Na początku tygodnia do sztabu szkoleniowego Stomilu Olsztyn dołączył Piotr Klepczarek. Wychowanek olsztyńskiego klubu będzie m.in. odpowiedzialny za analizę rywala.
Wracasz do domu, ale już w innej formie. Przechodzisz na drugą stronę barykady i będziesz asystentem trenera w Stomilu.
- Formy już nie ma (śmiech - red.). Forma sportowa już mi nie jest potrzebna. Bardzo się cieszę, że dostałem szansę od trenera Piotra Zajączkowskiego i zacząłem pracę od poniedziałku (19. sierpnia - red.). Dużo pracy przed nami, przed całym sztabem, ale też przede mną. Mam kilka dodatkowych zadań, oprócz tego, co będę robił w procesie treningowym przy pierwszym zespole i analizy naszego zespołu i rywali. Do tego będę prowadził zajęcia indywidualne z młodymi zawodnikami, z zawodnikami, którzy mniej grają i potrzebują więcej treningu i kontrolę zawodników ze starszych grup juniorskich, w kontekście ich gry w przyszłości w pierwszym zespole.
To spory zakres obowiązków i jest co robić.
- Spory, ale na to się umówiliśmy z zarządem klubu i mi to bardzo odpowiada, bo nie przyjechałem po to, by przesiadywać na plaży miejskiej, tylko po to, by pracować. Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że moja praca przyniesie efekty. Moja i całego sztabu, bo wszyscy na to pracujemy.
Z tego, co wiem, przygotowałeś solidną analizę przed wygranym meczem z Sandecją. Czyli jakiś swój wkład w to zwycięstwo masz?
- Bardzo mały. To co my robimy, to staramy się zminimalizować błędy do minimum. To na co mamy wpływ, to chcemy nad tym pracować. To są takie dodatki, ale najważniejsze jest to, co robią zawodnicy na boisku. To, czy my przedstawimy przeciwnika, swoje założenia, to jest jedno, a drugie to jest to, co zawodnicy zrealizują na boisku . W meczu z Sandecją wywiązali się ze swoich zadań świetnie, tak, że trzy punkty zostały w Olsztynie i to jest najważniejsze. To jest malutki wkład, ale właśnie po to pracujemy, by zawodnicy mieli jak największy komfort pracy.
Mecz wyglądał tak, jak miał wyglądać. Sandecja miała prowadzić grę, wy ją rozbijać i jak najszybciej strzelić bramkę.
- Idealnie by było, gdyby każdy mecz się tak dla nas układał. Strzelić w miarę szybko bramkę na prowadzenie, to duży handicap dla zespołu. Mecz się świetnie ułożył, ale to był początek spotkania i wszystko zaczęło się dziać od strzelonej bramki i zawodnicy wykonali ogromną pracę i dla nich właśnie za to największy szacunek się należy.
Gra z Sandecją chyba wyglądała lepiej niż ta w Opolu? Tam przetrzymanie piłki po strzelonej bramce nie istniało i było sporo błędów.
- Chciałbym mówić tylko o ostatnim meczu. Tak samo jak zwycięstwo, tak samo mecz przegrany, to jak najszybciej chcemy odciąć i myśleć o kolejnym kroku. Mogę mówić o meczu z Sandecją, bo on był najważniejszy. Wszystko, co trenowaliśmy, wszystko co robiliśmy, jaką pracę włożyliśmy, było pod kątem tego meczu. Zawodnicy świetnie się wywiązali ze swoich zadań, zadań defensywnych, bo Sandecja stworzyła bardzo mało klarownych sytuacji, a to jest bardzo solidny zespół.
Wiadomo, że graniczy z niemożliwością całkowicie odciąć rywala od stwarzania sytuacji. Przy takich Stomil miał też troszeczkę szczęścia.
- Szczęście sprzyja lepszym, a my to szczęście sobie ciężko wypracowaliśmy. Szczęście nie bierze się znikąd, fart bierze się znikąd. Na szczęście trzeba sobie mocno zapracować. Uważam, że na to szczęście zapracowaliśmy i na nie zasłużyliśmy.
Jak będzie wyglądało to spotkanie z Chrobrym? To chyba jednak nie będzie łatwy mecz?
- Zdecydowanie. Nawet przez myśl nikomu nie przechodzi, że możemy tam pojechać i wygrać mecz na stojąco. To, że akurat nie zdobywają punktów, to my się tym w ogóle nie interesujemy. Tabela na początku sezonu jest bardzo złudna, jest rozegranych dopiero kilka kolejek, więc nie przykładamy do tego żadnej wagi. najważniejsze jest to, co my będziemy chcieli zrobić. Od zakończenia meczu z Sandecją rozpoczęliśmy realizację planu działania na kolejny mecz, bo po to jest odnowa biologiczna, musimy się jak najszybciej zregenerować, bo czeka nas też długa podróż. Chrobry to naprawdę solidny zespół i nikomu nawet przez chwilę nie przejdzie przez myśl, że może być lekko. Jedziemy z szacunkiem do rywala, ale też z przekonaniem o naszej wartości.
Z szacunkiem do przeciwnika, ale chyba jedziecie po czwarte zwycięstwo z rzędu?
- Z szacunkiem podchodzimy zawsze, ale czy będziemy grali z liderem, czy ostatnim zespołem z tabeli, to zawsze będziemy grali o trzy punkty. Taka jest liga, my mamy takie założenia, mamy swoje cele i marzenia i będziemy do nich dążyć. Zdecydowanie w każdym meczu będziemy walczyli o trzy punkty.
U trenera Jacka Magiery zajmowałeś się również analizą meczów i rywala? Miałeś też treningi z kadrą?
- Dokładnie tak. Praca w kadrze różni się jednak od pracy w klubie. W kadrze polega przede wszystkim właśnie na analizie, na obserwacji. Na co dzień jeździliśmy i obserwowaliśmy przeciwników, :przygotowywaliśmy dla nich prezentacje, rozmawialiśmy z nimi. Na boisku spotykaliśmy się tylko na zgrupowaniach, więc dwa razy w ciągu półrocza. Praca w klubie to przede wszystkim praca na boisku, a reszta to dodatek.
Jest w Stomilu szereg młodych zawodników, którzy pukają do pierwszego zespołu. Kiedy np. taki Baran czy Serbintowicz będą w pełni przygotowani do gry w I lidze?
- Będziemy robić wszystko żeby pomóc tym zawodnikom w pełni przejść proces z piłki juniorskiej do seniorskiej. To bardzo ważny moment w ich życiu, w piłkarskiej karierze. Ja pamiętam jak tutaj byłem młody i trenowałem w Stomilu. Wtedy też mi starsi zawodnicy pomagali. Teraz ja sobie postawiłem taki cel, żeby tym najmłodszych jak najwięcej pomóc. Zależy nam na tym, żeby nie tracili formy piłkarskiej w takim tygodniu jak ten gdzie przełożony został mecz rezerw Stomilu. Nie można ich zaniedbać i cały sztab nad tym pracuje.
Koki Hinokio zadebiutował w I lidze. On rzeczywiście technicznie młodych chłopaków w zespole przerasta? Tylko musi popracować nad siłą?
- Dał zdecydowanie dobrą zmianę. Wykonał to czego od niego wymagaliśmy. Ma swoje rezerwy i będziemy nad tym pracować.