Cierpliwość to nie jest cecha z której słyną rządzący polskimi klubami. Wyjątkowo często przekonują się o tym ligowi trenerzy. W sezonie 2000/2001 olsztyńscy piłkarze, skazywani przez wszystkich na pożarcie, zaskakująco udanie rozpoczęli rozgrywki ligowe.
Jednak gdy nastąpił spodziewany spadek formy, a wyniki były adekwatne do potencjału kadrowego Stomilu, działacze postanowili rozstać się z trenerem Stanisławem "Pawłem" Dawidczyńskim. Następcy nie trzeba było daleko szukać. Rolę pierwszego szkoleniowca "Biało-niebieskich” powierzono Józefowi Łobockiemu. Związany od lat z klubem trener, po raz pierwszy otrzymał szansę samodzielnego prowadzenia zespołu w ekstraklasowych rozgrywkach. Gra drużyny nie uległa jakiejś gwałtownej poprawie, ale remisy z Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski i łódzkim Widzewem, umiarkowianie usatysfakcjonowały olsztyńskich kibiców. K
olejnym spotkaniem był pojedynek z zabrzańskim Górnikiem. Ślązacy swoją grą nie rozpieszczali swoich fanów i można było przypuszczać ,że będą tak jak "Biało-niebiescy” walczyć o uniknięcie degradacji z ekstraklasy. Mimo, że spotkanie miało duże znaczenie dla układu tabeli, na trybunach zjawiło się zaledwie około 3000 kibiców. Czyżby Olsztynowi znudziła się Ekstraklasa?
Na szczęście piłkarzom ciągle zależało na tym, by w stolicy Warmii piłka nożna na najwyższym krajowym poziomie była ciągle obecna. Już w 3 minucie spotkania efektowny rajd przeprowadził Marek Kwiatkowski, dośrodkował na głowę Piotra Matysa, a ten nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Szybko objęte prowadzenie spowodowało, że to nie gospodarze musieli atakować. Górnicy stwarzali groźne sytuacje pod bramką Andrzeja Krzyształowicza, jednak to olsztyński goalkeeper zwycięsko wychodził z pojedynków z zabrzanami. Pierwsza połowa zakończyła się prowadzeniem Stomilu 1:0.
W drugiej części meczu obraz gry nie ulegał zmianie, goście atakowali, a "Biało-niebiescy" próbowali kontratakować. Dobre zawody rozgrywał Krzyształowicz, który kilkukrotnie uchronił nasz zespół od straty gola. Jedna z kontr OKS-u mogła przynieść drugiego gola, jednak niestety Kwiatkowski zwlekał z oddaniem strzału i niebezpieczeństwo zażegnała obrona gości. Mimo ataków Górnika, udało się dowieźć jednobramkowe prowadzenie do końcowego gwizdka sędziego. Trener Łobocki odniósł pierwsze zwycięstwo w ekstraklasie ze Stomilem, niestety za jakiś czas okaże się one również ostatnim, bo jak pisałem na wstępie działacze piłkarscy rzadko grzeszą cierpliwością.
Cdn.
Łukasz Żukowski