Wiele osób przed meczem wzięłoby remis i jeden punkt w ciemno, jednak po 90 minutach pozostał mały niedosyt. Szkoda tym bardziej, że żadnej z drużyn nie udało się trafić do siatki rywala, choć oba zespoły na to zasłużyły.
Olsztyńska ekipa spisywała się dobrze przede wszystkim w ataku, ale tylko do 16. metra, aczkolwiek w obronie grała nonszalancko i trochę niepewnie. W pierwszej połowie obie drużyny miały szanse na objęcie prowadzenia, ale na przeszkodzie stały ich umiejętności strzeleckie. Najlepszą okazję Pelikan Łowicz przed przerwą przeprowadził po błędzie Arkadiusza Kopruckiego, lecz napastnik gości w sytuacji sam na sam z Danielem Iwanowskim trafił wprost w bramkarza OKS-u. W zespole gospodarzy w pierwszej połowie na skrzydle szalał nowy nabytek Grzegorz Piesio. To on przeprowadził najgroźniejsze akcje prawą stroną, które jednak nie zostały zamienione na gole. W pierwszych 45 minutach wspaniałe okazje zmarnowali m.in. Paweł Alancewicz, który nie potrafił pokonać golkipera rywali głową z pięciu metrów, i Daniel Michałowski, bo po wspaniałym rajdzie fatalnie uderzył lewą nogą.
W drugiej połowie inicjatywę przejęli goście, którzy nie potrafili pokonać Iwanowskiego. Swoje szanse na bramki mieli za to zawodnicy OKS-u, ale Łukasz Suchocki w zamieszaniu nie potrafił skierować piłki do bramki, Łukasz Wróblewski uderzył minimalnie obok prawego słupka, a strzał Pawła Łukasika z narożnika pola karnego z trudem wybronił bramkarz gości.
Bardzo dobre spotkanie rozegrał Piesio, zawiedli przede wszystkim zmiennicy. Kilka tysięcy kibiców oglądających to spotkanie przy głośnym dopingu zapamięta to spotkanie na długo. Szkoda tylko, że do poziomu kibicowania nie dostosowali się piłkarze, grając co najwyżej przeciętnie.
Autor: kom