Po meczu rundy wstępnej Pucharu Polski z Wartą Sieradz rozmawialiśmy z napastnikiem Stomilu Olsztyn - Arturem Siemaszko.
Waszym obowiązkiem było wygrać mecz z beniaminkiem III ligi - Wartą Sieradz.
- Zgadzam się z tobą, ale taka jest piłka. Robiliśmy, co mogliśmy, ciężko mi coś na gorąco więcej powiedzieć. Zawiodła skuteczność, sam do siebie mam pretensje, bo kilka sytuacji miałem. Gdyby przy odrobinie szczęścia jedna piłka wpadła, to byśmy teraz byli szczęśliwi. Sami sobie nawarzyliśmy tego piwa.
Kibice byli zdziwieni, że nie wyszedłeś w podstawowej jedenastce. Rozbudziłeś nadzieje trzema bramkami w sparingu z Sokołem Ostróda.
- Rozmawiałem o tym z trenerem Tomaszem Asenskim. Ja dość późno (czwartek - red.) dojechałem na obóz i to by było nie fair wobec kolegów z drużyn gdybym zagrał od początku. Dzisiaj od początku grał Tomek (Zahorski - red.). Nie strzelił bramki, ale wywiązał się ze swojej roli. Trochę długo dogadywałem się w Olsztynie i dzisiaj wyszedłem po przerwie. Wracamy teraz do domu i musimy ciężko pracować. Liga już za dwa tygodnie.
W meczu z Wartą Sieradz nie grałeś na szpicy, a byłeś ustawiony za Tomkiem Zahorskim. Która pozycja ci bardziej odpowiada?
- To zależy od przeciwnika, ale w tym meczu nie miało to takiego znaczenia, bo znajdowałem sobie sytuacje, które bardzo często kończą się bramką.
Powracasz do Stomilu po trzech latach. Ostatnio grałeś w drużynach juniorskich, teraz już w seniorach.
- Przyszedłem tutaj, żeby regularnie grać. Nie można mówić o odbudowaniu formy, bo w Zagłębiu Lubin dobrze mnie przygotowano do gry.
W jednym z starciu ucierpiałeś. Co się stało?
- Dostałem w kostkę, ale nic poważnego mi nie jest.`