Naszym rozmówcą po meczu GKS Tychy - Stomil Olsztyn był Patryk Kun.
Urosłeś dziś do miana bohatera. Dałeś dziś Stomilowi remis. Co prawda grała cała drużyna, ale dwukrotnie wpakowałeś piłkę do siatki GKS-u Tychy.
- Udało się strzelić dwie bramki, trochę były takie instynktowne. Ta pierwsza była z leżącej pozycji, druga to dobitka i udało się uderzyć z pierwszej piłki. Szkoda trochę, że te bramki nie dały zwycięstwa.
Zagraliście dzisiaj dla Andrzeja Biedrzyckiego.
- Tak, chcieliśmy zagrać dla niego. Ciężko powiedzieć coś... Walczyliśmy na maksimum swoich możliwości, ale każdemu ta sytuacja utkwiła w pamięci.
Ciężko było przeżyć, zmobilizować się do gry?
- Staraliśmy się o tym nie myśleć. Wiadomo jaka była wczoraj (w piątek - przyp.) informacja. Wszędzie w internecie to było, ale i też człowiek się chciał od tego odciąć na chwilę, bo gdzie się nie weszło to coś było o Andrzeju. To samo wbijało się do głowy i od tego się odciąłem, nie śledziłem tego... Trzeba było się skupić na meczu, nie ma co wracać do tego myślami. Teraz jest czas, aby pomyśleć o Andrzeju. Będzie pogrzeb, trzeba będzie go godnie pożegnać.