Po meczu Stomil Olsztyn - Kotwica Kołobrzeg rozmawialiśmy ze strzelcem jedynej bramki w tym spotkaniu - Hubertem Krawczunem.
Czwarty wygrany mecz z rzędu, to się dawno w Stomilu nie zdarzyło. Podsumuj ten mecz ze swojej strony.
- Bardzo ważny i ciężki mecz z liderem, który był bardzo mocno fizycznie nastawiony dzisiaj i w pierwszej połowie ciężko było wygrać jakikolwiek pojedynek. W drugiej połowie skorygowaliśmy nasze ustawienie, wyszliśmy mocno pressingiem, nie kalkulowaliśmy i zostaliśmy wynagrodzeni bramką. Całą drugą połowę tak naprawdę kontrolowaliśmy i myślę, że przeciwnik się nie obrazi jak powiem, że mogliśmy ten mecz zamknąć szybciej.
Dziś nie denerwowaliście kibiców do ostatnich minut gry, zwycięska bramka w twoim wykonaniu dużo szybciej.
- Mysle, że kibice będa zadowoleni, nie będa narzekać (śmiech - red.). Więc fajnie, chociaż w doliczonym czasie mogliśmy dołożyć jeszcze jedą cegiełkę, chyba nie będa jednak narzekać, jak powiedziałem.
Czwarte zwycięstwo, fajne zakończenie roku, przydałoby się jeszcze jedno.
- Jesteśmy tego świadomi, dziś będziemy się cieszyli, ale został jeszcze jeden mecz. Głęboko w to wierzę, że ten stempel ostatni postawimy, trzy punkty zdobędziemy i wrócimy. Nie będę tego ukrywał i nie skłamię, jeśli powiem, że jedziemy tam po trzy punkty, żeby jeszcze bardziej się rozgościć w strefie barażowej, a co dalej - zobaczymy.
Przerwę zimową na pewno spędzicie w strefie barażowej. To chyba fajna świadomość?
- Tak, ale nie mamy zamiaru spocząć na laurach. Liga jest taka, że dwa mecze pójdą nie po naszej myśli i zaraz może się wszystko obrócić. W każdym meczu będziemy grali o zwycięstwo, to czwarte zwycięstwo z rzędu, więc grzechem by było nie pójść za ciosem.