Po pierwszej połowie sparingu z Huraganem Morąg rozmawialiśmy z Piotrem Klepczarkiem.
Grałeś przez pierwsze czterdzieści pięć minut. Jak ocenisz występ swój oraz kolegów w tej części gry?
- Nie jestem od oceniania całego zespołu, więc mogę powiedzieć tylko o sobie. Nie mogę pozytywnie ocenić, bo pierwszą połowę przegrywamy. Próbowaliśmy grać to, co sobie zakładaliśmy. Część rzeczy wychodziła, część nie. Trenerzy przeanalizują dokładnie nasze zachowanie na boisku, bo ocena gry oczami piłkarza, a oczami szkoleniowca będzie się różnić.
Z tyłu grałeś z zawodnikami, z którymi dość często grałeś w lidze. Z przodu wyglądało to nieco inaczej, bo czterech-pięciu testowanych piłkarzy. Chyba na razie brakuje takiego zrozumienia.
- Nie jest to możliwe, aby po tygodniu treningów, gdzie górują ćwiczenia w siłowni oraz biegi, chłopaki byli zgrani i rozumieli się na boisku. Dlatego też nie można było się spodziewać, że przy takich założeniach będziemy się prezentowali dobrze w ataku. Ciężko się też gra, jeśli się nie zna chłopaków. Znamy się tylko z imion... Najważniejsze było dla mnie to, co się działo w obronie. Straciliśmy bramkę, po łatwiej sytuacji, do której nie powinniśmy dopuścić. Trzeba się nad tym mocno zastanowić.
Przez te pierwsze pół godziny można było uznać, że Stomil przeważał, lecz nie mógł stworzyć sytuacji. Przeważał, ale to goście zdobyli gola...
- Taka jest niestety piłka, że buduje się kilka razy akcje, a tu proszę. Było też kilka sytuacji, Hubert Antkowiak choćby próbował. Brakowało między innymi też takiego ostatniego podania. Wynik po pierwszej połowie fatalny, bo co z tego jak graliśmy, wypełniliśmy założenia, a przegrywamy 0:1.
To był pierwszy sparing Twój w tym roku, nie było Cię na spotkaniu z MKS-em Ełk.
- Byłem przeziębiony, a była też możliwość, żeby pojechać na staż trenerski.
Liczysz na to, że nie będą znowu takie feralne przygotowania? Mam na myśli bez choroby, bez kontuzji, tylko żebyś przygotował się na wiosnę?
- Piłka nożna jest takim sportem, że walczy się każdego dnia o to, aby nie mieć kontuzji i móc jak najwięcej trenować i grać. Jeszcze nie jestem najmłodszy, więc muszę podwójnie pilnować zdrowia. Chciałbym cały okres, czyli od początku do końca przepracować i mam nadzieję, że będzie mi to dane. Ostatnie okresy przygotowawcze, to praktycznie ich nie miałem. Raz przyszedłem dwa dni przed rozpoczęciem rundy wiosennej z Dolcanu, a pod koniec przygotowań do tego sezonu wypadłem na siedem tygodni. Po treningu też jest ważne jak odpoczywamy, co jemy i jak o siebie dbamy.
Jak ocenisz przygotowania?
- Myślę, że z tego co nam naznaczył trener to wykonaliśmy wszystko w stu procentach. Nie ma co narzekać na warunki, bo to już się staje nudne, ale jest jak jest... Nie możemy wykonać wszystkiego co chcemy wykonać. To jest nasze kolejne założenie, aby zrobić wszystko, co możemy w tych warunkach. Chodzi o założenia czysto piłkarskie. Wiadomo jakie są problemy z boiskiem, po prostu go nie ma! Trzeba jakoś sobie radzić. Bardzo tego żałujemy i to jest obciach dla nas, że musimy trenować w takich warunkach. Większość zawodników jest świadoma jakie ma warunki w Olsztynie i wszyscy wiedzą, że ta zima jest ciężka. Wiadomo, że nagle boisko treningowe nie spadnie z nieba i się nic tu nie zmieni. Wiemy jakie są realia i trzeba się przygotowywać na tym co jest.
Chciałbym, abyś teraz odpowiedział na pytanie czysto prywatnie. Testujemy napastników, bocznych pomocników, defensywnych, bocznych. Do obrony to już chyba nikogo nie potrzeba. Jest dobry skład, dobrzy zmiennicy - równy skład tej formacji.
- Po pierwsze jak na prywatne pytanie to ten mikrofon pod nosem mnie dziwi! (śmiech) Po drugie to runda jesienna pokazała, że w formacji obronnej jest stabilnie. Mogę tylko mówić o mojej pozycji, o środku obrony. Tak powiedziałem przed sezonem też w rozmowie, że każdy będzie potrzebny i tak było. Arkadiusz Czarnecki rozegrał najwięcej spotkań. Cała nasza trójka była potrzebna i każdy rozegrał bardzo ważne mecze i jestem przekonany, że wiosną będzie tak samo. Każdy będzie potrzebny i dobrze, że jest rywalizacja. Wielkich wzmocnień nie trzeba. Jeśli miałby przyjść ktoś dobry to jest tylko dla nas lepszy bodziec do pracy żeby zespół szedł do przodu.