Artur Siemaszko przed startem rozgrywek został wypożyczony z Zagłębia Lubin do Stomilu Olsztyn. Była to dla niego pierwsza taka runda w seniorskiej piłce, bo był pierwszym napastnikiem zarówno u Tomasza Asenskiego, jak i u Michała Alancewicza. Zapraszamy do rozmowy na temat zakończonej rundy jesiennej, gry w reprezentacji oraz przyszłości zawodnika.
Indywidualnie jesteś zadowolony z tej rundy? 5 bramek dla napastnika to powód to dobrej oceny?
- Jeżeli chodzi o dorobek bramkowy pewnie nie do końca, ale trzeba pamiętać, że jest to moja pierwsza runda w seniorskiej piłce, w której tyle czasu gram. Jest rozgoryczenie, bo można było tych bramek strzelić więcej. Zależało mi na tym, żeby rozgrywać dobre spotkania. Nie wiedziałem, czy te sytuacje brakowe będę miał w Stomilu, ale spokojnie można było dwa razy więcej strzelić. Po drodze przytrafiła się głupota i nie mogłem zagrać w trzech spotkaniach, a na początku wykluczył mnie uraz, bo dopiero z Podbeskidziem byłem gotowy na sto procent.
Wyciągnęłaś wnioski po meczu z Pogonią Siedlce?
- Tak. Na spokojnie rozmawiałem z rodziną o tym i z Michałem Alancewiczem, który jest najważniejszą osobą dla mnie pracującą w klubie. Potraktowaliśmy to wszyscy jako naukę dla mnie. Nie mogę wchodzić w czyjeś buty. Ktoś się z kimś ściął i powinienem odpuścić i się w to nie angażować.
Co tam właściwie się stało?
- Już przed meczem byłem nabuzowany, bo za mocno chciałem wygrać ten mecz, chociaż słyszałem też głosy, że chciałem pomóc trenerowi Adamowi Łopatce. Najpierw na mnie była czerwona karta. Potem Dani Ramírez usłyszał mocne słowa, których nie rozumiał, a ja tak. Chociaż dalej uważam, że czerwona kartka była niesłuszna.
Jak ocenisz wasze przygotowanie do tej rundy? Starczyło wam sił w listopadzie?
- Ja uważam, że jestem dobrze przygotowany, bo tak naprawdę przygotowywałem się w Zagłębiu Lubin. Potem uraz w meczu Pucharu Polski zabrał mi trochę z tych przygotowań i straciłem, to co zrobiłem przed rundą. Nie mogę powiedzieć, że startowałem od zera, ale gdzieś to wszystko spadło. Nie mogłem trenować, bo kostka mnie bolała. Przygotowania były w porządku, ale nie mogę się na ich temat wypowiadać, bo na obozie byłem tylko jeden dzień. Ja byłem dobrze przygotowany. Skurcze, które mnie łapały pod koniec drugiej połowy, to na pewno nie efekt słabego przygotowania do sezonu.
19 punktów i miejsce barażowe na koniec rundy, to nie jest to, o czym marzyliście przed startem rozgrywek.
- Jasne, że nie. Cel był dużo wyższy. Cały czas się mówiło o utrzymaniu, ale ja twierdzę, że ten zespół na koniec znajdzie się w górnej części tabeli. To miejsce obecnie nic nie znaczy. Druga runda dużo zmieni. Jeszcze nie wiem jak moja przyszłość, ale jak tutaj zostanę i wykonamy dobrze robotę zimą, to nie mamy się o co martwić.
Skąd taka słaba dyspozycja na wyjazdach?
- Na początku nikt o tym nie myślał. Może się kibicom nie spodobać ta odpowiedź, ale my w każdym meczu dawaliśmy z siebie maksa. Potem siedziało nam w głowach, po tych trzech porażkach i remisie w Grudziądzu. Okazji do przełamania było sporo, a my ich nie wykorzystaliśmy. Potem pojawiła się presja na wynik i zamiast skupić się na dobrej grze, to skupialiśmy się na wyniku, i to nas paraliżowało.
Dobrze udało się zagrać dopiero w Mielcu.
- Kibice ci powiedzą, że to ich zasługa, ale ja śmiem twierdzić, że zagraliśmy wtedy dobry mecz. Graliśmy wiele słabszych spotkań u siebie i udało się nam wygrać. Tam zagraliśmy bardzo dobrze. Przegrywaliśmy 0:1 i nas to nie sparaliżowało, bo cały czas skupialiśmy się na dobrej grze. Na 1:1 strzelił Grzegorz Lech, potem była szczęśliwa na 2:1 (samobójcza - red.) i ta wyczekiwana z kontry na 3:1. Ten mecz był zagrany bardzo dobrze. Nie patrzyliśmy na wynik, skupiliśmy się na tym, co mamy zrobić i to zrobiliśmy.
