Z Kamilem Zapałowskim, koordynatorem sekcji szachowej w Stomilu Olsztyn, rozmawialiśmy m.in. o sekcji szachów, wyjazdach do Olsztyna na mecze ekstraklasy, szachoboksie, mitach dotyczących dyscypliny, oszukiwaniu podczas partii, "Gambicie królowej" czy internetowych nauczycielach gry w szachy.
Czy lubi pan piłkę nożną?
- Bardzo lubię. Zresztą Stomil Olsztyn kojarzę od lat 90., jestem co prawda z Ostródy, ale moje pierwsze wyjazdy w wieku 13-14 lat były do Olsztyna na ekstraklasę. Praktycznie na każdym meczu u siebie bywałem. W Stomilu grali zawodnicy z Ostródy jak np. Dariusz Jackiewicz. Piłką nożną się interesuję, w przeszłości trenowałem w trampkarzach i młodzikach. Szachy przyszły po drodze. Kto się w latach 90. nie interesował Stomilem?! Składy znało się na pamięć, jeździło się na każdy mecz u siebie, bo rodzice nie puszczali mnie na mecze wyjazdowe, gdyż byłem niepełnoletni. Byłem bardzo zagorzałym fanem i stąd też sentyment do Stomilu. Nieraz zdarzały się różne napięte sytuacje na dworcu w Ostródzie, m.in. wymiana uprzejmości z kibicami ŁKS-u Łódź po zerwaniu zgody czy z fanami Ruchu Chorzów. Chciałbym poznać kibiców Stomilu, którzy za ten klub dali i dostali w gębę, a przy okazji chcą też pograć w szachy.
Jest takie powiedzenie: piłka nożna - spać nie można. A co można by powiedzieć o szachach? Macie jakieś swoje hasło?
- W szachach takich powiedzonek nie ma, ale mówi się o sytuacji na szachownicy, że ktoś siedzi w worku. Jak ktoś siedzi w worku albo idzie do worka, to ma przegraną pozycję na szachownicy i ma niewielkie szanse na uzyskanie choćby remisu.
Został pan koordynatorem sekcji szachowej w Stomilu Olsztyn, ale to niejedyna pana funkcja związana z szachami. Czym jeszcze pan się zajmuje?
- Od trzech lat jestem prezesem Warmińsko-Mazurskiego Związku Szachowego, od dwóch lat członkiem komisji rewizyjnej Warmińsko-Mazurskiej Federacji Sportu, a od miesiąca członkiem zarządu Polskiego Związku Szachowego.
Jaki jest pana pomysł na sekcję szachów w Stomilu?
- Mój pomysł na sekcję szachów jest taki, żeby wciągnąć przede wszystkim młodzież i dzieci, zacząć pracę u podstaw, zacząć szkolić od podstaw. Zawsze najmłodszy narybek jest przyszłością klubu. Jestem za tym, by szachy były dla wszystkich: dzieci, młodzieży i dla dorosłych. Drzwi są otwarte dla kibiców, kibiców z zagranicy, którzy są fanami Stomilu, a wyemigrowali, dlatego że planujemy prowadzić zajęcia online, więc bariera kilometrowa nie stanowi problemu. Przede wszystkim skupiamy się na szkoleniu dzieci i młodzieży, żeby za kilka lat osiągały sukcesy i coraz wyższy poziom grania. W porozumieniu z zarządem klubu ustaliliśmy, że chcemy wciągnąć zawodników, trenerów i dzieciaki z akademii, żeby myślenie logiczne, taktyczne i strategiczne wdrożyć na boisko piłkarskie. Nie wystarczy dobrze kopać piłkę i mieć żelazną kondycję, ale przede wszystkim trzeba myśleć na boisku. Po co biegać dużo, jak można nadrobić głową.
Czy odbyły się jakieś treningi?
- Treningi rozpoczniemy w listopadzie, dlatego że wszystko jest w fazie budowy. Dostosowujemy zgłoszenia, które do nas wpływają, do poziomu grup i umiejętności po to, żeby każdy znalazł odpowiedni poziom dla siebie.
