W sezonie 1999/2000 Stomil miał wreszcie dołączyć do ligowej czołówki. Ówczesny sponsor klubu, firma "Halex", rozpieszczała olsztyńskich piłkarzy oferując im wysokie kontrakty i premie. Jednak mimo starań władz klubu w kwestiach poprawy sytuacji finansowej klubu, OKS ciągle nie mógł się równać z ligowym krezusem, czyli Wisłą Kraków.
Krakowianie w 1998 roku z ligowego średniaka, przemienili się w potentata. Nie było to spowodowane jakimś niespotykanym wysypem talentów piłkarskich w grodzie Kraka. Za sukcesami "Białej Gwiazdy" stały pieniądze nowego sponsora klubu - "Telefoniki". Sezon 1998/99 przyniósł krakusom tytuł mistrza kraju, a różnica między Wisłą, a drugim w tabeli Widzewem Łódź na koniec sezonu wynosiła aż siedemnaście punktów. Wygranie ligi nie oznaczało jednak możliwości, startu w europejskich pucharach. Po tym jak jeden z wiślackich kibiców, podczas meczu Pucharu Uefa z AC Parma, rzucił nożem we włoskiego zawodnika, Dino Baggio, UEFA wykluczyła Wisłę na rok z kontynentalnych rozgrywek.
Brak międzynarodowych spotkań, krakowianie chcieli powetować poprzez wygranie po raz kolejny ligowych rozgrywek. Pierwsze pięć spotkań sezonu 1999/2000 zakończyło się wygraną Wisły, w szóstej kolejce wiślacy zremisowali ze szczecińska Pogonią. 28 sierpnia w ramach siódmej kolejki ekstraklasy piłkarze Wisły zmierzyli się w Olsztynie ze Stomilem i to goście byli faworytem tego spotkania. Olsztynianie w poprzedzających mecz z Wisłą kolejkach, zanotowali trzy wygrane, jeden remis oraz 2 porażki. Szczególnie porażka 0:3 w Szczecinie z Pogonią była brzemienna w skutki dla jednego z naszych piłkarzy. Bramkarzowi Jarosławowi Bako zarzucono, że jego słaba dyspozycja podczas meczu z Pogonią, wynikała z niezbyt sportowego sposobu przygotowywania się do spotkania.
Po tym zdarzeniu, Bako musiał opuścić drużynę, na nieszczęściu kolegi skorzystał Zbigniew Małkowski, który od spotkania z Lechem Poznań, stał się pierwszym bramkarzem Stomilu. Pojedynek "Biało-niebieskich" z Wisłą rozpoczął się od ataków gości. Szczególnie aktywni byli Tomasz Kulawik i Ryszard Czerwiec. Jednak ich strzały albo mijały bramkę, albo były bronione przez Małkowskiego. Dopiero około 30 minuty gospodarze zaczęli odgryzać się Wiśle. Pierwszy groźny strzał na bramkę strzeżoną przez Artura Sarnata oddał Paweł Holc. Przed przerwą dobre sytuacje na strzelenie bramki mieli też Łukasz Gorszkow i Marcin Szulik, jednak nikomu nie udało się umieścić piłki w siatce.
Pierwsza część meczu zakończyła się bezbramkowym wynikiem. Drugą połowę lepiej rozpoczęli olsztynianie. Cezary Kucharski dwukrotnie był bliski pokonania Sarnata. Jednak by zobaczyć pierwszą bramkę trzeba było czekać do 64 minuty. Chwilę wcześniej Tomas Ramelis został sfaulowany w polu karnym przez Kazimierza Węgrzyna. Za to zdarzenie arbiter spotkania podyktował jedenastkę, zamienioną na gola przez Bartosza Jurkowskiego. Po strzeleniu bramki olsztynianie uwierzyli w pokonaniu Wisły, pod bramką Sarnata działo się zdecydowanie więcej niż pod bramką Małkowskiego. Niestety Aidas Preiksaitis i Marcin Szulik marnowali doskonałe sytuacje. Więcej szczęścia miał Mariusz Jop, który w 87 minucie doprowadził do wyrównania. Rozgrywający bardzo dobre spotkanie olsztynianie nie byli już niestety w stanie odpowiedzieć kolejną bramką. Przed meczem, remis uznano by za sukces OKS-u. Chyba jednak każdy kibic opuszczający tego dnia stadion, uważał, że to był "tylko" remis. Galaktyczna jak na polskie warunki Wisła powinna w Olsztynie przegrać, a wywiozła jeden punkt.
