Po meczu Stomilu Olsztyn z Calisią Kalisz rozmawialiśmy z obrońcą Stomilu Olsztyn Marcinem Warcholakiem.
Na koniec zgrupowania zremisowaliście 1:1 z Calisią Kalisz. Grałeś w drugiej połowie spotkania. Jak ocenisz drugą cześć spotkania?
- Ogólnie było bardzo ciężko. Było widać w naszej grze zmęczenie obozem. Prowadziliśmy po bramce Pawła Łukasika z rzutu karnego. Calisia wyrównała 1:1 po stałym fragmencie gry. Ktoś źle wybił piłkę po rzucie rożnym i zawodnik przeciwnika strzałem z 20 metrów pokonał naszego bramkarza. Piłka odbiła się jeszcze od słupka.
Jak ocenisz kończące się zgrupowanie w Jarocinie?
- Pracę wykonaliśmy w stu procentach. Było bardzo mało chwil, że lżej trenowaliśmy. Biegaliśmy, były zajęcia w hali, na sztucznej nawierzchni oraz w siłowni. Przydadzą się nam teraz te dwa dni odpoczynku.
Tradycją każdego zgrupowania jest chrzest dla nowych zawodników. Możesz już mówić o sobie jako pełnoprawny zawodnik olsztyńskiego Stomilu?
- Tak (śmiech - red.). Chrzest odbył się w środę wieczorem po sparingach. Nie będę wdawał się w szczegóły, ale było śmiesznie.