Komentatorzy podkreślają dwie rzeczy. Po pierwsze, Widzew to nie jest już drużyna z jesieni, wzmocnili się bardzo, zmienili trenera i nie można się obecnie sugerować ich miejscem w tabeli. Nie jednemu jeszcze w tej rundzie krwi napsują. Po drugie, niezaprzeczalnie widać w naszej grze piętno sytuacji w klubie, kolejnych nieoptymalnych przygotowań, ciągłego bałaganu i zawirowań.
Mam do tych stwierdzeń ambiwalentny stosunek. Trochę się zgadzam, trochę nie. Taktykę Stawowego i jego styl wszyscy doskonale znają, dla nikogo, a na pewno dla naszych piłkarzy, żadną niespodzianką nie była. Więc albo trzeba było kontynuować skuteczną taktykę z pierwszej połowy i dobić Widzew w ostatnich 15 minutach, albo od początku meczu wjechać w nich na całej… wiecie o co chodzi i skutecznie wybić z głów marzenia o utrzymaniu. Tak się nie stało i wszyscy mamy kaca. Szkoda, że nie po świętowaniu zwycięstwa. A chłopaków mogę zrozumieć. Nie jest łatwo zostawić taki bagaż w szatni. Z drugiej strony, sami piłkarze to podkreślają, albo jest się tym profesjonalistą albo nie. Jak widać, nic nie jest albo białe albo czarne. Jak to w życiu.
Taki osobisty, mały, moralny dramacik w tym meczu zaliczyłem. Przed pierwszym treningiem w Ostródzie rozmawiałem z Dawidem Mieczkowskim. Zapytałem go, z wrodzonej przekory i dziennikarskiego obowiązku, czy nie myśli, że teraz on powinien bronić. I masz ci los, "Bubu" doznał urazu. Wykrakałem. Mam nadzieję, że z Piotrem to nic tak naprawdę poważnego, że szybko wróci do siebie. Występ Dawida niestety do udanych nie należał. Co prawda, dwie pierwsze bramki jego konta nie obciążają. ale przy trzeciej ewidentnie mógł zachować się lepiej. A propos bramek dla Widzewa. Wydaje mi się, że ta pierwsza padła z minimalnego spalonego. Błąd sędziego, czy puścił akcję z duchem gry? Nie wiem, a sprawdzić tego pewnie i tak nie będzie można.
Można śmiało stwierdzić, że kibice dopisali na tym meczu. Młyn wyglądał imponująco, podobnie jak w poprzednich naszych spotkaniach rozgrywanych w Ostródzie. Gdy wszyscy się angażowali, doping w połączeniu z dobrą akustyką obiektu, dawał piorunujący efekt. Do tego światła i urokliwa mgiełka przesuwająca się nad placem gry. Mogło to być naprawdę piłkarskie święto. Niestety olsztyńscy fanatycy dopasowali się w drugiej połowie do atmosfery z boiska i nasz doping nie miał już takiej mocy. Przed nami jeszcze sześć spotkań w Ostródzie. Mam taką cichą nadzieję, że gdy zrobi się cieplej, to zobaczymy ten sektor prawdziwie biało-niebieski. Może chłopakom ogarniającym tematy uda się jakieś koszulki skombinować, żebyśmy wszyscy na sektorze wyglądali tak samo. Sami wiecie jakie to robi wrażenie.
Od jakiegoś czasu przestałem pisać w felietonach o organizacji meczów. Czy to dobrze, czy to źle. Warunki ostródzkie są nam dobrze znane i wiemy, że oprócz samego stadionu, pięknie położonego i budzącego w nas, olsztyniakach zazdrość, funkcjonalnością nie grzeszą. Trzeba jednak pomyśleć co zrobić, by wejście na obiekt było jednak łatwiejsze. Jakie są wymogi bezpieczeństwa, każdy wie i nie wymagam by "odprawa" jednego kibica odbywała się w sekundę. Na pewno jednak dwie brameczki wejściowe to za mało by sprawnie ulokować kibiców na stadionie. Mam cichą nadzieję, że osoby odpowiedzialne obserwowały co się działo i wyciągną wnioski. Sporo osób chciało skorzystać z gastronomii, co też spowodowało duże kolejki. Prawie jak za papierem toaletowym, czy masłem w poprzedniej epoce. Warto by było dołożyć jedno stoisko, chyba wynik ekonomiczny z tego meczu na to pozwoli. Miło zaskoczyły mnie natomiast toalety, czysto, nie było kolejek, a na pewno nie jakieś uciążliwe.
Za tydzień znów wyprawa do Ostródy. Będzie wymówka by wymigać się od robienia sałatki, ostatnich porządków i takich tam różnych przygotowań świątecznych. Ze święconką można pobiec z samego rana, więc liczę na podobną frekwencję na spotkaniu z Zagłębiem. Tym bardziej, że kibice przeciwnika chcą gremialnie uświetnić ten mecz. Remis biorę w ciemno. Może minimalizm, ale trzeba jasno sobie zdać sprawę, że środek tabeli to, w obecnej sytuacji, nasz cel. Cały czas czekam na dobre wieści, zarówno w sprawie poprawy sytuacji w klubie jak i w sprawie powołania spółki akcyjnej. Nadzieja umiera ostatnia, więc nie panikuję. Tak szczerze mówiąc, chwilę po meczu byłem bardzo zły. Teraz , po ochłonięciu, chwili refleksji i rozmowach z innymi kibicami, emocje opadły. Mamy większe problemy, niż przegrany mecz z Widzewem. Spadek nam raczej nie grozi, a upadek cały czas jeszcze tak. Są dobre sygnały, ale póki nie zmienią się w oficjalne wieści, lepiej nie zapeszać. Czekamy i robimy swoje. CZY WYGRYWASZ, CZY NIE... SPW!!!
31.03.15 16:10 Wielki Stomil
ogladalem teraz skroty tyego meczu z widzewem ja niewiem co jest z ta obrona ale jest tragiczna Berezowski i zwlaszcza Czarnecki sa bez formy wogole Czarny w kazdym meczu zawala jakas bramke powinna byc lawa biega niewiadomo gdzie pozniej go brakuje na srodku dawac Remisza
31.03.15 11:34 Wielki Stomil
przydala by sie swieza krew wracaj Remisz i Wełnicki bo niema konkurencji to i brak zaangazowania Czarnecki lawa
31.03.15 00:59 lukasszz
Mialem wrazenie,ze sedzia drkowal mecz.choc trzeba przyznac,ze mecz slaby w wykonaniu naszej druzyny,malo akcji,malo grania pilka.to co grala obrona to wiecej niz tragedia,wygladali zagubieni jak chlopcy,robili z nimi co chcieli.Mam wrazenie,ze pilkarzom brakuje motywacji,kasy nie ma,zespol ma bezpieczna pozycje w tabeli.
30.03.15 15:22 K2
Obiektywnie rzecz biorąc, ponieważ oni mieli w składzie słynnego Tsubasę, byliśmy absolutnie bez szans. Dobrze, że Wakabayashi nie dojechał.
30.03.15 11:33 RafalOKS
TYLKO STOMIL