Prezentujemy wywiad z byłym kapitanem Stomilu Olsztyn - Januszem Bucholcem, który ukazał się w poniedziałek w portalu sport.egit.pl.
Jak widziałeś ten mecz, najpierw z ławki, a potem z boiska?
- Stomil bardzo źle wszedł w to spotkanie, co wykorzystaliśmy i zagraliśmy bardzo dobrze, bo do wyniku 2:0 całkowicie kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Znowu jednak jakieś głupie nieporozumienie, głupia ręka w polu karnym. Powoduje to znowu nerwowość i Stomil, może nie przejmuje inicjatywy w drugiej połowie, ale jest groźny. Wszyscy sobie tutaj zdajemy sobie sprawę, jak ciężko Wigrom grało się zawsze ze Stomilem. Cieszy mnie, że Wigry w końcu wygrały. Szkoda, że akurat trafiło na Stomil, ale z przebiegu spotkania to sprawiedliwy rezultat.
Wszedłeś w drugiej połowie na boisko. Miałeś pociągnąć grę do przodu, czy jednak zadbać o to, by Stomilowi nie udało się wyrównać?
- Zdecydowanie to drugie. Wszedłem na nasza lewa pomoc, gdzie Patryk Kun stwarzał większe zagrożenie i moim zadaniem było to, żeby spokojnie tę stronę odciążyć. W końcówce Stomil nie stworzył jakiejś klarownej sytuacji. Nowa pozycja dla mnie, nigdy w I lidze nie wszedłem na lewą pomoc. Mogłem w tym wieku czegoś nowego posmakować i ja akurat się z tego cieszę, bo to dla mnie nowe doświadczenie.
Jak odnajdujesz się w Suwałkach?
- Po tylu latach spędzonych w Olsztynie, ten początek nie był dla mnie prosty, z przyczyn psychologicznych, ale w Wigrach w szatni panuje bardo dobra atmosfera. Bardzo szybko się odnalazłem. Tutaj nie ma żadnych podziałów, wszyscy idą w tym samym kierunku. Cieszy, że przełamaliśmy serię meczów bez zwycięstwa i ta atmosfera pójdzie jeszcze do przodu. Atmosferę w zespole poznaje się wtedy, kiedy nie idzie i tego już mogliśmy posmakować. Ze spokojem stwierdzam, że to wszystko kieruje się w dobrą stronę.
W szatni trzymasz się z Rafałem Remiszem, ale z kimś jeszcze?
- Z Tomkiem Jarzębowskim, z Karolem Salikiem, z tymi doświadczonymi zawodnikami. Tworzymy taka grupę, która stara się nadawać ton atmosferze w szatni, dobrze popracować nad tą atmosferą. Cieszymy się, że stare metody zdają egzamin i poskutkowały tym, że przełamaliśmy serię bez zwycięstwa. Myślę, że zespół tez docenia moją rolę, idziemy w jednym kierunku. Każdy ma tutaj swoje miejsce i ja również,. To jest naturalne, że z tymi zawodnikami doświadczonymi tworzę jedna grupę i staramy się pomagać tym młodym.
Macie ciekawą ekipę, cały czas bierzecie udział w rozgrywkach Pucharu Polski i nadal macie szansę by zagrać na Stadionie Narodowym.
- Nie da się ukryć. Wygraliśmy pierwszy mecz ćwierćfinałowy na wyjeździe 2:1 i teraz 30. listopada gramy u siebie z Jastrzębiem. Piękna przygoda, choć ciężko było sobie na początku wyobrazić, że będzie taka szansa. Dla klubu pierwszoligowego to wspaniała okazja, a na pewno nie będziemy na pozycji straconej w półfinale. Najpierw jednak trzeba tam awansować.
Często przyjeżdżasz do Olsztyna?
- Tak. W zasadzie, gdy mamy tylko dzień wolnego, to jadę co oczywiste, bo mam w Olsztynie swoja kobietę, dom, rodzinę. Jadę do Olsztyna do domu i tam spędzam wolny czas.
Ostatni okres, w którym grałeś w Stomilu, to był ciężki czas i dla Ciebie i dla klubu i dla drużyny. Tu wkroczyłeś w inną rzeczywistość. Odpocząłeś już psychicznie?
- No tak, zupełnie inna perspektywa. Przyjeżdżając do klubu doskonale wiem, gdzie będę trenował, doskonale wiem, że będę miał wszystko podane na tacy, żebym tylko trenował i podnosił swój poziom sportowy. W Olsztynie, przyjeżdżając na trening, nigdy nie wiedziałem gdzie będę trenował, nigdy nie wiedziałem, o której będzie ten trening, na jakim boisku i w tym czasie, o którym mówimy, dokładnie nie wiedziałem, czy pieniądze znajda się na koncie. Perspektywa zmieniła się o 180 stopni. Staram się pamiętać te dobre chwile i to wszystko, co przeżyłem w Olsztynie, czyli najpiękniejsze momenty, jak awans do pierwszej ligi i ci wspaniali ludzie, którzy przyjechali tu także dzisiaj w tym zespole i których bardzo doceniam, bo robią wspaniała robotę. Jak na te warunki, w których się znajdują, to robią coś niewyobrażalnego i mają dużo punktów. Wiem dokładnie, jak to wygląda i doceniam każdy punkt, który oni zdobywają, bo tak trzeba na to spojrzeć. To wszystko mnie tam zahartowało i w piłce chyba już mało rzeczy potrafi mnie złamać i to doceniam.
Siedzimy w sali konferencyjnej suwalskiego klubu, ty jesteś w dresach Wigier i dla mnie jest to jednak abstrakcja.
- Dla mnie również, że rozmawiam z Tobą po przeciwnych stronach, można powiedzieć. Tak to jednak w życiu bywa, trzeba podejmować trudne wybory i doceniać tych, którzy cię chcą w danym momencie, którzy stawiają na ciebie i pozwalają ci się rozwinąć. Ja to doceniam, doceniam ten klub, w którym jestem i nie mogę złego słowa o tym miejscu. Również o Stomilu, nie powiem złego słowa, nie nabrudzę, pomimo pewnych zachowań, które mi się nie podobają, a nie chciał bym w mediach o nich mówić.
Kibice Stomilu Olsztyn, którzy licznie przyjechali do Suwałk, po meczu zawołali ciebie i Rafała Remisza. Co sobie w tym momencie pomyślałeś?
- Gdy skandowali moje imię i nazwisko pojawiło się wzruszenie, widziałem też, szklane oczy u Rafała. Bardzo miło i doceniam to, co Ci ludzie robią, i to oni tworzą klimat tego zespołu. Walczyli o niego i dobrze, że Stomil gra w I lidze. Jest mi bardzo miło, że doceniają moją postawę.
Zagrasz jeszcze w Stomilu?
- (śmiech - red.) Trudne pytanie. Ja się skupiam na razie na dniu jutrzejszym. Nie mówię tak, nie mówię nie. Życie pokaże.