Kolejny czwartek i prezentujemy kolejny wywiad z cyklu "Alfabet Stomilu”. Tym razem przepytaliśmy, będącego ostatnio w morderczej formie, obecnie zawodnika Sokoła Ostróda, grającego wcześniej przez wiele lat w Stomilu, Krzysztofa Filipka. Zapraszamy do lektury!
Awans. Dla człowieka pamiętającego Ekstraklasę w Olsztynie, awans ze Stomilem z powrotem na szczebel centralny to było spełnienie kolejnego marzenia?
- Dokładnie. Piękne chwile dla mnie jako chłopaka wychowanego koło stadionu. Do tego przygoda w Pucharze Polski. Mecze z Wartą Poznań czy Widzewem Łódź pozwoliły przeżyć to co przeżywali kiedyś nasi idole z młodych lat, którym podawałem piłki. Upadek Stomilu przeżyłem już jako zawodnik pierwszej drużyny. Można powiedzieć, że "gasiłem światło" w klubie. Na szczęście udało się je rozpalić na nowo.
Bucholc Janusz. Znacie się już bardzo długo. Obecny kapitan Stomilu to Twój najlepszy kolega z boiska?
- Z Jasiem znamy się od czasów szkoły podstawowej, przeprowadził się wtedy do Olsztyna i to akurat na moje osiedle. Dobrze trafił, bo u nas na podwórku, w piłkę, grało się 24 godziny na dobę. Za namową moją i mojego taty zapisał się do drużyny juniorskiej w której ja już występowałem. Następnie przeniósł się do Polonii Warszawa, jednak cały czas utrzymywaliśmy kontakt. Czekaliśmy kilka lat żeby zagrać razem, w jednej drużynie, w seniorskiej piłce i w końcu się udało. Mocny charakter. Życzę każdemu takiego kapitana w swojej drużynie, a w życiu prywatnym przyjaciela, jak to się mówi "do tańca i do różańca" .
Citko Marek. Jak wspominasz współpracę z tym menadżerem?
- To był krótki epizod. Marek Citko pomagał mi przy transferze do Freskovity. Nie wiązała mnie z nim jednak żadna dłuższa umowa więc nie było okazji do dalszej współpracy. Bardziej Citko kojarzy mi sie jako świetny piłkarz niż manager. Myślę, że gdyby nie kontuzja achillesa to już w latach 90 mielibyśmy piłkarza o światowym formacie jakim dzisiaj jest Robert Lewandowski.
Debiut. Mecz ze Śląskiem Wrocław, czyli Twój debiut w Stomilu, co zapamiętałeś z tego spotkania?
- Mega przeżycie. Miałem wtedy chyba 17 lat. Zapamiętałem doping kibiców Śląska. Nie było ich za dużo, ale wiadomo "kibole" Śląska to nie harcerze (śmiech - red.). Pamiętam, że oddałem jakiś strzał w tym meczu, chyba nawet groźny. Głównie zapamiętałem jednak taką sytuację. Wchodząc na boisko przebiegałem akurat koło kapitana Śląska Dariusza Sztylki. Spojrzał na mnie jak na przedszkolaka, klepnął po plecach, uśmiechnął się pod nosem. Chyba nie wzbudziłem w nim większego respektu. Nie ma jednak co się dziwić. Udo jak zapałka, bicepsik też jeszcze nie zakiełkował. (śmiech - red.).
Ekstraklasa. Grając w grupach młodzieżowych Stomilu zawsze miałeś opinię największego talentu. Czego zabrakło według Ciebie żeby występować przynajmniej w Ekstraklasie?
