Stomil Olsztyn ostatni raz wygrał ostatniego dnia sierpnia. Od tego momentu kibice czekają na wygraną swojego zespołu, wiara w drużynę, jest coraz słabsza, bo w sobotnie popołudnie stadion przy al. Piłsudskiego 69a świecił pustkami.
Szkoleniowiec Piotr Gurzęda w tym meczu nie mógł skorzystać z dwóch podstawowych obrońców. W spotkaniu z GKS-em Bełchatów czwartym żółtym kartonikiem napomniany został Mateusz Pajdak. Poważnego urazu doznał za to Mateusz Jońca, który ma naderwane więzadło w lewym kolanie. Gotowy do treningów będzie dopiero w styczniu. Na prawej stronie obrony wystąpił Piotr Jakubowski, a na lewej Eryk Kosek. Na ławce rezerwowych zasiadł m.in. Jakub Frączak, który powrócił do składu po pauzie za żółte kartki.
Goście bardzo szybko wyszli na prowadzenie w tym spotkaniu. Młodzieżowiec Przemysław Klugier stracił piłkę w środku pola, Pelikan wyszedł z kontrą, Adrian Dudziński wpadł w pole karne i uderzył celnie w światło bramki. Michał Małecki zdołał jeszcze sparować tę piłkę, ale ta uderzyła w słupek i wpadła do siatki.
W 36 minucie było już 2:0 dla Pelikana po kolejnej kontrze. Pojedynek z Kacprem Falkowskim przegrał Adam Paliwoda i zawodnik gości w sytuacji sam na sam pewnie pokonał Mateusza Małeckiego. Jeszcze przed przerwą Piotr Gurzęda wprowadził nowych zawodników: na boisku pojawili się Tamaz Babunadze, Fronczak oraz Jakub Bałdyga. W doliczonym czasie gry Stomil zdobył kontaktową bramkę - z rzutu karnego gola strzelił Gruzin Banunadzie. Arbiter spotkania jedenastkę podyktował za zagranie ręka w polu karnym.
Stomil w drugiej połowie zaczął grać odważniej i wykazywał więcej ochoty do gry ofensywnej, ale żadna akcja nie zakończyła się golem na wagę remisu. Po jednym z uderzeń Denisa Gojki piłka zatrzymała się na poprzeczce. Do tego, niestety, od 63 minuty olsztyński zespół musiał grać w osłabieniu, bo drugą żółtą kartkę w tym meczu obejrzał Piotr Łysiak. Jakby tego było mało, w 77 minucie Jakub Fronczak odepchnął rywala bez piłki i obejrzał bezpośrednią czerwoną kartkę.
- Ciężko coś mądrego po takim meczu szalonym powiedzieć, natomiast w pierwszej połowie byliśmy tłem dla przeciwnika i generalnie to, co mieliśmy w planach robić, w dużej mierze tego nie robiliśmy. W drugiej połowie zaczęło to wyglądać lepiej i sytuacje sobie tworzyliśmy, no to dwie kartki, które spowodowały, że ciężko było coś, tak naprawdę, zrobić, mając dwóch zawodników mniej w polu. To chyba tyle. jedyne co, to stanę w obronie zawodników, bo uważam, że grając w 8 przeciwko 10, ja przynajmniej, widziałem w nich wolę walki, chęć pójścia wysoko, by gdzieś tam piłkę odebrać i coś zrobić. Natomiast wiadomo, że może nie wszyscy tak wyglądali, nie wszyscy też nie są może w dobrej dyspozycji fizycznej, będziemy to analizować, ale na ten moment tyle mam do powiedzenia.