To, co trzykrotnie nie udało się Andrzejowi Nakielskiemu, Jerzemu Budziłkowi przyszło całkiem niełatwo. OKS Olsztyn na własnym boisku po niezwykle emocjonującym meczu pokonał Jezioraka Iława 2:1. W derbach regionu górą nie tylko olsztyńscy piłkarze, ale także kibice, którzy nie szczędząc gardeł, przez pełne 90 minut żywiołowo dopingowali swoich piłkarzy. Po raz kolejny fantastyczną oprawę przygotowała grupa UltraStomil.
Ale początek meczu raczej przypomniał olsztynianom trzy koszmary: 0:4, 0:4 i 0:1. Już w szóstej minucie dośrodkowanie z rzutu wolnego na bramkę zamienił były piłkarz Stomilu, Arkadiusz Klimek, który nieupilnowany przez Tomasza Aziewicza strzałem głową w krótki róg pokonał Daniela Iwanowskiego. I w pierwszej połowie na tym należy zakończyć opisywanie akcji Jezioraka pod bramką OKS-u, bo to gospodarze w pierwszej części mieli miażdżącą przewagę, której nie potrafili zamienić na bramki. Doskonałe okazje marnowali raz po raz Grzegorz Lech (strzał z pola bramkowego zupełnie niecelny), Łukasz Wróblewski (w sytuacji sam na sam z Tomaszem Staniszewskim nie trafił w bramkę), Paweł Łukasik (bardzo dobre uderzenie z rzutu wolnego z trudem sparował bramkarz gości), a także Daniel Michałowski, Grzegorz Piesio czy Paweł Alancewicz. Co kilka minut niezmiernie kotłowało się pod bramką Jezioraka, jednak żaden z zawodników nie był w stanie wepchnąć futbolówki do bramki. Wreszcie nadeszła długo wyczekiwana 33. minuta. W ogromnym zamieszaniu na bramkę uderzał Grzegorz Piesio, lecz piłka spadła pod nogi Grzegorza Lecha, a ten technicznym strzałem w okienko wyrównał stan meczu. Do końca pierwszej połowy już równie ciekawie nie było, jednak w międzyczasie padły jeszcze dwie bramki: Aziewicz strzelił gola głową z dwóch metrów, jednak sędzia dopatrzył się faulu, a po drugiej stronie piłkę do własnej bramki po dośrodkowaniu z rzutu rożnego wpakował Iwanowski, lecz ta wcześniej wyszła za linię końcową.
W drugiej połowie równie ciekawie już nie było, obie drużyny grały bardzo ostro, co spowodowało, że sporo pracy mieli masażyści (boisko opuszczali m.in. Alancewicz i Dariusz Frankowski). Po raz kolejny sporo ożywienia w szeregi OKS-u wprowadził Mateusz Różowicz, który zmienił Łukasika. I to właśnie 18-letni napastnik zdobył swoją czwartą bramkę w lidze: po dośrodkowaniu z prawej strony chytrze uderzył na bramkę Tomasza Staniszewskiego, ale mimo ofiarnej interwencji piłka wtoczyła się za linię bramkową. Ten gol wprawił kibiców w ekstazę, a ci jeszcze głośniej dopingowali swój zespół, który do ostatniej minuty dzielnie walczył o utrzymanie korzystnego rezultatu. Nie zmienił tego nawet dobry strzał w krótki róg Tomasza Radzińskiego, bo zwycięsko z tego pojedynku wyszedł Iwanowski. W 90. minucie czerwoną kartkę (za drugą żółtą) zobaczył Klimek i mimo prowokacji, do szatni schodził "czule" żegnany przez olsztyńską widownię.
W ważnych meczach nieistotny jest styl gry drużyny, liczy się tylko zwycięstwo. OKS pokazał jednak charakter, znowu udowadniając wszystkim niedowiarkom, że gra się do końca. Jeziorak nie zaprezentował nic, z czego ich nowy trener mógłby być dumny. Nieumiejętność wykonywania stałych fragmentów gry (dwukrotnie rzutów rożnych i trzykrotnie wrzutów z autu), rozgrywania ataku pozycyjnego oraz ciągła gra z kontry na dość wolnych napastników, nie mogła przynieść iławianom trzech punktów.
Autor: kom