Tylko jeden punkt dopiszą sobie olsztynianie po meczu z jedną z najsłabszych drużyn II ligi wschodniej, GKS-em Jastrzębie. Zawodnicy OKS-u grali tak, jakby chcieli, lecz nie mogli. Brak sytuacji strzeleckich znalazł odzwierciedlenie w wyniku. W stolicy Warmii i Mazur kibice nie zobaczyli żadnej bramki.
Bezbłędnie w obronie grały obydwie drużyny, co wpłynęło na jakość widowiska. Gra toczyła się głównie w środku pola, a wszyscy przebywający na boisku piłkarze nie znajdowali pomysłu na wyprowadzenie akcji. OKS i GKS grały przede wszystkim z kontry, jednocześnie szczelnie pilnując dostępu do własnej bramki. W pierwszej połowie nad bramką strzelał Tomasz Aziewicz, a Paweł Podhorodecki zmarnował indywidualną akcję po minięciu trzech rywali.
Świetnie w bramce gospodarzy po raz kolejny spisywał się Daniel Iwanowski, który już trzeci mecz z rzędu nie wpuścił bramki z gry (w środę został pokonany po strzale Pawła Łukasika z rzutu karnego - red.). Niesieni fanatycznym dopingiem w drugiej połowie olsztynianie nawet zdołali umieścić piłkę w bramce jastrzębian, lecz sędziowie podjęli decyzję o przyznaniu gościom rzutu wolnego za zderzenie z bramkarzem w obrębie pola bramkowego. Do końca meczu cofnięci zawodnicy GKS-u Jastrzębie murowali dostęp do własnej bramki, a defensywnie usposobiona drużyna Zbigniewa Kieżuna za wolno rozgrywała ataki pozycyjne, by znaleźć choć jedną lukę w obronie rywali.
Wynik bezbramkowy nie jest spełnieniem marzeń olsztynian. Zawodnicy zdali sobie sprawę, że zawiedli. Był to trzeci mecz OKS-u bez strzelonej bramki z kolei. Może warto zacząć grać dwoma napastnikami przeciwko drużynom z dołu tabeli?
Autor: kom