Można powiedzieć, że słowa trenera Zbigniewa Kaczmarka się sprawdziły. OKS 1945 pojechał po zwycięstwo i przywiózł do Olsztyna 3 punkty. W Łowiczu bramkę na wagę zwycięstwa zdobył Paweł Alancewicz.
Mecz w Łowiczu nie był porywającym widowiskiem, które obfitowałoby w ogromną liczbę sytuacji bramkowych. Agresywniej rozpoczął Pelikan, jednak pierwszy cios należał do olsztynian. W szóstej minucie meczu z prawej strony wrzucił Janusz Bucholc, a efektownym uderzeniem popisał się Krzysztof Filipek, który umieścił piłkę w okienku bramki Wiktora Sabeli. Do odrabiania strat próbowali zabrać się gospodarze, jednak nie mogli przebić się przez poukładaną defensywę OKS-u. Raz próbował Mariusz Solecki, ale nie trafił w bramkę. Podwyższyć na 0:2 mógł Robert Tunkiewicz, który zakończył akcję Jakuba Kowalskiego niecelnym strzałem. W 34. minucie było jednak 1:1. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę głową do siatki Piotra Skiby skierował Mariusz Solecki.
Druga połowa to prawdziwe piekło dla kibica piłki nożnej. Sytuacji bramkowych jak na lekarstwo, z boiska wiało nudą gorzej niż z operowej sceny. Piłkarze obudzili się dopiero 10 minut przed końcem meczu, gdy aktywny w drużynie gospodarzy Solecki próbował uderzenia z dystansu. Pierwsze i ostatnie słowo należało jednak do OKS-u. W 85. minucie wprowadzony po przerwie Radosław Stefanowicz dośrodkował prosto do Pawła Alancewicza, który uderzeniem w długi róg zapewnił olsztynianom niezwykle cenny komplet punktów.
Autor: kom