Marcel Ziemann wszedł dziś z ławki rezerwowych. Po spotkaniu z Miedzią Legnica zadaliśmy mu kilka pytań.
Wszedłeś dziś na dwadzieścia minut. Jakie miałeś zadania? Miałeś pójść do przodu, bo przebywałeś na połowie przeciwnika.
- Trener kazał mi działać dużo w ofensywnie, ponieważ lewa strona Miedzi była osłabiona. Moim zadaniem było "dobić" tę stronę.
Oprócz tego co robisz zawsze grając, czyli chodzi tu o dośrodkowania z prawej strony, to chyba trzy razy schodziłeś do środka i próbowałeś strzelić jak Robben.
- (śmiech) Tak, jak Robben...
To żarcik oczywiście... (śmiech)
- Starałem się zagrać trochę inaczej, a nie tylko dośrodkować, żeby nie być taki przewidywalny. Czasem schodziłem do środka i myślę, że w ofensywie nawet powinno się różne rzeczy spróbować zaryzykować. A nuż się uda.
Boli ta przegrana?
- Na pewno, bo przeciwnik był do pokonania. Cóż, zabrakło szczęścia. Będziemy się teraz koncentrować, aby ugrać w Mielcu trzy punkty.