Sam o tym wspomniałeś. Rozmowa pod sektorem gości w Sosnowcu pewnie nie należała do najprzyjemniejszych.
- Ja jestem stąd i ci co mnie znają wiedzą, że dam się pochlastać za ten klub. Nie wszyscy mnie znają i nie muszą o tym wiedzieć. Nie wiem, czy to było słuszne w tym momencie, ale może faktycznie przyniosło jakiś impuls na kolejne spotkania.
Ta porażka 1:5 z Zagłębiem w Sosnowcu, to był wasz najgorszy mecz?
- Trudno powiedzieć, bo sporo było tych słabych spotkań w naszym wykonaniu. Przegraliśmy 1:5, więc powinienem powiedzieć, że tak, to był najgorszy mecz. Do utraty pierwszej bramki wyglądało to jednak bardzo dobrze. Szczególnie pierwsza połowa była mega dobra. Pierwszy raz się z czymś takim spotkałem, że po meczu w szatni milczeliśmy, bo nie wiedzieliśmy, co się stało. Pierwsza stracona bramka i ciśnienie spadło. Zamiast walczyć o pozytywny rezultat, to zaczęliśmy myśleć jak straciliśmy bramkę. Pojawiły się kolejne szybkie cztery "dzwonki" i było po wszystkim.
Moim zdaniem najsłabiej zagraliście w Chorzowie z Ruchem (porażka 1:3).
- Też o tym meczu pomyślałem. Już tam powinniśmy się przełamać. I ta myśl, że przegraliśmy ze słabym Ruchem, paraliżowała nas w następnych spotkaniach. Nie może tak być na wiosnę. W drugiej rundzie nie może być takich obrazków.
Byliśmy przy najgorszym, a najlepszy mecz Stomilu w tej rundzie?
- Dla mnie z Odrą Opole (zwycięstwo 2:0 po dwóch golach Siemaszki - red.), ale jako drużyna, to chyba ze Stalą Mielec, z którą graliśmy na wyjeździe. U siebie te mecze były w takim stylu stomilowskim, czekaliśmy cierpliwie i wykorzystywaliśmy nadarzające się okazje. W Mielcu byliśmy strasznie konsekwentni w działaniach, jako drużyna. Byliśmy cały czas blisko siebie, każdy cały czas pracował i było widać właśnie drużynę, która jest po prostu mocna. Każdy zagrał na swoim poziomie.
Wróćmy do nieszczęsnego meczu z Wigrami. Można było zagrać i tak faktycznie skończyć rundę jesienną?
- Uważam, że można było rozegrać mecz. Rozgrzewaliśmy się na tym boisku. Ok, śnieg był, ale twierdzę, że 22 chłopów biegających po tym boisku rozpuściłoby go w 15-20 minut. Padało, ale chwilę później po decyzji sędziego, śnieg przestał padać i wystarczyło odśnieżyć i można było grać. Aczkolwiek to nie jest moją sprawą, że sędzia odwołał mecz. Oczywiście Wigry mocno naciskały, wydaje mi się, że się bali i też twierdzę, że nie chcieli grać, bo liczą na walkowera. Taka jest jednak sytuacja, ich zdecydowanie lepsza w tabeli, niż nasza i myślę, że gdyby były takie warunki u nich, to postąpilibyśmy tak samo.
Co dalej z Arturem Siemaszko? Rozmawiałeś już z nowym trenerem Zagłębia Lubin Mariuszem Lewandowskim?
- Rozmawiałem z trenerem Andrzejem Turkowskim, który odpowiada za chłopaków na wypożyczeniach. Pytałeś wcześniej, czy jestem zadowolony. Po tych rozmowach z ludźmi z Zagłębia i po tym, że oferty wypożyczenia zwiększyły mi się, to mogę śmiało powiedzieć, że tak. Nie rozmawiałem jeszcze z prezesem Stomilu, ale taka rozmowa będzie musiała się odbyć, bo nie ukrywam, że mimo swojego młodego wieku, gdy przychodzi ci oferta dwa-trzy razy większa, to zaczynasz się zastanawiać, czy możesz pogodzić pieniądze z rozwojem. Chciałbym tutaj zostać, ale nie za wszelką cenę. Patrzę przede wszystkim na swój rozwój, marzenia, które spełnię w niedalekiej przyszłości i dlatego muszę usiąść i na spokojnie porozmawiać z prezesami. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia.