- Spokojnie, mój talent jeszcze wybuchnie (śmiech - red.). A tak na poważnie, na pewno przeszkodziła mi kontuzja kolana i rekonstrukcja więzadeł krzyżowych w wieku 19 lat. Akurat zaraz po kontuzji przyszło powołanie na konsultacje kadry U-20. Była to na pewno dla mnie jakaś szansa. Na liście powołanych byli m.in. Błaszczykowski, Peszko, Piszczek, Fabiański. Temu ostatniemu strzeliłem nawet pierwszą bramkę w seniorach. Bronił wtedy w Mieszku Gniezno, a ja grałem w Unii Janikowo. Potem przeniosłem się do Finishparkietu Nowe Miasto Lubawskie, który akurat awansował do I ligi. Grałem w młodym wieku w I lidze, tyle, że te mecze, jak się potem okazało, nie były do końca prawdziwe. Niestety też musiałem się z nich tłumaczyć w prokuraturze we Wrocławiu. Dostałem też swego czasu zaproszenie na testy do Legii Warszawa. Trenowałem z Młodą Ekstraklasą, spodobałem się i rozmawiałem nawet wtedy z Markiem Jóźwiakiem, ówczesnym dyrektorem sportowym Legii. Tylko, że miałem już 22-23 lata i to mogło zaważyć na decyzji w mojej sprawie. Szans żeby się pokazać było więc sporo. Życie toczy się jednak dalej i nie ma co grzebać w trupach.
Forma. Po niemrawej jesieni, wiosną strzelasz jak na zawołanie. Uważasz, że będąc dalej w takiej formie jest szansa na Twój powrót do Stomilu latem?
- Forma cieszy i trzeba ją podtrzymać. Tylko na tym się obecnie skupiam. Tematu powrotu nie chce poruszać. Ci co mnie znają wiedzą, że koniecznie chciałem wrócić bo uważałem, że nie dostałem prawdziwej szansy w I lidze, a bardzo mi na tym zależało. Tak jak niektórym osobom zależało i to bardziej niż mi żebym jej nie dostał. Przyczyniłem się do awansu, jestem wychowankiem klubu i myślę, że to naturalne zachowanie z mojej strony. Patrzmy jednak do przodu.
Gol. Która bramka w Twojej karierze była według Ciebie najładniejsza, a która najważniejsza?
- Nie chwaląc się przesadnie kilka ładnych wpadło. Między innymi ostatnio w pierwszej kolejce z Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie. Sam wiesz co to była za bramka i szkoda , że kamera nie złapała tego uderzenia. W barwach Stomilu godna do zapamiętania był gol z dystansu w derbach z Jeziorakiem. Jeśli chodzi o bramki ważniejsze, to nie bardzo mogę sobie je przypomnieć, wolę pamiętać o tych ładnych.
Halówka. Swego czasu zostałeś powołany na konsultacje reprezentacji Polski w futsalu. Jak wspominasz tą przygodę?
- Uważam, że było to takie pospolite ruszenie. Promocja piłki halowej wśród zawodników z boisk trawiastych. Pomysłodawcą tego przedsięwzięcia był chyba słynny bileter Kazimierz Greń (śmiech - red.). Mogę jednak powiedzieć, że grałem w kadrze. Jeden występ, jeden gol.
Ideał. Który mecz w swoim wykonaniu określiłbyś takim mianem?
- Taki w którym zrobiłem wszystko dobrze, czyli pewnie takiego nie było (śmiech - red.). Pamiętam taki mecz kiedy strzeliłem 5 albo 6 bramek. Grałem w Unii Janikowo i walczyliśmy o awans. Zmietliśmy Unię Tczew bodajże 7:1, myślę, że to spotkanie było najbliższe ideału.
Janikowo. Jak odnajdywałeś się w tym mieście jako młody chłopak?
- Początki były trudne. W młodym wieku opuściłem Olsztyn, znajomych, rodzinę. Nie było łatwo. W Janikowie poznałem jednak wielu porządnych ludzi. W szczególności pamiętam burmistrza miasteczka i zarazem, można powiedzieć, właściciela klubu Andrzeja Brzezińskiego. Super gość, niestety na piłce stracił wiele przez zarzuty korupcyjne. Przykra sprawa.
Kibice. Grałeś w swojej karierze w kilku klubach, kibiców którego z nich oceniasz najwyżej?
