Po meczu Arki Gdynia ze Stomilem Olsztyn rozmawialiśmy z olsztyńskim zawodnikiem Grzegorzem Lechem.
Jak smakuje zwycięstwo w Gdyni?
- Zwycięstwo zawsze smakuje tak samo dobrze. Tutaj każdy ma zawsze ciężką przeprawę. My wyszliśmy z tej walki zwycięsko i bardzo się cieszymy. Był to ciężki mecz, Arka stworzyła sobie bardzo dużo sytuacji. Chociaż może nie takich klarownych "setek", ale siała zamęt w naszych szeregach. My broniliśmy się jak Chelsea z Barceloną, gdzie postawili autobus i ośmioma zawodnikami bronili się, my tak zrobiliśmy i przyniosło to rezultat. Gdyby Żwir i Nishi wykorzystali swoje sytuacje, to zwycięstwo byłoby większe. Gra w defensywie dzisiaj dobrze wyglądała, ale musimy popracować nad grą w ataku w momencie gdy jesteśmy przy piłce.
Jako były piłkarz Arki mocniej się mobilizowałeś na to spotkanie?
- Miałem delikatny stresik i adrenalina była podwyższona. Było to widać w pierwszej fazie meczu, gdzie dobrze nie wszedłem w grę. Miałem trzy niedokładne podania, po jednym Siemaszko miał dogodną sytuację, dobrze, że "Bubu" (Piotr Skiba - red.) obronił. Potem złapałem swój rytm. Była walka i zaangażowanie. Napędzaliśmy się nawzajem: Ja, Arek Czarnecki, Tomek Wełna i Dawid Szymonowicz. Taką czwórkę stworzyliśmy, żeby jak najmniej piłek przechodziło przez środek. W drugiej połowie wychodziło to bardzo dobrze.
Ta sytuacja z pierwszej połowy, kiedy Piotr Skiba i Paweł Łukasik wybronili szalik jeszcze bardziej waz zmobilizowała i spowodowała, że byliście w tym spotkaniu jeszcze mocniejsi?
- W przerwie powiedzieliśmy sobie, że tak jak walczyliśmy o szalik, tak w drugiej połowie będziemy walczyć o dobre imię tego klubu i o siebie nawzajem. Nie możemy dopuścić, żeby piłka wpadła do naszej siatki. I tak to wyglądało w drugiej połowie, że każdy "jeździł na dupach" i walczył o to, żebyśmy nie stracili tej bramki. To nam przyniosło szczęście, ale my na to szczęście ciężko pracowaliśmy.
Gdynia, to był najbliższy wyjazd. Wyjechaliście na ten mecz dzień wcześniej. To także miało wpływ na zwycięstwo.
- Zgodzę się z tym. Czujesz się wtedy bardziej profesjonalnie. Wiesz, że będzie posiłek, będzie czas na sjestę. Ja wiem, że to brzmi dziwnie dla kibice, ale to serio ma wpływ na wynik. Wiadomo, że można przegrać i po takich przygotowaniach. Wtedy jednak nikt nie ma do siebie pretensji, że coś zaniedbał. Powinniśmy iść w takim kierunku, bo to przynosi efekty. Wspólnie spędzony czas jeszcze bardziej nas zmobilizował.
Teraz mecz z Kluczborkiem i kolejne zwycięstwo?
- Kibice inaczej sobie tego nie wyobrażają. Kibice Arki też sobie nie wyobrażali nic innego jak zwycięstwo z nami. Piłka nożna jest przewrotna i trzeba szanować każdego przeciwnika. Mecz z Kluczborkiem będzie ciężki, dlatego musimy popracować nad grą w ofensywie. Będziemy się wybraniać, ale musimy się skoncentrować i stwarzać sobie więcej sytuacji bramkowych.
24.10.15 23:17 Joe Black
"W przerwie powiedzieliśmy sobie, że...Nie możemy dopuścić, żeby piłka wpadła do siatki rywala" no fakt, w drugiej połowie nie strzelił Stomil bramki ;) ps. brawo Stomil, gramy dalej!!