Po meczu w Chojnicach rozmawialiśmy z kapitanem Stomilu Januszem Bucholcem.
Rozmawialiśmy w piątek i mówiłeś, że przyjeżdżacie do Chojnic walczyć. Niestety sama walka to za mało, bo nie stworzyliście sobie sytuacji podbramkowych.
- To prawda. Trzeba sobie stworzyć sytuacje, a my tych sytuacji za dużo nie stwarzamy. Na dodatek, w wyrównanym meczu nagle tracimy bramkę. Pierwsza bramka zupełnie niespodziewana. Niepotrzebnie się otwieramy i od razu dostajemy bramkę, która ustawia to spotkanie. druga to kuriozalny stały fragment. Piłka się znowu gdzieś odbija i spada pod nogi rywalowi. Nam jakoś nie chce tak spaść, ale myślę, że to się też odwróci. Szkoda dopiero po straconej bramce, jednej drugiej, my dopiero zaczynamy grać. Bierzemy na siebie i próbujemy czegoś więcej, bo tak trzeba grac od początku, a my to robimy dopiero jak przegrywamy. W końcu zagramy na swoim stadionie z Podbeskidziem, wszyscy na to czekamy i miejmy nadzieję, że nas to bardzo mocno poniesie.
Szkoda tego strzału Ziemanna.
- Szkoda. Bardzo fajnie zszedł do środka na prawa nogę, uderzył na poprzeczkę. Jak widać tego szczęścia na razie nie mamy, ale w piłce zawsze się ono równa zero, więc spokojnie. Musimy być konsekwentni. Poza tym te brami tracimy zupełnie z niczego. Trzecia bramka też pod nogami przeszła Marcelowi. Mamy niefart totalny na razie, ale też nie wszystko możemy zwalać na szczęście, bo musimy tez na nie zapracować. Ciężej w tygodniu i w najbliższym meczu.
Docierają do nas informacje, że w klubie powoli się wszystko układa i nie można tu zwalać na to winy.
- Nie, nie, Nie szukamy wymówek w żadnym kierunku, ale też spokojnie, ta sytuacja stopniowo się poprawia i w ogóle nie szukamy tu usprawiedliwień. Skupiamy się na tym, by poprawić elementy czysto piłkarskie i my to zrobimy.
W piątek spotkanie z Podbeskidziem i chyba najważniejsze, że jednak w Olsztynie?
- Dziękujemy naprawdę, że ten mecz jest w Olsztynie i my to przełamiemy. Prosimy tylko wszystkich kibiców o gorący doping, bo on nas poniesie na sto procent.