Stomil Olsztyn wygrał 4:0 z GKS-em Tychy. Po meczu rozmawialiśmy z pomocnikiem olsztyńskiego klubu Łukaszem Jeglińskim.
Kluczem do zwycięstwa nad GKS-em Tychy była...
- Bardzo dobra skuteczność. Nad nią pracowaliśmy w tygodniu, ale i też nad wyprowadzaniem szybkich ataków po przechwycie piłki w środku pola. Przyniosło to dobre efekty, cieszymy się bardzo ze zwycięstwa!
Rywale zaskoczyli Was tym, że mieliście dużo miejsca do gry?
- Założenia były takie, żeby grać "z kontry", ale jeśli przeciwnik oddaje pole to trzeba to wykorzystać. Zdobyliśmy pierwszą bramkę, a potem było nam zdecydowanie łatwiej grać "z kontry". Musieli się otworzyć i w drugiej połowie mieli więcej posiadania piłki, ale nadziewali się na kontry, więc mogło jeszcze kilka bramek wpaść.
Jeszcze w ostatnich minutach mogliście podwyższyć wynik.
- Rozmawialiśmy przed meczem, że brakuje nam takiej pazerności.Rzeczywiście ta pazerność jest potrzebna, bo gdzieś wystarczyło nie podbiec 2-3 metry za akcją i wierzyć w to, że kolega da radę podbiec i zawalczyć. Tutaj nie było kalkulacji, szliśmy do końca i zamykaliśmy akcje. W tych wszystkich wywiadach i ja i trener oraz każda osoba, z którą rozmawiali dziennikarze, podkreślali tę nieskuteczność. Przed meczem, w kółku, powiedzieliśmy sobie, że zagraliśmy dobre trzy mecze i żeby to kontynuować. Tylko trzeba było poprzeć ją skutecznością.
Wybiegłeś na boisko z opaską kapitańską.
- Myślę, że dałem radę. Pod nieobecność kontuzjowanego Pawła Głowackiego zastępuję go. Widać, że dość szczęśliwie (śmiech). Mam nadzieję, że w następnych meczach też tak dobrze będzie.
Do Siedlec jedziecie po kolejne trzy punkty.
- O to będziemy grać na pewno!