Piłkarze Stomilu Olsztyn sprawi niespodziankę w Łodzi i wygrali z miejscowym ŁKS-em. Obydwie bramki w spotkaniu strzelił napastnik Patryk Mikita. Było to pierwsze zwycięstwo na wiosnę olsztyńskiego klubu.
Do tego momentu olsztyński zespół rozegrał na wiosnę dwa spotkania. Najpierw zremisował w Kielcach z Koroną, a ostatnio przegrał na własnym obiekcie z Widzewem Łódź. Olsztyński szkoleniowiec po tym meczu mówił, że jego drużyna zagrała dobre spotkanie, realizowała założenia, ale niestety nie przyniosło to punktów. Przed meczem zapowiadał, że w Łodzi nie stoją na straconej pozycji i jadą wywalczyć komplet punktów.
Na potwierdzenie słów tego, że z Widzewem Stomil zagrał dobrze, Stawski wystawił identyczną jedenastką na mecz z ŁKS-em. Olsztyński szkoleniowiec miał ten komfort, że nikt nie cierpi w drużynie na żadnej uraz, a także nikt nie musi pauzować za żółtą kartkę.
Taktyka na to spotkanie była do przewidzenia, czyli Stomil miał się skupić na solidnej defensywie, nie stracić głupio bramki i poszukać swojej szansy na strzelenie gola z kontry. Tylko jak się później okazało kluczem do zwycięstwa były dobrze rozgrywane stałe fragmenty gry.
ŁKS mógł objąć prowadzenie już w 30 sekundzie, ale zawodnik gospodarze za lekko strzelił głową i Kacper Tobiasz pewnie złapał piłkę. Jeszcze przy stanie 0:0 Mateusz Bąkiewicz z 20 metrów trafił w poprzeczkę. Do bramki co prawda trafił piłkarz ŁKS-u, ale był na spalonym. Stomil objął prowadzenie w ostatniej minucie pierwszej połowy. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, piłka znalazła się na 25 metrze, na strzał zdecydował się Jakub Kisiel, piłka po rykoszecie trafiła na 7 metrze pod nogi do Patryka Mikity. Napastnik Stomilu idealnie wykończył sytuację i mógł w narożniku boiska celebrować z kolegami kolejne trafienie w 1 lidze.
W drugiej połowie Stomil miał zdecydowanie łatwiej bronić korzystnego wyniku, bo przez pół godziny grał w przewadze jednego zawodnika. W 60 minucie po analizie VAR sędzia Jacek Małyszek z Lublina wyrzucił z boiska zawodnika gospodarzy Nacho Monsalve. ŁKS napierał i chciał za wszelką cenę zdobyć bramkę. Stomil co chwilę wychodził z groźnymi kontraatakami. Tobiasz nie miał za dużo pracy, ale jak już musiał się wykazać, to bronił bardzo pewnie. W 86 minucie wynik spotkania ustalił najlepszy strzelec Dumy Warmii - Patryk Mikita (było to jego 8 trafienie), który z 10 metrów trafił prosto w okienko! Piłka w polu karnym znalazła się po dobrym dośrodkowaniu w pole karne Wojciecha Reimana.
- Bardzo mocno cierpieliśmy na boisku, ale ja na odprawie mówiłem, że tak będzie - powiedział na konferencji prasowej Adrian Stawski, trener Stomilu. - Dobrze przeanalizowaliśmy, grę ŁKS-u. Byliśmy dobrze przygotowani fizycznie, to było widać do samego końca. Cieszę się bardzo, bo drugi raz tu jestem i drugi raz wygrałem, wcześniej z Bytovią. ŁKS miał w pierwszej połowie więcej z gry, ale to my zdobyliśmy bramkę do szatni. W drugiej połowie szkoda tych kontr, bo trochę ich było. Odbieraliśmy piłkę i wychodziliśmy z kontrami. Drugą bramkę zdobyliśmy po stałym fragmencie gry. W meczu z Widzewem mieliśmy ich dużo i wzięliśmy sobie to ze sztabem szkoleniowym do serca i mocno nad tym pracowaliśmy. My tak naprawdę bardzo dobrze już z Widzewem zagraliśmy. Powiedziałem swoich chłopakom, że w kolejnym meczu będzie bardzo dobrze. Byłem zbudowany tym spotkaniem, mimo porażki.
Przed Stomil teraz intensywny tydzień. Już w środę drużyna rozegra zaległe spotkanie z GKS-em Jastrzębie (środa, godz. 18:00), a na zakończenie tygodnia w niedzielę o godzinie 15:00 z Górnikiem Polkowice. To będą bardzo ważne spotkania w kontekście utrzymania w I lidze, bo wiem olsztyńska drużyna zagra z drużynami, które są niżej w tabeli od Stomilu.