Nie sprawił Pan sobie prezentu urodzinowego w postaci zwycięstwa z Concordią.
Rzeczywiście, w piątek skończyłem 26 lat i wygrana z Concordią byłaby wspaniałym upominkiem. Trudno, nie udało się. Szkoda, że straciliśmy pierwsze punkty, tym bardziej, że wcale tak nie musiało być. Mieliśmy bardzo dobre sytuacje do strzelenia goli, ale nic z nich nie wyszło. Ponadto straciliśmy bramkę, która nie powinna paść. Remis w tym spotkaniu byłby najbardziej sprawiedliwym wynikiem. Stało się inaczej, ale kiedyś ta porażka musiała nadejść. Chyba już od dłuższego czasu taka myśl nie dawała nam spokoju.
Jedna przegrana oznaczała dla OKS stratę pozycji lidera....
Już przed sezonem mówiło się, że nasza grupa jest nieobliczalna. Patrząc na inne wyniki można śmiało to potwierdzić. Każdy może wygrać z każdym, przecież my też, w niektórych spotkaniach mieliśmy sporo szczęścia. W tabeli wyklarowała się pierwsza szóstka, która nadaje ton tym rozgrywkom. Jedno zwycięstwo może wywindować zespół o kilka pozycji wyżej, podobnie jest z przegranymi. Zresztą, przekonaliśmy się o tym na własnej skórze.
Zawsze gra Pan jako środkowy obrońca, ale w sobotę pod koniec meczu mogliśmy widzieć, jak Tomasz Zakierski radzi sobie z przodu...
Podobnie było w meczu z Dolcanem Ząbki, w którym też przegrywaliśmy 0:1, ale wówczas udało nam się zremisować [po bramce strzelonej przez Marka Śnieżawskiego z rzutu karnego - red.]. Chcieliśmy powtórzyć taki sam wariant, jednak tym razem nie byliśmy już tak skuteczni. Choć trzeba przyznać, że było bardzo blisko. Nie chcę rozpamiętywać tej porażki, tylko skoncentrować się na kolejnych spotkaniach.
W następnym tygodniu zmierzycie się na wyjeździe z Drwęcą Nowe Miasto Lubawskie.
W tym klubie spędziłem kilka ładnych sezonów. Przez ostatnie pół roku byłem nawet grającym szkoleniowcem tego zespołu. Z jednej strony mam sentyment do Drwęcy, ale tylko poza boiskiem. Na nim reprezentuję barwy OKS.
Źródło: Gazeta Wyborcza