Czy treningi będą płatne?
- Tak, przedstawimy koszty i opłaty. Żyjemy w świecie, w którym niczego nie dostaje się za darmo. Będą zniżki dla członków Akademii Sportu Stomil Olsztyn, dla członków klubu czy posiadaczy karnetów, by osoby związane ze Stomilem miały niższe opłaty. Natomiast zakupy sprzętu czy organizację zajęć musimy tym rekompensować.
Ile osób się zapisało?
- W tej chwili otrzymaliśmy kilkadziesiąt zgłoszeń. Wszystkie weryfikujemy, ponieważ były mailowe i w tej chwili wracają do nas formularze rejestracyjne, w których poprosiliśmy o dokładne dane, typu posiadaną kategorię szachową czy poziom umiejętności. Jest dużo osób, które grają w szachy w internecie, które nauczyły się też gry w szachy od ojca, dziadka, babci.
Czyli osoby, które nie znają ruchów poszczególnych figur także mogą się zapisywać.
- To nie jest żaden problem, to jest kwestia kilku zajęć i instruktorzy są w stanie nauczyć takiego adepta szachów.
Czy można grać tylko w turniejach jako zawodnik Stomilu, nie trenując?
- To jest bardzo częste szczególnie wśród dzieci. Najlepsze w graniu w szachy są wyjazdy, turnieje, integracje ze środowiskiem szachowym, wyjazdy wakacyjne na turnieje, natomiast bez treningu nie da się. Ale dla takich ludzi też drzwi są otwarte, jednak jeśli ktoś nie będzie trenował, to będzie odstawał od tej grupy regularnie ćwiczącej.
Sekcja szachów będzie dla każdego chętnego na wielką skalę czy będzie dążyła do selekcji i zwiększenia poziomu poprzez skupianie się na najlepszych zawodnikach?
- Nikogo nie skreślamy. Są talenty, które mniej czasu poświęcają na treningi, ale gdy trzeba skupić się na grze, to przykręcają śrubkę i dają radę.
Trenerami będą Piotr Renkowski i Adam Jordan. Co pan może o nich powiedzieć, mają doświadczenie w prowadzeniu treningów?
- To są trenerzy, którzy współpracują ze mną przy kadrze województwa młodzików, czyli z zawodnikami do lat 10. Trenerzy są bardzo młodzi, Piotr ma 26 lat, a Adam 22. Obaj są wielokrotnymi finalistami mistrzostw Polski, są instruktorami szachowymi, mają swoich uczniów, których prowadzą z sukcesami. Jestem bardzo z nich zadowolony i z progresu, który przez ostatnie 2 lata poczyniła kadra młodzików.
Czy około 2000-2250 punktów FIDE w szachach klasycznych to wynik godny uznania?
- To jest ranking FIDE. Jest to międzynarodowy ranking federacji szachowej, tzw. ranking Elo. Gdyby ktoś chciał zostać arcymistrzem, musi chociaż raz w karierze uzyskać ranking 2500, natomiast zawodnik z rankingiem w okolicach 2000 i więcej wie, o co w szachach chodzi, i z powodzeniem występuje w turniejach, jest w stanie nawiązać walkę z najlepszymi w Polsce.
Stomil ma wielu zaangażowanych kibiców. Czy w szachach dozwolony jest doping z publiczności, czy jest to niemile widziane jak np. w tenisie?
- Nie ma dopingu piłkarskiego, na sali musi obowiązywać cisza na sali gry. Ciężko to zachować, ale nie można krzyczeć, dopingować. Liczy się koncentracja zawodnika. Czasami nawet zawodnicy zwracają uwagę na rozmowy na trybunach, żeby ich uciszyć. W szachach klasycznych zwykle w ogóle nie ma kibiców na sali gry, bo jest to ograniczone przez kontrole antydopingowe, czyli kontrole elektroniczne. Wchodzi się przez specjalną bramkę, zawodnicy nie mogą wnosić telefonów na salę gry, jest wykrywacz metalu. W szachach klasycznych nie ma czegoś takiego, by kibice byli obecni na sali gry. Inaczej jeśli chodzi o turnieje w szachach szybkich i błyskawicznych, tam zdarzają się zawody otwarte dla publiczności.