Adam Zejer w wywiadzie dla oficjalnej strony Zagłębia Lubin sugerował, że jeśli myślisz o zaistnieniu na wysokim poziomie, to nie możesz grać w I lidze. Co Ty na to?
- Są różne aspekty, które trzeba wziąć pod uwagę. W moim przypadku, ja bym się spierał. Proste pytanie. Dlaczego miałbym zostać w Zagłębiu, skoro jest Jakub Świerczok? Nie grałbym. Stąpam mocno po ziemi i jestem w stanie określić, czy grałbym czy nie. Nieważne w jakiej byłbym formie, czy strzelałbym w rezerwach po trzy bramki w meczu, to może bym wchodził z ławki, a nie na tym mi zależało. Chciałem pójść do klubu pierwszoligowego, w którym będę grał na zapleczu Ekstraklasy, po to, żeby ten poziom był porównywalny. Przyszedłem do Olsztyna, ale na pewno spodziewałem się wyższego poziomu, aczkolwiek nie uważam, żeby to było błędem. Rozwinąłem się i niedługo udowodnię to w Ekstraklasie.
Pokazałeś się w Polsce i pojawiła się reprezentacja młodzieżowa. Jak odbierasz powołania i na co liczysz w tym zespole?
- Byłem kiedyś w reprezentacji i nie miałem nacisku w głowie, że przychodzę do Olsztyna, by do niej wrócić. W ogóle o tym nie myślałem. Przyszedłem do Olsztyna, by się pokazać i mieć jak najwięcej ofert z Ekstraklasy. Fajnie, zdarzyło się powołanie i tych meczów było jeszcze więcej. Mecze w reprezentacji są na jeszcze innym poziomie, wydaje mi się, że na dużo większym. Tempo tych meczów jest naprawdę duże. Nawet po meczu, w którym zagrałem 45 minut z Portugalią, i przyjechałem tutaj zagrać mecz, to dało mi popalić i na pewno jest to fajna nauka. Tylko trzy mecze, ale cieszę się, bo wyszedłem we wszystkich w podstawowym składzie i to było dla mnie najważniejsze, że trener reprezentacji widzi we mnie mocny punkt. Pokazałem się na plus, szczególnie z Holandią, gdzie strzeliłem bramkę. Z Portugalia mecz nam się nie układał. Portugalczycy to mega dobra drużyna, wydaje mi się, że najlepsza z tych trzech, z którymi graliśmy. Każdy mecz drużynowo był na plus, a indywidualnie z Holandią na plus, a dwa pozostałe delikatny znak zapytania.
Wróćmy do Stomilu. Najwięcej straconych bramek w lidze. Co z tą obroną?
- Jak wspomnieliśmy już o meczu w Sosnowcu, jak dostaliśmy bramkę, jedną drugą, to wszystko się rozklejało. Chcieliśmy strzelić, a dostaliśmy kolejną. W innych meczach było podobnie, aczkolwiek to nie jest wytłumaczenie do tego, by tracić bramki. Przyczynę musi znaleźć już nowy szkoleniowiec. Nie wiem kto nim będzie. On się musi tym zająć. Ja będę robił swoje, czyli zaangażowanie będzie u mnie zawsze na najwyższym poziomie, ile będę mógł dać serducha, tyle dam. Możliwe, że brakowało też trochę zgrania, bo były roszady, zmieniał się środek obrony, zmieniał się defensywny pomocnik. Z konieczności przecież Gama (Milen Gamakow - red.) grał na lewej obronie. Dużo takich pytań można sobie teraz zadawać i ciężko też na nie odpowiedzieć. Można tak samo pytać, czemu nie więcej strzelonych. Musi to ocenić nowy szkoleniowiec. Ktokolwiek by tu nie przyszedł, na pewno coś już o nas wie i przyjdzie z pomysłem na następną rundę.
Do ostatnich czterech, jak się później okazało trzech, spotkań przystępowaliście z olbrzymim handicapem. Na własnym stadionie mieliście pięć wygranych i jedną porażkę.
