Artykuł

Szymon Niestatek. Fot. Emil Marecki

Szymon Niestatek. Fot. Emil Marecki

Szymon Niestatek: Brakuje mi klimatu piłkarskiej szatni

11.12.22 16:22   kyn   0  

W ramach wywiadów z cyklu "Co słychać u byłych piłkarzy Stomilu?" rozmawialiśmy z Szymonem Niestatkiem. Piłkarz za długo nie grał w Stomilu, a po zakończeniu przygody z piłką, zajął się inną profesją, na tyle ciekawą, że warto to odnotować.

Szymon Niestatek zanim zadebiutował w pierwszym zespole Stomilu Olsztyn to wcześniej grał w OKS Warmia i Mazury. - Gdy zaczęliśmy grać, to Stomil jeszcze istniał - wpomina Niestatek. - Zespół po Danielu Dylusiu przejął Andrzej Biedrzycki i w meczu decydującym o awansie do III ligi w Zalewie zawodnik gospodarzy “wjechał” mi mocno w nogę i rozwalił mi kostkę.

I dodaje: - Było mało czasu pomiędzy sezonami na przygotowania, nie załapałem się na obóz i musiałem szukać sobie klubu. Dyluś poszedł do Ostródy i zaproponował mi tam granie. Po półroczu w Stomilu podzekowano trenerowi Biedrzyckiemu, który przeniósł sie do Mrągowi Mragowo i przeszedłem tam, min. z Andrzejem Kluczkowskim. Było kilku starych zawodników z Olsztyna: Andrzej Kowalczyk, Piotr Krztoń, Andrzej Roszkowski i tam fajnie nam się grało, zajęliśmy 3. miejsce w lidze.

- Większość czasu grałem w Mrągowie - mówi Szymon Niestatek. - Słynne przejazdy “Biedrzobusem”, niesamowite historie. Wspominamy to do dzisiaj, gdy się spotykamy. Wróciłem na pół roku do Stomilu i wiosną znów wróciłem do Mrągowa. Niestety trener Andrzej Nakielski mnie odstawił, powiedział, że w wieku 24 lat jestem za stary, mimo dobrych meczów, np. z Huraganem Morąg.

Które spotkania Szymonowi Niestatkowi zapadły najbardziej w pamięci? - Najbardziej wspominam mecze przeciwko Stomilowi, w barwach Mrągowii. Wiadomo, że wzbudzały w nas największe emocje. W barwach Stomilu bardzo dobrze wspominam ten wygrany 3:0 mecz z Huraganem Morąg, strzeliłem w nim bramkę, z Jackiem Gabrusewiczem dobrze grało mi się na stronie. Wspominam też półfinał Wojewódzkiego Pucharu Polski z Jeziorakiem Iława, wygraliśmy 2:1. Zawsze mecz iławską czy elbląską drużyną to były spotkania z klimatem, większymi emocjami. Dobre ekipy, nasi kibice, to się pamięta.

W 2010 roku Niestatek ponownie grał w klubie w Olsztynie, a dokładnie w OKS II Stomilowcach Olsztyn, czyli zespole rezerw ówczesnego OKS 1945 Olsztyn. - W Stomilowcach fajna ekipa się zebrała, byli beniaminkiem IV ligi. Było kilku zawodników z przeszłością Stomilowską, mieszanka doświadczenia i młodości. Miło wspominam, ale nie ukrywam, że byłem już troszkę zmęczony, bo zacząłem pracować, zacząłem też już być trenerem lekkoatletyki.

Najbardziej po zakończeniu gry w piłkę brakuje mi klimatu szatni. W Mrągowii grałem za Biedrzy, mimo, że trzeba było jeździć, to jechało się tam z przyjemnością. Szatnia była i żyła. Za początków w Stomilu były takie sytuacje, że trening był na 16, a my potrafiliśmy przyjechać na 15 i godzinę siedzieć i gadać. To było coś niesamowitego. Takie szatnie były w Stomilu, Mrągowii i Motorze Lubawa. W Sokole Ostróda juz tak nie było, tam był dziwny klimat. Szczególnie Andrzej (Biedrzycki - red.) był unikalny, potrafił zarządzać szatnia jak mało kto.

