Pański zespół ma ciągłe problemy ze znalezieniem miejsca do gry. Czy nie irytuje to pana?
- Już mi ręce opadają z tego powodu. Na szczęście udało nam się ciężko wywalczyć boczne boisko przy ulicy Piłsudskiego na rozgrywanie meczów i jeden trening w tygodniu, będziemy mogli także rozegrać kilka spotkań na głównej płycie. Nie możemy już korzystać z boiska przy ulicy Warszawskiej, gdyż nowy komendant nie wyraził na to zgody. Pozostałe treningi musimy przeprowadzać w parkach. Myślimy też o tym, żeby dojeżdżać do okolicznych miejscowości, jak choćby Klewek. Ciągle szukamy jakiegoś rozwiązania. Ostatnio mieliśmy spotkanie z prezydentem Olsztyna Jerzym Małkowskim i prezydent zapewnił nas, że będziemy mieli własne boisko. Mamy już nawet upatrzone miejsce na ulicy Janowicza. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Łatwo się nie poddamy.
Widać, że praca z młodzieżą to pana pasja.
- Na pewno. Wiedziałem, że nie będę wybitnym piłkarzem. Chciałem mieć zajęcie w przyszłości, więc założyłem szkółkę już w trakcie kariery zawodniczej. Mogę nawet powiedzieć, że jestem lepszym trenerem niż piłkarzem. Moim marzeniem jest to, żeby stworzyć w Olsztynie klub młodzieżowy oparty na zdrowych zasadach. Żeby trener nie zajmował się innymi organizacyjnymi sprawami, bo obecnie jestem kierownikiem, sprzątaczką i menadżerem. Szkoda, że teraz futbol w naszym regionie wymiera, najlepsi zawodnicy z mojego zespołu musieli odejść. Niektórzy mieli do mnie o to pretensje, ale co miałem im zaproponować? Dalszy ciąg trenowania w parku lub czwartą ligę? Przecież tymi piłkarzami się tutaj nie interesowano. Nawet sam Arek Czarnecki przyznał, że nikt z Olsztyńskiego Klubu Piłkarskiego się z nim nie kontaktował.
Czy sądzi pan, że pańscy byli podopieczni poradzą sobie w ekstraklasie?
- Myślę, że tak. Grają w sparingach, są w szerokiej kadrze swoich zespołów, trenerzy ich chwalą. Arek Czarnecki zrobił olbrzymi postęp w ostatnim roku. Wcześniej jeździł na konsultacje młodzieżowej reprezentacji Polski i się nie łapał do składu. Teraz jest kapitanem drużyny Michała Globisza. Z kolei Adrian Mierzejewski był wolny, mały, chudy. W starciach z lepiej zbudowanymi rówieśnikami nie miał szans. Ja jednak na niego stawiałem, bo wiedziałem, że to materiał na dobrego piłkarza. Chłopak zmężniał, nabrał szybkości i gra w pierwszej lidze. A nigdy żaden trener nie powoływał go do kadry Polski. Od ośmiu lat moi chłopcy trenują jak zawodowcy i jestem pewien, że gdybyśmy mieli optymalne warunki to jeszcze więcej grałoby w ekstraklasie.
Na Zachodzie 18-latek w podstawowym składzie nie robi na nikim wrażenia. W Polsce w dalszym ciągu rzadko który trener daje młodym szansę. Jakie są tego przyczyny?
- U nas jest złe szkolenie. Na piłce młodzieżowej się znam i wiem co mówię. Trenując juniorów trzeba patrzeć perspektywicznie, jak choćby w przypadku Mierzejewskiego. Nie można nastawiać się na jeden konkretny sukces. Nawet jak zdobyliśmy trzecie miejsce w mistrzostwach Polski, to nie było najważniejsze. Ucząc chłopaków stawiam przede wszystkim na technikę, rozgrywanie krótkich podań, a nie bezmyślną kopaninę. Niestety większość trenerów młodzieżowych stawia na siłowy, atletyczny futbol. Tak grając może uda im się wygrać parę meczów, ale nie tędy droga.
Młodzi piłkarze korzystają z klubu fitness należącego do Pawła Charbickiego.
