Po meczu rezerw Stomilu Olsztyn z Motorem Lubawa rozmawialiśmy z Dawidem Mieczkowskim, który w tym spotkaniu wystąpił na nietypowej dla siebie pozycji.
Jak ocenisz spotkanie?
- Pierwsza połowa to walka, taka "kopanka" z dwóch stron bez jakiś klarownych sytuacji. W drugiej się to wszystko otworzyło i stąd cztery bramki, które strzeliliśmy.
Zagrałeś na nietypowej dla siebie pozycji, czyli w polu, a nie na bramce. Nie było to jednak spowodowane problemami kadrowymi zespołu...
- To była potrzeba treningowa dla mnie w związku z drobnym urazem. Niestety nasze boiska treningowe do najlepszych nie należą, o czym wiemy od dawna i poobijałem sobie dosyć mocno powięzi i okostną na biodrach. Miałem nawet problemy ze spaniem. Postanowiliśmy z trenerami, że odpuścimy teraz trzy dni po meczu, żebym nie upadał na ziemię, a taka jednostka treningowa w polu na pewno się przyda.
Miałeś dwie sytuacje, w których mogłeś strzelić gola…
- Zabrakło instynktu snajpera (śmiech - red.), bo nie gram na tej pozycji, ale myślę, że całkiem pozytywne wejście (Dawid Mieczkowski zmienił w 54. minucie Arkadiusza Mroczkowskiego – red.), potrafiłem się zastawić, grać i dograć do boku. Z bramek na pewno nikt nie będzie mnie rozliczał, ale myślę, że jakiś wiatr zrobiłem.
W trakcie gry zaobserwowałem, że mimo dobrego wzrostu i wyskoku kilka główek przegrałeś...
- No niby tak, ale troszkę treningu do gry głową zabrakło, bo jakbym z rękami wyskakiwał to bym piłkę łapał w górze, ale nie mogłem tym razem rąk używać (śmiech – red.). To co miałem zrobić, to zrobiłem. Wybiegałem odpowiednią jednostkę treningową, a to było w tym wypadku najważniejsze. A zespołowi, myślę, że nie zaszkodziłem.
Po meczu z GKS-em Katowice na twitterze napisałeś cyt. "Ten stadion przy Bukowej jest dla Stomilu mało szczęśliwy. Jakbym cofnął się w czasie..."
- Niestety... Tym razem się troszkę inaczej wynik układał, ale w ostatniej minucie znowu bramka stracona przy dobrej naszej grze, szczególnie w drugiej połowie. W tamtym meczu większość część spotkania byliśmy lepszym zespołem, teraz raczej tylko drugą połowę. Boli ta bramka, bo drugi raz w taki frajerski sposób tracimy gola. Wydaje mi się, że w tamtym meczu było podobnie, też rozpoczęcie z autu, piłka rzucona trochę za obrońców pod końcową linię i centra na długi słupek, poprzednio górą, teraz ziemią. Zaspaliśmy troszeczkę.