Po meczu Pucharu Polski Stomil Olsztyn - Ruch Chorzów rozmawialiśmy z Bartoszem Bartkowskim
Wszedłeś w drugiej połowie i dałeś dobrą zmianę. Mogłeś strzelić bramkę.
- Nie wiem, czy to był dobry występ, to już oceni trener. Moim zdaniem w defensywie było ok, mogłem lepiej pograć do przodu. Jedna akcja mogla skończyć się inaczej, gdybym jeszcze trochę pociągnął,ale niestety, chyba brak jeszcze tego doświadczenia i obycia.
Liczysz, ze wejdziesz w lidze na boisko?
- Wiadomo, że rywalizacja jest bardzo duża. Mam nadzieję, że pokazałem trenerowi, że warto na mnie liczyć i stawiać na mnie. Myślę, że trener będzie miał coś do przemyślenia, w moim kierunku.
Po kontuzji nie ma śladu, na boisku zachowujesz się już bardzo pewnie.
- Wszystko jest już wyleczone do końca, żadnej kontuzji nie będzie już, mam nadzieję, do końca sezonu.
Ruch był dzisiaj do ogrania?
- Bardzo szkoda, mieliśmy sytuacje. Ruch miał swoje okazje, ale nie postawił jakiś nie wiadomo jak trudnych warunków, żebyśmy jakoś byli stłamszeni ich gra. Chcieliśmy wygrać, chyba każdy widział, ze walczyliśmy do końca. Karne to loteria, zdarza się. Każdy z nas mógł podejść i nie strzelić.
Dawno już nie było przy Piłsudskiego kompletu widzów. Chyba dobrze się Wam grało dzisiaj przy takiej publiczności?
- Tak, cieszymy się, ze kibice zapełnili stadion. To dla nas bardzo ważne, bo nas cały czas wspierają. Mam nadzieję, że będą przychodzili cały czas, tak licznie zgromadzeni, tutaj na stadion i będą nas cały czas dopingowali.
W niedzielę ciężki mecz z Zagłębiem. Zdążycie się zregenerować?
- Musimy. Nie ma, że nie zdążymy, czy coś. Nie mamy innego wyjścia. Musimy zdążyć. Jest szeroka kadra, trener ustali, kto więcej odpocznie, a kto nie. Wiemy już wszystko, jesteśmy przygotowani i będziemy gotowi na niedzielne spotkanie.