Rok 1999 olsztyńscy piłkarze rozpoczęli od wygranej z Katowicami, niestety było to jedyne zwycięstwo pod wodzą trenera Romualda Szukiełowicza. Potem przyszły cztery porażki, (trzy w lidze, jedna w Pucharze Polski) i trener musiał się wyprowadzić z Olsztyna. Jego zastępcą został... Mieczysław Broniszewski.
Popularny "Kaszana" powrócił do stolicy Warmii po krótkim pobycie we Wronkach. W małym wielkopolskim miasteczku, znanym z zakładu karnego, trener nie odsiadywał żadnego wyroku. Pobyt we Wronkach, związany był z jego pracą w roli pierwszego szkoleniowca, tamtejszej Amici. Broniszewski zdążył poprowadzić swoich podopiecznych do wygranej ze Stomilem 3:0 (eliminując nas praktycznie już z rozgrywek Pucharu Polski) i przyjechał gasić pożar w Olsztynie.
Pierwszy mecz pod wodzą nowego/starego trenera, zakończył się po naszej myśli i Ruch musiał wracać z Olsztyna bez punktów. Niestety wyjazdowe spotkanie z Łódzkim Klubem Sportowym, to Stomil kończył jako przegrany. Spadek do drugiej ligi, wydawał się realnym scenariuszem, a każdy mecz do końca sezonu, zapowiadał się jako mecz o wszystko. Tak było również gdy 18 kwietnia biało-niebiescy podejmowali zabrzańskiego Górnika. By myśleć o utrzymaniu, spotkanie ze śląskim zespołem należało wygrać. Goście w przedmeczowych wywiadach zapowiadali ,że z Olsztyna wyjadą z punktami, by przesądzić los Stomilu, a tym samym pomóc innym śląskim klubom, walczącym o utrzymanie.
Na trybunach atmosfera była dosyć nerwowa, przedsezonowe zapowiedzi o budowie silnego klubu, odeszły w niepamięć, a wiara w sukces na koniec sezonu malała. Całe szczęście, że piłkarze w siebie wierzyli i od pierwszej minuty spotkania z Górnikiem, dominowali na boisku. Gdy w 27 minucie czerwoną kartką został ukarany zawodnik gości Rafał Kocyba, wydawało się, że wkrótce piłka trafi do bramki zabrzan. Jak zwykle szwankowała skuteczność i dopiero pod koniec pierwszej części spotkania za sprawą bramki strzelonej przez Aidasa Preiksaitisa Stomil objął prowadzenie. W drugiej części meczu, obraz gry nie ulegał zmianie, gospodarze kontrowali grę i dążyli do podwyższenia prowadzenia. Jednak piłka nie zawsze bywa sprawiedliwa, gdy w 84 meczu bramkę dla gości strzelił, Grzegorz Lekki, wydawało się, że spotkania nie wygramy. W tym momencie zacząłem wątpić w utrzymanie w lidze. Skoro grając u siebie nie jesteśmy w stanie pokonać słabszego tego dnia zespołu, to nie ma co liczyć na punkty w innych meczach.
Na szczęście inni kibice mieli więcej wiary niż ja, mimo nie najwyższej frekwencji na trybunach, piłkarze musieli słyszeć ich doping i to jak wierzą w wygraną. W 89 minucie prośby kibiców zostały wysłuchane, wprowadzony 10 minut wcześniej, wychowanek Stomilu, Krzysztof Kowalczyk strzelił drugiego gola, trybuny oszalały ze szczęścia. Wynik utrzymał się do końca spotkania. Trzy punkty oczywiście nie zapewniły utrzymania w lidze, ale dały nadzieję,że nie wszystko jest jeszcze stracone. Stomil wygrał kolejne spotkanie strzelając bramkę w końcówce meczu, pokazując, że piłkarze przychodzą, odchodzą, ale charakter klubu pozostał ten sam.
Cdn.
Łukasz Żukowski
10.10.16 18:07 PittBull
Pamietam bramkę Krzysia Kowalczyka która wpadła od strony zegara ,tam tez znajdował się Młyn Stomilu.Piękne czasy.
10.09.14 17:22 F.R.T.
był 2 szturmy przy 2 meczach z Żabskimi jeden właśnie jak padał deszcz :) roku nie pamiętam
08.09.14 20:50 Joe Black
Wtedy taki zajebisty deszcz padał i wjazd do żaboli na sektor był?
08.09.14 20:40 czerkasow
Ja z tego meczu zapamiętałem "latające ławki" z SBN na sektor żabojadów :)
08.09.14 17:29 Piekarz/OKS
A tak na marginesie: wie ktoś co porabia Krzychu Kowalczyk?
08.09.14 16:53 Joe Black
"Ruch musiał wracać do Olsztyna bez punktów" Mały błąd: "z Olsztyna".