Po meczu Stomil Olsztyn - Olimpia Grudziądz rozmawialiśmy z pomocnikiem olsztyńskiego klubu Pawłem Wojowskim.
Wszedłeś na zmianę po to by wzmocnić atak Stomilu i po twoim i Karola Żwira wejściu coś się w końcu zaczęło dziać.
- Daliśmy niezłą zmianę. Zagrałem do Karola, on strzelił bramkę, potem ja miałem jeszcze sytuację, ale była taka naprawdę intuicyjna. Było jeszcze dwóch zawodników obok mnie i Patryk Kun wstrzelił mocną piłkę w pole karne i nie zdążyłem ustawić stopy. Nastrzelił mnie. Minimalnie i było by 2:3 i moglibyśmy jeszcze wyciągnąć remis. Ciężko coś powiedzieć. Tracimy za dużo bramek i nie chcę obwiniać tylko obrony, tylko cały zespół. Jesteśmy źli na siebie, ale są jeszcze dwa mecze i musimy jutro wstać, iść na trening i wywalczyć punkty w najbliższych dwóch spotkaniach. Musimy wziąć się w garść, przeanalizować mecz, wyciągnąć z niego konsekwencje i zapomnieć o nim. Musimy walczyć, nic innego nam nie zostało.
Zwycięstwo z Bytovią powinno przypieczętować wasze utrzymanie.
- Dokładnie. Chcieliśmy dzisiaj to zrobić, bo warunki do gry mieliśmy naprawdę dobre. Nie wiem jak inni, ale ja czułem się dobrze i psychicznie i fizycznie. Mieliśmy kilka sytuacji i teraz w Bytowie idziemy na wojnę. Oni walczą o swoje, my walczymy o swoje i z tego pola bitwy musimy wyjść zwycięsko. Nie ma innej opcji. Trzeba zapewnić utrzymanie, żeby był spokój.
Momentami, jeszcze gdy nie było cię na boisku, Stomil nie miał pomysłu na dobrze zorganizowaną obronę Grudziądza.
- Całego meczu nie oglądałem, bo się rozgrzewałem. Wiadomo, że widziałem tylko urywki, bo gdy grzejesz się z boku, to skupiasz się na ćwiczeniach, a nie na tym, co dzieje się na boisku. Z tego co zauważyłem, to Olimpia była naprawdę dobrze zorganizowana w obronie i chyba nie bez przyczyny mają tyle punktów i walczą o awans. Są dobrą drużyną i pokazali to na boisku.