Były piłkarz Stomilu Piotr Głowacki komentuje swoje odejście z olsztyńskiego klubu.
- Dość długo myślałem nad tym krokiem. Rodziło się to we mnie od dłuższego czasu, bo to jest dla mnie trudna decyzja opuszczać kolejny raz Stomil. To jest mój klub, w którym się wychowałem. Co prawda jestem wychowankiem Naki, ale wiadomo, że wychowywałem się tu i od zawsze byłem kibicem Stomilu i zawsze będę, bo klubu się nie zmienia i on zawsze zostaje w sercu. Niestety to nie wystarcza, bo piłka nożna to mój zawód. Gdy byłem młodszym chłopakiem, to mogłem sobie pozwolić na jakieś poślizgi w wypłatach. Teraz mam rodzinę i nastał moment, że nie mogę sobie pozwolić, żebym co chwilę nie dostawał wypłaty, co chwilę się o to martwił. Te ostatnie dwa miesiące były dla mnie bardzo ciężkie i w tym właśnie okresie postanowiłem, że czas stąd odejść. Na razie odpoczywam, odcięliśmy się od tego z żoną i z dzieckiem. Zastanawiamy się nad tym co dalej, bo nie da się tego uniknąć, aczkolwiek nie było to tak, że miałem jakąś propozycję i dlatego zrezygnowałem z gry w Stomilu. Nawet w czerwcu miałem dwie bardzo dobre propozycje, jedną z I ligi, jedną z czołowego zespołu II ligi, fajne finansowo, ale były zapewnienia, że wszystko się poprawi w Stomilu, że sytuacja klubu będzie lepsza . Dodatkowo był też trener Kiereś, z którym bardzo dobrze mi się współpracowało i postanowiłem zostać, mimo, że tamte oferty były lepsze finansowo. Wierzyłem, że coś się tutaj zmieni i z tym zespołem, którym byliśmy, przy normalnej płynności finansowej w klubie, jesteśmy grać o wyższe cele, może nie o awans, ale o czołowe lokaty. Każdemu mówiłem, że jesteśmy w stanie o to grać. Początek sezony był w porządku, wszystko było w miarę poukładane, cieszyłem się z bardzo dobrej formy piłkarskiej. Kolejny raz zaczęły się pojawiać problemy, zaczęły się piętrzyć, narastać i ta frustracja też zaczęła narastać i doszła do takiego poziomu, że powiedziałem dość.