Jest Pan pierwszym piłkarzem z dużej grupy graczy Stomilu Olsztyn, który wrócił na stare śmieci. Dlaczego?
Po ostatnim sezonie spędzonym w Radomiaku Radom powiedzieliśmy sobie z żoną jasno, że albo pojadę jeszcze pograć za granicę, albo wracamy do Olsztyna. I wróciliśmy.
W Polsce już Pan nie chciał grać, czy nie było ofert?
Były, ale pieniądze nie były adekwatne do sytuacji. Poza tym żona studiuje w Olsztynie, a ja zacząłem studia w Szkole Trenerów w Warszawie... Pewnie gdybym poczekał jeszcze jakiś czas, to bym się jakiejś sensownej oferty doczekał. Ale już nie chciałem. Pięć i pół roku temu ożeniłem się w Olsztynie, tu mamy mieszkanie, tu chcemy żyć. Poza tym Stomil dał mi kiedyś wiele, teraz ja chciałbym coś dla niego zrobić.
Mówi Pan: Stomil, a przecież gra Pan w OKS 1945 Olsztyn...
Rzadko używam tej drugiej nazwy, bo przyzwyczaiłem się do Stomilu. Gdy w domu mówię, że jadę na trening, to prawie zawsze mówię, że na Stomil. Tak kiedyś było i pewnie tak kiedyś będzie.
Szefowie klubu podpisali z Panem umowę, bo liczą, że Rafał Szwed pomoże klubowi awansować do III ligi.
No tak, cel jest jasny i oczywisty. Powiem szczerze, że dla mnie IV liga w Olsztynie to jest jakieś nieporozumienie, tu musi być coś więcej. Niedługo czeka nas mecz prawdy z Jeziorakiem Iława, to spotkanie dużo wyjaśni. Ostatnio graliśmy trochę słabiej, ale to normalne, bo przecież zespół miał bardzo dobry początek, a szczyt formy ma przyjść właśnie na mecz z Jeziorakiem.
Źródło: Gazeta Olsztyńska