Czy istnieje coś takiego jak szachoboks?
- Tak, jest taka dyscyplina łącząca szachy i boks.
A kiedy w niej się w mordę wali?
- Dokładnych zasad nie znam, generalnie nie pamiętam, czy pierwsza jest partia szachowa, czy walenie po dziobie. Piotr Renkowski, który w Stomilu jest instruktorem, jest legendą szachoboksu w naszym województwie, zresztą z sukcesami na arenie ogólnopolskiej (śmiech - red.). O szachoboksie najlepiej więc opowiedziałby on sam, jest rewelacyjnym szachistą i bokserem.
Wspominał pan, że jest prezesem związku. Czy dla dobra dyscypliny w województwie powstanie takiej sekcji jak w Stomilu to może być szansa? Im więcej trenujących w ramach związku, tym większa siła przebicia.
- Mieszkamy w takim województwie, w którym klubów szachowych jest relatywnie mało. Mamy zaledwie 18 klubów szachowych, inne województwa jak: śląskie, małopolskie, dolnośląskie mają tych klubów po 40, 50, 60 - to widać jaka jest skala porównawcza. To jest pokłosie tego, że nasze województwo ma mniejszą liczbę mieszkańców i jest słabiej zurbanizowane. Inne też są środki samorządowe, inaczej tamte kluby funkcjonują i mają więcej młodzieży, którą mogą zachęcić. Dla naszego związku każdy klub, który chce szkolić młodzież, jest na wagę złota. Mamy kilka klubów, które oprócz opłacenia składki członkowskiej niczego nie robią. Jest też kilka osób, które spotykają się w zamkniętym gronie, natomiast nie widać pracy u podstaw i nie ma zawodników w przedziale 7-10 lat, których by wyszkolono i którzy by jeździli na turnieje w województwie czy eliminacje do mistrzostw Polski. Klub można założyć w każdym mieście, sekcję szachową także. Ale powstaje pytanie: co dalej? Jeśli ma to polegać tylko na opłacaniu składki do związki, to niewiele przynosi naszemu województwu i związkowi pod kątem rozwoju sportowego. Jesteśmy rozliczani z punktów Systemu Sportu Młodzieżowego i na ich podstawie uzyskujemy fundusze z Warmińsko-Mazurskiej Federacji Sportu na podstawie liczby zdobytych punktów. Najważniejsze są sukcesy dzieci i młodzieży oraz sport wyczynowy. Szachy to też mniejsze ośrodki, gdzie panowie raz w tygodniu spotykają się, żeby pograć, natomiast my idziemy w kierunku jak Stomil, by mieć jak najwięcej narybku młodzieżowego. Co nie znaczy, że nie zależy nam na tym, by dorośli nie grali.
Jeśli chodzi o dzieci, to będzie rywalizacja z uczniowskimi klubami sportowymi.
- Tak, będzie rywalizacja, natomiast dzieci nie tylko w mieście, ale w całym powiecie jest tak dużo, że każdy znajdzie coś dla siebie. W Stomilu nie zamykamy drogi osobom, które trenują w innych klubach, wręcz przeciwnie - chcemy współpracować z innymi klubami i zależy nam na dobru Stomilu przede wszystkim, ale chcemy współpracować, a nie rywalizować.
Jakie są największe bolączki szachów w województwie z perspektywy związku?
- Brak funduszy. Im więcej klubów funkcjonuje, tym więcej środków do związku wpływa. Drugą jest brak zaangażowania klubów w życie środowiska szachowego. Nie mówię o wszystkich, bo większość przyzwoicie funkcjonuje, ale część to tzw. "martwe dusze", które nie działają, ale pracujemy nad tym.
Jakie kluby szachowe są najlepsze w województwie? Czy mamy szachistów, którzy mogą rywalizować ze ścisłą czołówką w Polsce?