- Za dużo chyba wszyscy mówili o tych spotkaniach i te punkty podświadomie już przed meczami sobie dopisywaliśmy. Grając mecz z Chojniczanką nie dowierzałem co się stało, bo od 15 minuty zespół z Chojnic nie wychodził ze swojej połowy, a nic z tego nie wynikało. Nie było żadnych akcji, żadnych sytuacji strzeleckich. W drugiej połowie to było zwykłe rugby. Kopanie się, obijanie się bark w bark. Nie zabrakło nam zaangażowania, bo każdy kibic, który choć trochę się zna na piłce, to widział, że nam zależało. Przez chwilę trenerem pierwszego zespołu był Michał Alancewicz. Pojawiło się takie malutkie marzenie, żeby mu podziękować za to wszystko co dla mnie zrobił. Nie udało się, za co jestem bardzo zły. Te spotkania nie były na dobrym poziomie. Nie zagraliśmy tak jak w poprzednich zwycięskich spotkaniach u siebie. Ciężko powiedzieć, ale być może za bardzo chcieliśmy wygrać. Zaczęliśmy się otwierać i nie czekaliśmy na rywala, żeby zaatakować z kontry. Tym bardziej, że mamy z boku Wołodymyra Tanczyka, czy jest szybki Marcel Ziemann. Szybkość to też mój główny atut. Pode mną gra Grzegorz Lech, który podaje idealnie te piłki. Tak powinniśmy grać, ale nie wyszło. Mamy drugą rundę i trzeba podjąć rękawicę.
W meczu z Bytovią miałeś taką dobrą sytuację. Wyszliście z kontrą i oddałeś strzał sprzed szesnastki. Nie mogłeś tam wejść w pole karne i strzelać?
- To była ta sytuacja, gdzie wcześniej byłem faulowany. Marcel mi podawał. Popełniłem błąd przy przyjęciu, a potem nie mogłem tego nadrabiać, bo bym stracił tę piłkę. Źle się zabrałem z piłką i potem ratowałem sytuację strzałem. Było też wiele innych sytuacji, a potem decyduje to o punktach.
Robisz takie wewnętrzne podsumowania ile tych sytuacji było takich podobnych, w których mogłeś się zachować inaczej?
- To się robi zaraz po meczu. Mówi się, że najlepsi piłkarze nie rozmyślają o tym za długo. Ja do nich się na razie nie zaliczam, ale staram się czerpać wzorce od najlepszych. Po każdym meczu zastanawiałem się dlaczego tak uderzyłem, a nie inaczej. Osobiście uważam, że dopiero pod koniec rundy zacząłem grać tak jak powinienem. Więcej brałem na sobie, więcej wchodziłem w drybling. Nie było z tego korzyści, ale jeżeli zgram się lepiej z chłopakami, to będzie lepiej. Bo gdy schodziłem do boku, a w polu karnym nikogo nie było. W meczu z Tychami zaliczyłem asystę przy bramce Grzegorza Lecha.
Razem z Grześkiem Lechem macie na koncie po 5 bramek i sporą ilość asyst. Stanowicie o sile tego zespołu.
- Ale jednak to za mało na lepsze wyniki. Z Grześkiem rozumiemy się bardzo dobrze na boisku. Ja czuję i wiem, gdzie wybiec do prostopadłej piłki, a on takie daje. Stąd takie korzyści. Może gdy dojdzie dwóch-trzech zawodników będzie lepiej, ale przecież nie muszą dochodzić, bo ja na boisku dobrze rozumiem się z Włodkiem Tanczykiem i Marcelem Ziemannem. Fajnie zaczęło to funkcjonować, że jest więcej prostopadłych piłek. Znamy się na tyle, że nie gramy do mnie na głowę, bo to nie ma sensu, bo moja gra głową jest do dużej poprawy. Wolę dostać piłkę od obrońców za plecy i się pościgać niż dostać piłkę na siebie. To będzie procentować. Wiadomo, że kibice będą się niecierpliwić, bo my też już nie możemy się doczekać następnego meczu, żeby pojechać do Bielska i przywieźć trzy punkty.
Co powiesz na temat zwolnienia trenera Tomasza Asenskiego? Może jednak powinien otrzymać szansę pracy do końca rundy?
- Nie wypowiem się na ten temat. Jestem za młodym zawodnikiem, żeby dyskutować na takie tematy. Ja jestem piłkarzem, pracownikiem tego klubu, a takie decyzje podejmuje zarząd klubu.
Masz jakieś przecieki, kto może zostać nowym trenerem? Prezes Mariusz Borkowski mówił wam, kiedy możecie poznać nazwiska nowego trenera?
- Już to mówiłem, ale ja muszę porozmawiać z prezesem, czy zostaję w Stomilu na wiosnę. Nie rozmawiałem jeszcze o tym, więc tym bardziej nie wiem, kto może zostać nowym trenerem.