- Najwyżej cenię fanów Stomilu i Radomiaka. W zasadzie tylko o nich warto mówić. Reszta klubów miała raczej kibiców ze słonecznikiem w ręku. W sumie z Radomia zapamiętałem tylko kibiców i ich przywiązanie do barw. W Radomiu jest zapotrzebowanie na wielką piłkę, podobnie jak w Olsztynie.
Łobocki Józef. Jak wspominasz tego zasłużonego dla Stomilu człowieka?
- Bardzo pozytywnie. Miałem okazje trenować przez jakiś czas pod jego okiem. Pasjonat sportu, promował młodzież. Mam nawet jakąś nagrodę z czasów juniorskich od pana Łobockiego. Na pewno jest to ikona olsztyńskiej piłki, oby więcej takich ludzi kręciło się koło piłki. Szkoda, że nie ma go już wśród nas.
Mecz. Jesteś osobą reagującą podczas meczu raczej gwałtowanie. Zdarzyło Ci się kiedyś przeżyć mecz na spokojnie?
- Nie, raczej nie zdarzyło mi się. Niestety, dla moich nerwów, piłka to moje całe życie i przeżywam wszystko co jest z nią związane. Mecz to emocje, adrenalina. Lubię emocje i w pewnym sensie jestem od nich uzależniony.
Napastnik. Obecnie jesteś napastnikiem, ale nie zawsze tak było i grałeś kiedyś również w pomocy. Zmiana pozycji wyszła Ci na dobre?
- Tak i zmieniłem ją za późno. Do bycia środkowym pomocnikiem trzeba mieć odpowiednie predyspozycje fizyczne, a ja takich nie mam. Pozycja wysuniętego, bądź cofniętego napastnika to dla mnie idealne miejsce na boisku. Grając tam mogę dać drużynie najwięcej.
Olsztyn. Jakie masz zdanie dotyczące działań władz miasta w kierunku założenia spółki akcyjnej?
- Żeby wszystko miało ręce i nogi spółka musi powstać. Stomil Olsztyn to zbyt poważna marka żeby być jakimś stowarzyszeniem. Czas na profesjonalną piłkę w Olsztynie. Wszystko w rękach władz miasta. Piłka nożna to najpopularniejszy sport na świecie. Stomil z nowym stadionem powinien być wizytówką miasta i mam nadzieję, że juz niedługo do tego dojdzie.
Pasja. Jakie są zainteresowania Krzysztofa Filipka?
- Przede wszystkim piłka nożna! Oprócz grania jestem też kibicem i pasjonatem futbolu. Oglądam wszystkie mecze jakie tylko się da. Zaraziłem tym też moją narzeczoną Sylwię. Wie kto to Guardiola, rozpoznaje nawet trenera Zawiszy Mariusza Rumaka (śmiech - red.). Poza piłką relaksuję się przy dobrym kinie i ciekawej biografii.
Radomiak. Grałeś w Radomiu przez pół roku, jak oceniasz ten okres w swoim wykonaniu?
- Był to kiepski okres, nic specjalnego tam nie pokazałem. Jako drużyna też nic nie ugraliśmy. Poza poznaniem fajnych ludzi i fanatycznych kibiców, nic godnego do zapamiętania.
Stomil. Jak reagujesz na kolejne doniesienia odnośnie możliwych trudności z otrzymaniem licencji na kolejny sezon?
- Ciężko się tego słucha i współczuję przede wszystkim chłopakom z drużyny. Żyją w niepewności, a to nic fajnego. Za moich czasów w klubie były podobne momenty. Myślę jednak, że wszystko ułoży się po dobrej myśli.
Twitter. Jesteś bardzo aktywny na tym portalu społecznościowym, co zwykle zdarza Ci się komentować i skąd wziął się pomysł żeby założyć sobie konto?
