W najczarniejszych snach nie wyobrażaliśmy sobie tak fatalnego startu nowego sezonu I ligi. Po czterech kolejkach Stomil cały czas ma zerowy dorobek punktowy. W środę (18 sierpnia 2021 r.) olsztyński zespół przegrał 0:1 z Koroną Kielce.
W porównaniu z ostatnim spotkaniem z Arką Gdynia trener Adrian Stawski dokonał zaledwie jednej zmiany. W miejsce Szymona Lewickiego od pierwszej minuty w akcji zobaczyliśmy Patryka Mikitę. Olsztyńska drużyna wybiegła w nowych strojach… biało-czarnych.
Pierwsza połowa była średnim widowiskiem. Kibice obejrzeli typową walkę pierwszoligową, głównie w środku boiska. Stomil grał podobnie jak ostatnio, czyli starał się grać solidnie w obronie i wyprowadzać groźne kontry.
Jedna z nich musiała się zakończyć bramką, ale kolejny raz w tym sezonie dobrą okazję zmarnował Łukasz Moneta. M.in. w 19 minucie po dobrym dośrodkowaniu Jonatana Strausa z głowy strzelał Mikita, ale ponad bramką. Korona odpowiedziała tylko jednym strzałem, ale też niecelnym.
Gdy wydawałoby się, że do przerwy będzie bezbramkowy remis, to w idiotyczny sposób karnego zrobił Merville Fundambu. Goście w 45 minucie wyszli na prowadzenie za sprawą Jakuba Łukowskiego.
Druga połowa zaczęła się od nerwowości w szeregach olsztyńskiej drużyny. Głupie błędy w obronie, faule ratunkowe, brak pomysłu na grę z kontry. Nie było nic widać w grze Stomilu, która dawałaby nadzieję na wywalczenie w środku tygodnia punktów.
Obraz gry nie zmienił się także po wejściu na boisko Briana Galacha. Stomil nadał grał chaotycznie i liczył chyba, że podobnie jak Korona, bramkę zdobędziemy z przypadku.
W doliczonym czasie gry, po wrzutce w pole karne, piłka trafiła w rękę jednego z obrońców Korony, ale sędzia nie zdecydował się na podyktowanie rzutu karnego.
Żaden gol do końca meczu nie padł i pierwsza w historii rywalizacji porażka Stomilu z Koroną stała się faktem.