- Mamy kluby, które mają pojedynczych zawodników, którzy są medalistami lub finalistami mistrzostw Polski. Mamy też mistrzów drużynowych województwa, którzy mają wyrównane składy. Z lepszych są to kluby olsztyńskie, UKS Uzdowo, MLKS Ostródzianka Ostróda. One funkcjonują bardzo prężnie. Do tego mamy kluby w Elblągu, jak np. UKS Skoczek Elbląg, do tego LZS CKTiS Biskupiec. Podzieliłbym te kluby na dwie grupy: kluby funkcjonujące w świecie juniorskim, seniorskim oraz kluby mające indywidualnych zawodników na wysokim poziomie, ale nieposiadające drużyny.
Szachy jako sport nie cieszyły się w Polsce dużą popularnością. Nadal pokutują za powszechne mity, że to gra dla starych ludzi w parku, dla nerdów, wielkich mózgów, nudna, skomplikowana i wyciszająca. Jak uświadamiać ludzi, że te stereotypy niekoniecznie odpowiadają rzeczywistości, jeśli sami nie spróbowali gry w szachy?
- Świat zmienił się w latach 90. i wtedy też zaczęły się zmieniać szachy. Teraz mamy boom na szachy, jest wielu streamerów w internecie, szachy stały się widowiskową grą dzięki szachom szybkim i błyskawicznym, które bardzo szybko odzwierciedlają sytuację na szachownicy. W latach 60., 70. i 80. była to walka Stanów Zjednoczonych z państwami zza żelaznej kurtyny. W tej chwili to się zmieniło, pojawiły się fundusze, środki, pojawili się młodzi zdolni gracze z nowych krajów. W Polsce medialność szachów zawdzięczamy Janowi-Krzysztofowi Dudzie i drużynie narodowej, która zdobywała medale na szachowych olimpiadach.
Powiedzenie o refleksie szachisty można więc już oddać do lamusa.
- Od razu to zdementuję. Chciałbym, żeby każdy miał taki refleks jak szachista przy partii blitza, czyli szachów błyskawicznych, w której mamy 3 minuty i 2 dodawane po ruchu sekundy. Zawodnicy wykonują ruchy na sekundzie, na dwóch. Trzeba ruch wykonać, musi być on przemyślany, trzeba wcisnąć zegar, a partia trwa 30, 40 posunięć, a czasami nawet 80. W 3 minuty z doliczeniem czasu wykonać tyle posunięć to nie jest łatwa sprawa. Chciałbym, by refleks szachisty miała większość osób.
Wielu ludzi uważa, że próg wejścia w szachy jest zbyt wysoki, tzn. zasady są bardzo trudne i potrzeba być bardzo mądrym. Jakie rady dałby pan komuś, kto waha się, by zacząć? Jak go przekonać do spróbowania gry w szachy?
- To też jest mit. W szachy grają dzieci, takie 4-, 5-letnie potrafią już wykonywać posunięcia. Szachy są w przedszkolach, szkołach podstawowych, więc nie trzeba mieć mądrości i być myślicielem, by to opanować. W dalszym etapie rozwoju trzeba posiedzieć, popracować, żeby dojść do przyzwoitego poziomu.
Szachy polegają na rywalizacji z jednym przeciwnikiem. A jak radzić sobie z porażką, gdy ogra nas dziecko, które nie sięga do stołu?
- To jest piękne w szachach, że wiek nie ma znaczenia. Mamy dzieci, które mają lat 10 czy 11, a ja z nimi nie miałbym szans. Dorosły poradzi sobie z porażką, bardziej trzeba nastawić dziecko do porażki i je nauczyć przegrywać. 7-, 8-latkowie grają w mistrzostwach Polski, więc trzeba dziecko przygotować na porażkę. Szachy uczą szacunku do przeciwnika, gry fair, przyjmowania porażek z godnością. Tu różnie bywa, dziecko może czuć presję, mimo że rodzice i trenerzy jej nie nakładają, może samo od siebie oczekiwać. Dorosły sobie poradzi. Może grać raz w tygodniu przez godzinę, a dziecko może trenować 3 razy w tygodniu. Bardziej patrzymy na rankingi. Czasami dziecko ma ranking 1500, a dorosły 1300.