- Już nawet nie pamiętam skąd wziął się ten pomysł. Aż tak aktywny jednak nie jestem, nie mam nawet aplikacji Twittera w telefonie. Umiejętne użytkowanie portali społecznościowych to pożyteczna sprawa. Twiter sluży mi do szybkiego dostępu do informacji z pierwszej reki. Mam pytanie do Zbigniewa Bońka. Klik, klik i zrobione (śmiech - red.).
Ulubieniec. Kto był Twoim ulubionym piłkarzem w Stomilu za czasów Ekstraklasy?
- Nie miałem nigdy konkretnego ulubieńca. Czy to w Stomilu, czy ogólnie z piłkarzy na świecie ten który grał dobrze i wyróżniał się w danym momencie przykuwał moją uwagę. Pamiętam świetne mecze w Olsztynie i wielu dobrych zawodników takich jak między innymi Tomasz Sokołowski, Adam Zejer, Rafał Kaczmarczyk, Marcin Szulik. W Stomilu było wielu dobrych piłkarzy.
Wysokie Mazowieckie. Jak wspominasz pobyt we Freskovicie?
- Wspominam ten czas średnio. Po pół roku wróciłem do Stomilu. Nie zapowiadało się tam na dużą piłkę. Sponsor był prężny, ale organizacja dramatyczna. Zapamiętałem z tamtego okresu trenera Copjaka z Czech. Ależ on nas gonił! Jak wróciłem do domu po obozie to nikt mnie nie poznał, a Paweł Łukasik grał w pierwszym swoim meczu na lewej obronie (śmiech - red.).
Zwierzęta. Masz dwa zwierzaki, jednak znając Twoją miłość do zwierząt, ta rodzinka może się jeszcze powiększyć?
- Do pytania o pasję można dodać również zwierzęta. Kocham swoje pupile. Mam pieska. Suczka, mała jamniczka wabi się Żaba. Członek rodziny, bardziej już człowiek niż pies. Od niedawna dołączyła do nas kotka - Fifi. Jest wesoło, ale może na dwóch zwierzakach już poprzestanę, bo w łóżku zaczyna brakować miejsca (śmiech- red.).
24.04.15 17:21 Bunny
no ok, to przesada, z x i y, chyba ze pytanie "yestes za Stomilem?" xD nie no, ale to wyjatki, reszte da sie jakims wyrazem zaczac :) wytrzezwieje to pokombinuje moze i dam przyklad chociaz kiepski w takim czyms jestem... ale fajnie ze jeden pomysl sie spodobal, to znaczy ze nie jest ze mna zle xD
24.04.15 15:03 Emilozo
@Bunny - co masz na myśli, żeby było wszystkie litery od "a do z" w sensie na X, czy Y? :) Bo nie bardzo kumamy, o co chodzi. A link w menu dodamy :)
24.04.15 13:17 przem85
Filipek w sezonie gdy Stomil awansował do 1 ligi strzelił 11 bramek. Jestem przekonany że w 1 lidze zagrał by nie gorzej niż Piceluk czy Kazmierowski. Tylko że Zbysik nie dał mu szansy.
24.04.15 09:36 Bunny
Bardzo fajnie sie czyta te wywiady, wiem ze nie latwo wszystko posklejac, ale czy nie sprobowac naprawde zrobic od "a do z" ? w sensie ze naprade wszystkie litery alfabetu by byly, to by byly naprawde obszerne wywiady i napewno by sie zapisaly w histori strony, albo nawet stworzyc dzial na stronie, gdzie kazdy by sobie wszedl w dzial "a do z" i tam by byly nazwiska ludzi z ktorymi byl przeprowadzny wywiad :) ale swietna robota. SPW
23.04.15 23:21 Pawlik
Filip dla Stomilu dużo zrobił ale pierwsza liga to jednak inny poziom niż trzecia i to nie wina trenera.
23.04.15 23:04 Kot
Szkoda, ze nie ma nic o trenerze Zbyszku, na pewno by było coś ciekawego.
23.04.15 20:49 Fanatyk_OKS
Filip wróć