Przy okazji niedzielnego Memoriału Andrzeja Biedrzyckiego rozmawialiśmy z byłym piłkarzem Stomilu - Dariuszem Jackiewiczem. Wspominamy "Biedrzę", awans Stomilu do I ligi oraz... odejście do Jezioraka Iława.
Podczas III Memoriału Andrzeja Biedrzyckiego zagrał w drużynie Przyjaciół Biedrzy. Nie udało się wygrać tego turnieju, ale to przecież fantastyczne spotkanie i hołd dla Andrzeja.
- Tak, rzeczywiście. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba ta formuła turnieju, a nie tylko jednego meczu po 11. Wielu ludzi znało Andrzeja i wielu ludzi chce uczestniczyć w tym święcie. Turniej mi się podoba, tylko mógłby odbywać się na stadionie, by mogły przyjść całe rodziny i byłoby gdzie usiąść, ale i tak fajnie, że pamiętamy o tym człowieku, który naprawdę był duszą, sercem i ciałem tutaj w Olsztynie i przede wszystkim ze Stomilem Olsztyn.
To takie naturalne, że upamiętniamy Biedrzę przez piłkę.
- Tu już zostało wszystko powiedziane w Olsztynie na temat Andrzeja. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale tego człowieka będzie ciężko zastąpić w piłce na Warmii i Mazurach. Przychodzi czasem taka refleksja, że nie wierzę, że jego już nie ma między nami. Jesteśmy praktycznie z tego samego rocznika, i zaczynam myśleć, że w każdym dniu, na boisku, coś się może wydarzyć. Ktoś u góry zawoła mnie do siebie i niestety... Andrzej dawał wszystko co mógł. I dla ludzi i dla klubu. Oby takich ludzi było więcej. Godnie uczciliśmy Andrzeja, bo to mu się po prostu należy.
Będzie pan chciał być w przyszłym roku na Memoriale? Chyba już na stałe wrośnie w ten piłkarski kalendarz Olsztyna.
- Niestety nie mogę tak planować, bo nie wiem, jak się to wszystko potoczy i gdzie rzuci mnie los. Na pewno, jeśli będę miał wolny dzień, to przyjadę.
Zdaje pan sobie sprawę, że mija 25 lat odkąd zrobiliście ten historyczny awans, coś, co kibice Stomilu zapamiętają na wieki?
- To jest bardzo miłe, gdy ludzie mówią takie rzeczy. Odkąd wyjechałem z Olsztyna, wydawało mi się, że Stomil miał więcej sukcesów i lepiej to wyglądało, jednak ludzie wracają do tego awansu, do tych meczów, na których bywało po 20 tysięcy.
Jest pan pamiętany przede wszystkim z tej fantastycznej bramki z Legią Warszawa.
- Cieszę się, że udało mi się strzelić takiego pięknego gola. Szkoda, że nie było więcej kamer, żeby go uwiecznić. Spotykam ludzi, niezwiązanych z Olsztynem, którzy mówią - a to pan strzelił tego gola z Legią. To jest przyjemne. Wtedy mieliśmy fajną drużynę, fajną atmosferę, To były piękne czasy.
Jak pan wpomina tam ten okres?
- Gdy się osiąga sukcesy, a takim sukcesem dla Stomilu był awans i występy w najwyższej klasie rozgrywkowej, kiedy się wszystko udaje, to i atmosfera jest w szatni i wokół klubu i to są naprawdę miłe wspomnienia. Także dlatego fajnie, że się spotykamy, żeby trochę powspominać. Mimo wszystko mamy dużo radości i śmiechu.
To był dla pana najlepszy okres w karierze?
- Ja byłem wtedy bardzo młodziutki, ale dzięki Stomilowi tak naprawdę zacząłem swoja przygodę i karierę piłkarską. Było przyjemnie, ale większe sukcesy osiągałem jednak w innych klubach. Stomil pomógł mi wrócić do formy, bo byłem po ciężkiej kontuzji. Odbudowałem się w tym klubie, zrobiliśmy awans i wróciłem na najwyższy szczebel.
Co było najważniejszym czynnikiem wywalczenia awansu? Drużyna, atmosfera, ludzie wokół? Jak pan to ocenia?
- Na pewno ludzie wokół klubu. Udało się też zebrać fajną grupę chłopaków. Byliśmy taką bandą wariatów, która chciała wywalczyć sukcesy. Banda wariatów z takim jednym ogniwem, czyli Andrzejem, który to wszystko układał i dlatego to wszystko tak fajnie wyglądało.
Niestety odszedł pan z Piotrem Wieczorkiem do Jezioraka, po tej schizmie w Stomilu.
- To było tak dawno i nikt nie pamięta, że wtedy byłem niewolnikiem. Musieliśmy iść do Jezioraka za właścicielem kart. Z tego co wiem, Stomil bardzo chciał, żebym został, ale Piotr Wieczorek się nie zgodził. Musiałem wykonywać swoje obowiązki, takie były podpunkty prawne, że nie mogłem sobie robić samowolki.
Jak to jest być, jakby nie patrzeć, legendą Stomilu?
- Czuję się jedną z legend, bo było wtedy wielu fajnych piłkarzy i ja byłem tylko częścią tej drużyny. Wtedy zrobiliśmy pierwszy taki sukces dla klubu, a z reguły, jak coś jest pierwsze, to się to pamięta. Dlatego nie robiłbym też z tego aż tak wielkiej rzeczy. Miło jednak było być wtedy tego częścią.
Co teraz robi Darek Jackiewicz?
- Zaczynam znowu pracę z młodzieżą w piłce nożnej i spróbuję przekazać młodym adeptom swoje doświadczenie i to, jak doszedłem do tego, że mogłem grać w Ekstraklasie. Na razie jestem pod Bydgoszczą, w Świeciu. Tam w klubie będę pracował z młodzieżą. Mam licencję UEFA A. Prowadziłem już niższe ligi seniorskie i nie znam dnia i godziny, kiedy to może się zmienić.
Chciałby pan w jakiś sposób jeszcze wrócić do Stomilu?
- Życie trenera jest życiem Cygana, więc wszystko może się w życiu wydarzyć. Jeśli kiedyś będzie taka propozycja, to na pewno ją rozważę.
28.06.19 06:47 czerkasow
Cudowne czasy.
27.06.19 18:40 Owsian
Dzięki Emil, tak obstawiałem. Ale Johnny, w porównaniu z Sokołem i Opalinskim zmienił się bardzo.
27.06.19 18:30 Emilozo
Między Opalińskim a Sokołem.
27.06.19 17:55 Owsian
Który to D. Jackiewicz na zdjęciu?