Obecnie w Internecie pełno jest poradników dla początkujących do gry w szachy? Czy trzeba i czy warto trenować na żywo z trenerami, jeśli można mieć niemal to samo bez wychodzenia z domu, bez straty czasu i pieniędzy?
- Można się nauczyć z Internetu, ale także z książek. Nie ma samouka, zawsze ktoś kogoś gdzieś uczył. Najczęściej dziadek uczył wnuki. Nie polecałbym nauki gry z samego Internetu. Dużo jest trenerów prowadzących zajęcia, ale nic nie zastąpi kontaktu bezpośredniego z trenerem czy instruktorem.
Sporo szachistów nagrywa teraz poradniki w Internecie. Olgąda pan? Kogo z nich by pan polecił?
- Naszym wiodącym streamerem jest Pan Szachuś, czyli Krzysiek Budrewicz z Olsztyna, który ma bardzo wielu fanów i świetnie uczy dzieci. Jego z całą pewnością mogę polecić każdemu, kto chce nauczyć się podstaw i rozwinąć swoje umiejętności, to Pan Szachuś jest odpowiednią osobą, która potrafi zainteresować młodzież i dzieci szachami.
Widzi pan możliwość współpracy z takimi twórcami jak np. Marianczello czy Pan Szachuś w ramach Stomilu?
- Tak. Jeżeli mamy taki potencjał w województwie, to powinniśmy go wykorzystywać. Będę rozmawiał z jednym i drugim panem, żeby współpracować w mniejszym lub większym zakresie.
Obecnie w szachy w każdej chwili można pograć w Internecie, więc ze znalezieniem rywala nie ma problemu.
- Można grać przez 24 godziny na dobę, a nawet dłużej. Mamy dwie bardzo duże platformy: Lichess i Chess.com. Są to serwisy ogólnoświatowe dostępne dla każdego chętnego, który kiedy tylko chce może rozegrać partię szachową z osobą z Chin, z USA czy z Europy. Zawsze znajdziemy tam przeciwnika do gry. Możemy wybrać tempo gry, kolor bierek.
Co jest obecnie największą bolączką szachów?
- Największą bolączką jest to, że szachy nie są dyscypliną olimpijską. PZSzach pod koniec grudnia zorganizował mistrzostwa świata w szachach szybkich i błyskawicznych na Stadionie Narodowym. Wszyscy chwalili organizację. Chciałbym dożyć czasów, by szachy były dyscypliną olimpijską. Rozumiem, że nie jest to zbyt atrakcyjny sport, ale szachy szybkie mogłyby zawitać w formule igrzysk olimpijskich.
Nie ma pan wrażenia, że w codziennym internetowym graniu jest dużo oszustów, którzy podpierają się silnikiem szachowym?
- W Internecie jest to piętnowane. Lichess i Chess.com mają swoje algorytmy, które analizują ruchy zawodników. Możemy wykonać np. 20 posunięć książkowych, ale gdy później w trakcie gry komputer wykryje, że ktoś się posiłkuje silnikiem, to od razu dostaje bana i jest wykluczony. W trakcie pandemii były turnieje rozgrywane przez Internet i było to rygorystycznie sprawdzane. Oszuści zawsze będą tam, gdzie się pojawiają pieniądze. W szachach na żywo są kontrole antydopingowe. Ostatnio np. zawodniczkę z rankingiem 2400 zdyskwalifikowano z turnieju, ponieważ znaleziono przy niej słuchawki do telefonu, których zapomniała zostawić przed wejściem. Nie oszukiwała, ale przez roztargnienie została usunięta z rywalizacji. Czołówka światowa nie myśli o oszukiwaniu i ci, którzy chcą do niej dołączyć, też tego nie będą robić.
To jak się ma to w takim razie do afery z Hansem Niemannem?
- Jeżeli nikt nikogo nie złapał za rękę, to jest to trudne do udowodnienia. Chodziło o sytuację z Magnusem Carlsenem, który odmówił gry i po dwóch posunięciach poddał partię. Nie wiem. Nie mogę się wypowiadać, bo nikt go za rękę nie złapał.
