Po meczu sparingowym pomiędzy Stomilem a Huraganem Morąg (3:1) rozmawialiśmy z Igorem Biedrzyckim, który w rundzie jesiennej był wypożyczony do morąskiego zespołu.
Wystąpiłeś w trzeciej turze tego sparingu. Jak ocenisz swoją grę i grę drużyny?
- Jeśli chodzi o mnie, to nie chciałbym siebie oceniać. Najlepiej zrobi to sztab szkoleniowy. Jako drużyna robimy swoje. Ten sparing był świetną jednostką treningową. Na pewno mocna jednostka treningowa, ale i była w nim forma rywalizacji, zarówno z rywalem z zewnątrz, jak i wewnątrz zespołu. Jestesmy po trzech tygodniach ciężkich przygotowań, jednak wydaje mi się, że w tych meczach sparingowych nie widać aż takich obciążeń. Każdy walczy w zespole o swoja pozycje i oby tak dalej.
Zostałeś jako jedyny z chłopaków ze Stomilu, którzy zostali z wypożyczeń ściągnięci na testy przez trenera Kieresia. Jak to widzisz?
- Na razie utrzymuję się na powierzchni (śmiech - red.). Jestem od trzech tygodni w Olsztynie z drużyną, trenuję. Zdrowie dopisuje i obeszło się bez urazów. Teraz decyzja należy do trenera i działaczy.
Cały czas walczysz, żeby na wiosnę grać w Stomilu?
- Bardzo mi zależy, żeby wrócić do Stomilu. Walczę o to w każdym dniu, robię swoje i korzystam z tego okresu. Na pewno wiem, że tutaj mogę się bardzo dobrze przygotować, czy zostanę w Stomilu, czy wrócę do Morąga.
Zagrałeś dziś przeciwko kolegom, z którymi grałeś całą rundę jesienną. Na boisku chyba sentymentów nie było?
- W tym sporcie nie ma sentymentów. Grałem przez pół roku z chłopakami z Morąga, bardzo miło wspominam ten okres, ale na boisku byli po prostu moimi rywalami i nie ma przebacz. Każdy walczy o swoje.
Było chyba widać w tym meczu różnicę poziomów i Stomil zaprezentował się tak, jak powinien pierwszoligowiec?
- Wydaje mi się, że od pierwszego sparingu widać różnicę poziomów, ale to tak ma wyglądać. Stomil jest drużyną pierwszoligowa i aspiruje o pozostanie w tej lidze i w takich spotkaniach musi uwidocznić te wszystkie aspekty i nie ma innej drogi. Wiadomo, że wynik sparingu jest sprawą drugorzędna, ale poprzez wynik buduje się morale w zespole.
Na pewno nie pokusisz się o porównanie trenera Czesława Żukowskiego i Kamila Kieresia, ale już o samą intensywność i jakość zajęć cię zapytam. Chyba jest różnica i musiałeś być zdziwiony wracając do Stomilu.
- Obciążenia są inne w III-ligowym zespole. Mocno trenujemy od pierwszego dnia, ale przecież nie ma co się dziwić. Huragan to klub półprofesjonalny, dużo chłopaków pracuje, a i trenerzy mają też inne źródło utrzymania. To też nie jest tak, że ja w Morągu nic nie robiłem. Solidnie tam trenowałem i była tam rywalizacja. W I-ligowym klubie obciążenia muszą być inne i jest to zrozumiałe.
Kilka miesięcy nie było ciebie w Stomilu, ale pamiętasz poprzednie okresy przygotowania. Już od kilku osób słyszałem, że tak ciężko w Stomilu to się nie pracowało. Jak ty do tego podchodzisz.
- Ja też mam takie wrażenie. W Stomilu miałem kilku trenerów. U każdego było mocno, ale forma zajęć była odmienna. U trenera Kamila Kieresia są duże obciążenia. Wychodzę z takiego założenia, że im więcej więcej w tym okresie przepracujemy, to w lidze będzie łatwiej.
Po przyjściu do Stomilu trener Kamil Kiereś mówił, że będzie chciał podnieść poziom organizacyjny klubu i poziom wokół drużyny oraz treningów. Odczuwasz to?
- Da się odczuć lepszą organizację w drużynie oraz w klubie. Jest lepsza współpraca z OSiR-em. Jeżeli jest dobra komunikacja, każdemu zależy na dobru tego klubu, to musi to iść w dobrym kierunku.
28.01.18 11:21 Piotruś Pan
Kurcze, jak to jest, że prezes jest ten sam a każdy kto przychodzi z zewnątrz mówi o tym, że trzeba podnieść poziom organizacyjny.... to chyba trzeba zmienić prezesa skoro on sam siebie nie chce zmienić..... to żart. Igor powodzenia i walcz o swoje