- Przy okazji chciałbym bardzo podziękować Pawłowi za to, że możemy korzystać z jego lokalu. Moi zawodnicy już od trzech lat ćwiczą aerobik pod okiem profesjonalnych instruktorów. Jest to bardzo ważna rzecz dla koordynacji i wytrzymałości. Muszę przyznać, że wzorowałem się na Ajaksie Amsterdam, gdzie aerobik jest w programie zajęć młodzieżowych już od dawna. Wiem, że mój dobry kolega trener Czesław Michniewicz z Lecha Poznań, z którym razem studiowałem i grałem w piłkę w Polonii Gdańsk i Bałtyku Gdynia, również preferuje ten rodzaj zajęć. Myślę też, że nasze sukcesy osiągnęliśmy w pewnym stopniu dzięki temu.
Jak układa się współpraca z OKP Warmia i Mazury?
- Mam nadzieję, że będzie się układać coraz lepiej. Po upadku byłego pierwszoligowca Olsztyński Klub Piłkarski nie chciał nas przyjąć, dlatego powstał UKS Naki. Widać jednak, że coś się zmienia, miałem luźną rozmowę z prezesem Alojzym Jarguzem i może w przyszłości przejmiemy grupy młodzieżowe tego klubu. Mam nadzieję, że będzie to silny klub seniorski, z którym będziemy mogli współpracować.
Co pan sądzi o Stowarzyszeniu Sympatyków Klubu OKS Stomil 1945 Olsztyn oraz próbach reaktywacji Stomilu?
- Uważam, że jest to podstawowa sprawa aby nazwa Stomil znów była obecna na piłkarskiej mapie Polski. Trzeba o to walczyć i cieszę się, że jest dużo ludzi, którym los olsztyńskiej piłki nie jest obojętny. Nie jest to jednak łatwe i długa droga prowadzi do odrodzenia klubu. Łza się w oku kręci jak wspominam mecze w pierwszej lidze i pełne trybuny. Na pewno sporo rzeczy w Stomilu pozostawiało wiele do życzenia, bo sam grałem przecież w tym zespole i jestem jego wychowankiem. Ale to miasto zasługuję na pierwszoligowy futbol.
O zainteresowaniu piłką w naszym mieście świadczy choćby ostatni Turniej Dzikich Drużyn w organizacji którego pan pomagał.
- Widać, że Olsztyn żyje piłką, skoro do pierwszej edycji tej imprezy zgłosiło się sześćdziesiąt drużyn, a chętnych było zdecydowanie więcej. Jest wiele osób, które chcą amatorsko grać i fajnie by było zrobić ligę dzikich drużyn, co na Zachodzie jest bardzo popularne. Jest to skazane na powodzenie.
Skąd czerpie pan wzorce w pracy z młodzieżą?
- W Polsce ciężko jest o takie wzorce. Nie ma żadnej szkoły, która by dobrze przygotowała do tego zawodu. Dobrze chociaż, że na trenerów idą byli piłkarze, bo ktoś bez doświadczenia nic się nie nauczy. Pomaga mi też znajomość z trenerem Michniewiczem. Czesiek był na wielu stażach w Niemczech czy Wielkiej Brytani. Posiada również laptopa, w którym gromadzi wszelkie niezbędne dane. Myślę, że jest dobrym, nowoczesnym trenerem. Ja najchętniej wyjechałbym na Zachód i przyjrzał się jak tam to wszystko wygląda, ale na razie nie mam takich możliwości. Choć gdy Jacek Chańko grał w Werderze Brema to zapisywał mi treningi i dużo na tym skorzystałem.
A pan nie chciałby spróbować sił w seniorskim futbolu?
- Na pewno interesuje mnie to, bo dla każdego trenera jest to jakieś spełnienie. Aczkolwiek, mam swoje ambicje. Interesuje mnie pierwsza liga lub zagraniczna drużyna co jest raczej niemożliwe. Nie bawi mnie trenowanie, choćby w czwartej lidze, gdzie zespoły ledwo wiążą koniec z końcem. Póki co jestem trenerem grup młodzieżowych. Uważam, że to wspaniałe doświadczenie. Nawet Bogusław Kaczmarek, moim zdaniem jeden z najlepszych szkoleniowców, stwierdził, że dobry trener powinien pracować z młodzieżą. Tyle można się nauczyć, przetestować wiele wariantów, na które w piłce seniorskiej nie ma możliwości, gdyż jak coś nie wyjdzie to wylatuje się z pracy. Wiem na pewno, że doceniają mnie rodzice, chłopcy też chętnie trenują. To sprawia mi satysfakcję.
Źródło: stomil.olsztyn.pl