Tylko że on w przeszłości przyznał się do oszukiwania.
- Doświadczeni szachiści i arcymistrzowie są w stanie to wyłapać. Bo jeżeli gram z zawodnikiem na jakimś poziomie i on nagle wykonuje ruchy, które są na poziomie dużo wyższym, to jest to podejrzane. Ale dopóki nie mamy dowodów, to możemy gdybać. Carlsen miał wątpliwości, być może było coś na rzeczy. Ale za rękę nikt człowieka nie złapał. Mam nadzieję, że doping elektroniczny nie występuje w czołówce światowej mimo wspomnianej przez pana sytuacji.
Dlaczego kobiety słabiej grają w szachy?
- Wydaje mi się, że są to uwarunkowania genetyczne. Kobiety inaczej funkcjonują niż mężczyźni. Jestem ojcem zawodniczki i to widzę. Kobiet gra mniej. Zawodniczki dojrzewają i mają lepsze i gorsze dni, co wpływa na motywację i jakość treningu. Mężczyźni są lepiej przystosowani do tej gry. Każdy się nad tym zastanawia. Bardzo dużo kobiet rezygnuje w czasie przejścia z juniorki młodszej do starszej, do tego dochodzi mała konkurencja, mała rywalizacja niż u mężczyzn.
Serial "Gambit królowej" mocno wpłynął na szachy? Podobał się panu?
- Tak, jestem też miłośnikiem historii i pod tym kątem go oglądałem. Z punktu widzenia szachowego to wszystko musiało być okrojone ze względu na długość odcinków. Serial podobał mi się, bo pokazywał dominację radziecko-amerykańską. Dzięki niemu było zwiększone zainteresowanie ze strony rodziców i dzieci. Miało to pozytywny oddźwięk na pewno nie tylko w polskim środowisku.
Trochę mało wychowawcza była ta produkcja, która pokazywała, że żeby dobrze grać w szachy, trzeba brać tabletki (śmiech - red.).
- No, tak... Ja tego nie popieram. O ile córce mógłbym taką szachownicę narysować na suficie, ale z tabletkami byłbym ostrożny.
Mój ulubiony szachista...
- Kibicuję polskim szachistom z kadry narodowej. Z województwa - nasz arcymistrz Igor Janik, ze świata - Magnus Carlsen, historycznie - Garri Kasparow, jemu zawsze kibicowałem. To był taki zawodnik, który zawsze robił różnicę i który nawet dwa lata temu powrócił na turnieje międzynarodowe, ale wyszło to, o co pan mnie na początku pytał: nie trenował, przegrał chyba większość partii i grał bez sukcesów.
Czy Jan-Krzysztof Duda zostanie szachowym mistrzem świata?
- Życzę mu tego. Jeśli będzie ciężko trenował, ma szansę. Zagrał teraz w turnieju pretendentów, ale wydaje mi się, że jeszcze daleka droga przed nim.
Kto oprócz Carlsena czy Dudy w przyszłości będzie mistrzem świata?
- W przyszłości powinien zostać nim któryś szachista z Indii. Mają pokolenie szachistów bardzo młodych, mają po 16-18 lat i rankingi po 2700. Celowałbym w to, że ktoś z Indii będzie faworytem, ewentualnie pojawi się ktoś z Chin.
Debiut, który polecam początkującym...
- Poleciłbym albo partię szkocką, albo partię hiszpańską. A czarnymi...? Może inaczej, polecałbym ogólnie granie e4-e5. Generalnie wszystko po e4-e5.
Dymy na szachownicy czy gra pozycyjna?
- Za młodego dymy na szachownicy. Trzeba kąsać...
Widzę, to biję!
- Dokładnie! Nie, to też nie (śmiech - red.). Nie zawsze. Trzeba grać ofensywnie, otwarte szachy, nie zamykać pozycji, szczególnie gdy ma się 7-10 lat. Ale dzieci tak grają.