Szymon Niestatek nadal nie wyobraża sobie życia bez sportu, ale co ciekawe nie realizuje się w piłce nożnej, a w lekkoatletyce.

- Kończąc swoją przygodę z piłką nożną dostałem pracę w szkole podstawowej w Spręcowie, jako nauczyciel wychowania fizycznego. Zacząłem się bawić w sport szkolny. Ciężko było stworzyć jakiś zespół, a zawsze miałem sentyment do lekkoatletyki. Postawiliśmy na sporty indywidualne. Po dwóch latach wychowaliśmy mistrzynię województwa w biegach.

- Gdy kończyłem granie w piłkę, zastanawiałem się, co będę robił dalej. Nie wyobrażałem sobie życia bez sportu, bez emocji. Jednak ta adrenalina, w większym czy mniejszym stopniu, ale była. Szykowałem sobie już drogę, gdy grałem jeszcze w Motorze Lubawa. Zrobiłem wtedy kurs trenerski w Warszawie z lekkiej atletyki, by podnieść kwalifikacje. W 2009 roku założyłem w Dywitach klub lekkoatletyczny i do dziś pracuje jako trener. Jestem też od roku prezesem Warmińsko-Mazurskiego Związku Lekkiej Atletyki. Jestem też koordynatorem sekcji lekkoatletycznej w AZS-ie po śmierci wybitnego trenera Zbigniewa Ludwichowskiego, pełnię jego obowiązki.

- Najbardziej z tego wszystkiego czuje się trenerem, najbardziej sie w tym realizuję. Udało nam się z Dywit wychować medalistkę mistrzostw Europy do lat 18, mamy zawodniczkę, która startowała na mistrzostwach świata (Alicja Potasznik - red.). To efekt tej pracy. Miałem oczywiście momenty, że trenowałem z chłopakami piłkę, gdy była pandemia, gdzieś w lesie robiliśmy treningi motoryczne, jednak generalnie jestem po drugiej stronie jako trener, ale w innej dyscyplinie sportu. Dość nietypowo, ale temu się poświęciłem. To moje drugie, sportowe życie. Z piłki dużo wyniosłem do swojej pracy trenerskiej, właśnie od trenerów w klubach. Podejście, etos pracy, metody, to bardzo mi pomogło, wdrażam to u siebie.

- Poszedłem w tym względzie pod prąd. Zacząłem się bawić w piłke w wieku lat 12, skończyłem w wieku 30 lat. 18 lat non stop. Potrzebowałem jakiegoś nowego wyzwania i zmiany otoczenia. Myślałem najpierw, że to będzie na jakiś czas, że sobie odpocznę od piłki, może sobie do piłki wrócę. Lekka atletyka zaraziłem sie w podstawówce od naszego nauczyciela, często brałem udział w zawodach szkolnych. Zawsze mnie to kręciło, chociaż wybrałem zawodniczo piłkę, bo ona kręciła mnie jeszcze bardziej. Trenowanie lekkiej atletyki jednak wciągnęło mnie już na stałe.

Patronite Zostań patronem stomil.olsztyn.pl! Doceniasz naszą pracę? Chcesz więcej ciekawych materiałów? Wspieraj nas tutaj: https://patronite.pl/stomilolsztynpl

Tagi: Stomil Olsztyn, Łukasz Suchocki, Co słychać u byłych piłkarzy Stomilu


Komentarze

Artykuł nie został jeszcze skomentowany - możesz być pierwszą osobą!

Dodaj swój komentarz

Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz. Zaloguj się tutaj.


Zostań fanem

...i bądź na bieżąco!