Piłkarski 1999 rok kończył się w Olsztynie spotkaniem z Widzewem Łódź. Może nie podbiliśmy w nim ligowej czołówki, ale znacznie się do niej zbliżyliśmy. Walka o utrzymanie, kłopoty finansowe, które były codziennością jeszcze rok wcześniej, wydawały się być zamierzchłą przeszłością.
Mimo, że mecz odbywał się 7 listopada, a wiadomo jak ciepła jest jesień na Warmii, na trybunach olsztyńskiego stadionu zasiadło około 8 tysięcy kibiców. Wpływ na frekwencję na pewno miały wyniki „biało-niebieskich”, niepokonanych na własnym stadionie od marcowego spotkania z Bełchatowem. Po raz pierwszy od kilku sezonów nie kończyliśmy roku, martwiąc się kto w przerwie zimowej odejdzie.
Wreszcie o Stomilu mówiono i pisano, praktycznie tylko w pozytywny sposób. Atmosfera na Piłsudskiego przypominała tą z czasów awansu do pierwszej ligi i premierowego w niej sezonu. Kibice pragnęli sukcesu i on miał wkrótce przyjść. W wydawanej przez władze klubu "Naszej Gazecie", można było przeczytać o planach zawiązania w Stomilu spółki akcyjnej i o potencjalnych wzmocnieniach drużyny. Kilku zawodników Widzewa, miało być uważnie obserwowanych podczas meczu przez nasz sztab szkoleniowy w kontekście ich transferów do Olsztyna. Łodzianie nie byli już wiodącą siłą Ekstraklasy, jednak w ich składzie znajdowali się ciągle zawodnicy o wysokich jak na naszą ligę i nie tylko, umiejętnościach. Radosław Michalski, Dariusz Gęsior czy Mirosław Szymkowiak byliby wzmocnieniem każdej, pierwszoligowej drużyny.
Jednak dobra postawa Stomilu na własnym boisku, kazała w nim widzieć faworyta tego spotkania. Mecz lepiej zaczęli przyjezdni i już w 5 minucie po strzale Daniela Bogusza, Zbigniew Małkowski musiał wyciągać piłkę z siatki. Jednak radość gości trwała na szczęście dla nas krótko, bo już 3 minuty później stan meczu po pięknym strzale z rzutu wolnego wyrównał Cezary Kucharski. Napastnik Stomilu, strzelając tę bramkę, udowodnił, że jest groźny dla przeciwników, nie tylko w kontratakach i sytuacjach podbramkowych, ale również przy stałych fragmentach gry. Po strzeleniu gola, gospodarze próbowali przejąć inicjatywę, jednak łodzianie tego dnia byli wyjątkowo dobrze dysponowani. Mimo szans z obu stron wynik do przerwy nie uległ już zmianie.
Druga część zaczęła się tak jak pierwsza, czyli od bramki gości. Tym razem Sławomir Gula, okazał się skutecznym strzelcem. W 51 minucie tablica wyników wskazywała Stomil 1, goście 2. Jednak Cezary Kucharski potrzebował zaledwie dwóch minut by ponownie doprowadzić do remisu. Pochodzący z Łukowa napastnik był przez całe spotkanie motorem napędowym ataków olsztynian i dążył do strzelenia kolejnych bramek. Więcej z gry mieli gospodarze, chcący zwycięstwem pożegnać rok, ale Marek Matuszek nie dał się już tego dnia więcej pokonać.
Wynik 2:2 olsztyńscy kibice przyjęli bez entuzjazmu, ale również bez rozczarowania. Piłkarska jesień się skończyła sprawiedliwym remisem. Teraz miały przyjść długie 4 miesiące wyczekiwania na kolejne ekstraklasowe spotkanie w Olsztynie. Wychodzący ze stadionu kibice, zastanawiali się jak będzie wyglądała kolejna runda w wykonaniu olsztyńskich piłkarzy i jakie transfery przygotują nasi działacze. Nowy rok, miał być jeszcze lepszy niż ten mijający. Tylko niektórzy nieśmiało wspominali o kłopotach firmy "Halex" , jednak kto chciał słuchać malkontentów.
Cdn.
Łukasz Żukowski