Gra na sztuczki, gambity, pułapki - warto czy nie?
- Na początku przynosi to efekt, ale w dłuższej perspektywie niewiele wnosi. Jeśli ktoś gra na pułapki i błędy przeciwnika, to wielkiego sukcesu w przyszłości mu nie wróżę.
Gdybym mógł zrobić jedną rzecz w szachach, żeby ulepszyć dyscyplinę, to byłoby to...
- Podnoszenie poziomu organizacji turniejów i poziomu gry zawodników.
26.10.22 21:45 waldi812
Trochę w tej 30stce grałem, więc byłoby co opowiadać. Ale teraz Bogdan już się chyba nie udziela z takich czy innych względów. W każdym razie to były ciekawe czasy.
26.10.22 20:37 Adaśko
@waldi, bardzo miło tak powspominać. :-) A Bogdan to człowiek legenda, he, he! :-)
26.10.22 20:01 waldi812
Ja przestałem grać 2 lata wcześniej, ale pamiętam ligę szkolna w relaksie, do Kowalewa też jeździłem, tyle że wcześniej i też grałem w Trzydziestce pod patronatem Bogdana ;) Jeden koleżka z Olsztyna w Kowalewie poznał żonę i już tam został:)
26.10.22 19:09 Adaśko
Byłem zawodnikiem UKS Trzydziestka Olsztyn na przełomie XX i XXI w., a kilka turniejów faktycznie zaliczyłem, ale bez większych sukcesów. :D Grywałem np. w "elektroniku" na Bałtyckiej czy w Kowalewie Pomorskim. No i oczywiście w tzw. Lidze Szkolnej w Hotelu "Relaks", gdzie co miesiąc grało się 5 partii w tempie 20 min. na grę na jednym z trzech poziomów rozgrywkowych, z awansami i spadkami. "Trójkę" zrobiłem w Kętrzynie w grudniu 2001 r., a "dwójkę" we wspomnianym Kowalewie w 2002 r. I zaraz po tym przestałem grać, bo pojawiły się inne obowiązki i pasje. Jednak zawsze bardzo miło wspominam ten czas i tych Ludzi. :-)
26.10.22 15:20 waldi812
Adaśko a grałeś w jakichś klubach, turniejach? W latach 90tych II kategoria wśród juniorów to było coś, u nas w województwie wśród seniorów Kandydat to był max, z tytułem mistrza na palcach jednej ręki można było policzyć. Ale to były zupełnie inne czasy, trochę jak w piłce, alkohol lał się strumieniami.
26.10.22 12:55 Adaśko
Chylę czoła za ten wywiad i pomysł w ogóle. Szachy jako szkoła logicznego myślenia i kultury na wysokim poziomie mogą stanowić jeden z fundamentów budowy stabilnego klubu jako całości. Mogą też połączyć sportowców, organizatorów i kibiców. Trzymam kciuki za powodzenie tej inicjatywy. Swoją drogą sam kiedyś dojechałem do II kategorii (1800). Dziś grywam już tylko dla przyjemności, granie na serio (turniejowe) wymaga poświęcenia znacznej ilości czasu na trening. ;-)
26.10.22 07:17 tomaso
Ciekawa rozmowa dwóch miłośników szachów i piłki nożnej. Bardzo ciekawa
25.10.22 21:40 Kot
Stomil wygrał!
25.10.22 21:32 Emilozo
Kto wygrał? Chodzi o zdjęcie do wywiadu.
25.10.22 20:23 waldi812
Z szachami trochę jak z piłką, dawniej miały więcej uroku, nie wszystko było tak zmechanizowane. Pamiętam jak Kasparow grał z Deep Blue i wtedy to był szok, że komputer może ograć arcymistrza. Dzisiaj człowiek nie ma szans z maszyna. Taki Michaił Tal, którego partie polecam, dawny mistrz świata, nie miałby szans przy obecnej analizie komputerowej i znajomości debiutów do 30 posunięcia. Dawniej szachy były bardziej spontaniczne, było więcej improwizacji, ale ogólnie znajomość gry przyda się wszystkim, również piłkarzom.