Po wygranej z Hutnikiem Kraków (4:3) rozmawialiśmy ze strzelcem bramki na 3:3 Michałem Karlikowskim.
Trenujecie takie strzały na treningach (śmiech - red.)?
- Oczywiście miała być wrzutka, ale niestety wpadło (śmiech - red.). Cieszę się, że to dało nam wiarę w to, że możemy wygrać. Udało się i nic tylko się cieszyć.
Podsumuj mecz, bo cieszymy się ze zwycięstwa, ale było różnie.
- W pierwszej połowie było widać, że Hutnik bardzo dobrze gra w piłkę. Było nam ciężko, strzelili nam dwa gole, ale ten nasz duch walki, który już nie raz pokazywaliśmy, doprowadził do tego, że poszliśmy po swoje i wygraliśmy.
O czym rozmawialiście w szatni?
- Nie było mnie w szatni podczas przerwy, ale na pewno trener motywował chłopaków do walki, mówił, żeby wierzyli w to o czym mówiliśmy w treningu i w mikrocyklu - że będa ciężkie momenty, ale musimy wierzyć we własne umiejętności i w to, że z każdego wyniku można wyjść i wygrać.
Uczestniczyłeś już w takim spotkaniu, ze do 90 minuty przegrywaliście 2:3 a ostatecznie wygraliście 4:3?
- No z takim wynikiem nie. 4:3, w trzy minuty dwa gole, gdzie większość kibiców nie wierzyła, że chociaż zremisujemy, a nam nie dość, że udało się zremisować, to jeszcze w ostatnich minutach strzelić na 4:3. Świetnie, trzy punkty dla nas i zbliżamy się do czołówki.