30.09.14 19:33 Piekarz/OKS
To prawda... Lata lecą, pamięć niekiedy zawodzi, ale z przyjemnością czyta się te wspomnienia i wraca do złotych czasów. Brawa dla autora i AVE Stomil!
30.09.14 11:39 kujaw22
Nieco abstrahując od tematu - pamiętam, że wtedy byłem na meczu z rodziną z Dobrego Miasta i jak pomyślę sobie, że żeby dziś ich wyciągnąć na mecz to musieliby sobie najpierw wyrabiać jakieś badziewne profile, robić zdjęcia i dopiero wtedy byłaby możliwość kupienia biletu to z pewnością im by się nie chciało. A kupienie biletu na mecz powinno być proste jak kupno biletu do kina... Po samym meczu z Wisłą (oprócz przemoczonych do ostatniej nitki ciuchów) Mariusza Jopa kojarzyłem tylko z powiedzeniem, które ktoś rzucił po straconej bramce "Jop jego mać".
30.09.14 11:18 przem85
Jurkowski podchodzi do karnego, nie patrzy na Sarnata ... strzela... a bramkarz ,,sprawdza wode,, ;) piłka leci w sam środek odbija się od pięty bramkarza i GOL! Sarnat miał potem pretensje że sędzia (Czyżniewski?) nie zapytał go przed karnym czy ten jest gotowy. Ja tak samo dziwaczniejszego karnego nie widziałem. Po meczu Jurkowski powiedział że ktoś już nie pamiętam kto powiedział mu że jak nie będzie wiedział gdzie strzelać to żeby walił w środek. Można by napisać o meczu Stomil - Widzew 2-2 dwa razy Kucharski wyrównywał. Jedna bramka z rzutu wolnego. To też był super mecz. Na krytej tyle ludzi że nawet na schodach nie było gdzie usiąść. Złote czasy.
29.09.14 23:27 maniek86
Sarnat miało być (słownik) :) zukinio, czytamy czytamy
29.09.14 23:25 maniek86
Wtedy to Wisła się cieszyła z remisu:) Karny kuriozum. Sanatorium czekał na drugi gwizdek chyba wtedy. Młodzi niech pooglądają skrót meczu i zobaczą ile ludzi w deszczu na stadionie było:) te szybkie kontry Stomilu były świetne :)
29.09.14 23:08 zukinio
dzięki za komentarze, przynajmniej wiem, że ktoś te moje wypociny czyta..nie wszystko się już niestety dokładnie pamięta, pewnie każdy opisałby te mecze z innej perspektywy, ale chyba każdy czytający z chęcią by znów taki STOMIL oglądał
29.09.14 22:40 A.
Szacun za te cotygodniowe opisy, jestem wiernym czytelnikiem. Niby człowiek był i pamięta... ale fajnie poczytać to z innego punktu widzenia. Czekam na kolejne opisy, pzdr.
29.09.14 22:28 1945
Jeden z pamietnych meczy. Bardzo skromny opis jak na wydarzenia. Osiemnastka na ten mecz to wg mnie najsilniejszy sklad jaki kiedykolwiek wystawilismy. Karny broniony przez Sarnata, zapamietany na cale zycie. Sarnat robi unik przed pilka,a Jurkowski strzela w niego i jakims cudem pilka wkreca sie w bramke. Nigdy nigdzie nie widzialem czegos podobnego. Bramka Jopa po podaniu faulujacego Zajaca. Obecnie tylko w angielskiej lidze nie gwizdze sie tego jako faul. Na trybunach prawie komplet. masa fajnych plucien na luku. Nawet celtyk. Kaczmarek na lawce, z drugiej strony Smuda. Mamy takie mecze pamietne, jak Widzew 1:0 po strzale Dylusia, czy Legie 3:3. Ten jest najslynniejszym z Wisla. W tamtym sezonie nie przegralismy u siebie ogrywajac min Legie. Na wyjazdach bylo slabo ale klepnelismy Lecha. To byly jeszcze czasy gdy przyjezdzalismy do Plocka i cale miasto przychodzilo :) Lige pozamiatal Olisadebe, a my zaczelismy po tym sezonie powolny zjazd az do rozwiazania.