Kiedy decyzja w twojej sprawie?
- Pierwszy trening mamy 8 stycznia, więc do tego czasu chciałbym żeby się to wyjaśniło. Chcę zacząć przygotowania od samego początku, nawet jak nie będę grał w Stomilu. Chcę tutaj zostać, ale klub musi odpowiedzieć tym samym. Ja mogę spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie, że zagrałem jesienią najlepiej jak potrafiłem. Moje warunki nie są z nieba wzięte, bo jestem stąd, znam realia, ale musimy dojść do porozumienia.
09.12.17 14:03 mariusz 1981
Dobrze by było gdyby na wiosnę został jak przepracuje okres przygotowawczy (zakładając że w klubie będzie normalnie piłkarze nie będą szukać nowych klubów nie będzie żadnej hecy ze zbiórkami itp bo start stanie pod znakiem zapytania)To myślę że będzie to z korzyścią dla obu stron stać Artura na strzelenie 10 bramek w jednej rundzie do tego chyba punktuje jak wychowanek
06.12.17 21:27 jacekoks
Jego życie, jego kariera. Wątpicie że ma Stomil w sercu? Bo ja nie po tym co widziałem na jesieni. Ale przede wszystkim gra w piłkę zawodowo- grać w jak najlepszym klubie i za jak najwięcej, taka praca.Przywiązanie pokazał w tej rundzie, ale jeżeli nie widzi dla siebie miejsca u boku indyjskiego wróżbity to jego sprawa. Więc przestańcie za kogoś myśleć. Jeżeli biznesmen go puści( a widać że Artur chce się dogadać) to na taczke i do wikielca wraz ze szrotem który ściągnął.
06.12.17 19:27 Wielki Stomil
to co powiedzial Waldi i Kot - jezeli masz Stomil w sercu i dasz sie za niego pochlastac i chcesz tu zostac to tak zrob pokazałeś sie w tej rundzie z dobrej strony masz powołania do kadry U-20 grasz regularnie i mowisz ze pojawiaja sie propozycje z innych klubow dobrze jak zostaniesz w klubie wtedy udowodnisz kibicom ze masz klub w sercu a nie ze sie nie dogadasz z prezesem i pojdziesz gdzie indziej i bedziesz grzal lawe pieniadze w tym momencie powinny byc najmniej wazne powinna dla ciebie liczyc sie regularna gra co masz w Stomilu do tego dajesz nam sporo pkt z czego mozemy miec niezly zastrzyk gotowki to powinienes brac pod uwage chlopaku a nie kase bo jezeli sie tutaj pokazesz i zagrasz 1 seon cały fajny to te oferty bedziesz mial i moze jeszcze lepsze przemysl to czy liczy sie wtej chwili dla ciebie kasa czy naprawde masz w sercu Stomil i chec pokazanaia nam kibicom ze na tym klubie ci zalezy a nie gadanie ze chcem tu zostac ale ......
06.12.17 18:41 edward acki
a kiedy wiadonośći kto odchodzi z klubu,,, taczki do wikielca już czekały na meczu z suwałkami,,,, abbot, zachorski, glowacki, stromecki, kto jeszcze do elitarnej elity gwiazd
06.12.17 15:16 przem85
Nie grał jakiegoś wielkiego sezonu, np. w porównaniu do Kujawy to jest słaby. Jak mu już woda sodowa uderzyła do głowy to arrivederci roma. Posiedzi na ławce w Legnicy czy Chojnicach to będzie inaczej śpiewał.
06.12.17 14:42 edward acki
gwiazdy 1 ligi,, które zdobyły kilka bramek i już myślały że beda celebrytami,,, darmochwał 2 liga ławka rezerwowych,,, bucholc gwiazda stomilu szukał normalności w suwałkach minął rok wrócił do nienormalności ale już wszystko było ok,,,, dominik kun gwiazda olsztyna obecnie w siedlcach mało wyróznajacy się zawodnik znąjąc selekcje w tym klubie w 2018 odejdzie,,,, jeszcze temat czarneckiego chorągiewki mozna było dorównać,,,
06.12.17 14:01 waldi812
Uważam, że odejście nie będzie korzystne ani dla Artura ani dla klubu. Widząc, jaka jest sytuacja w klubie i nosząc go w sercu powinno mu chyba zależeć na tym, aby pomóc w utrzymaniu 1 ligi, pieniądze nie są chyba w tym wieku najważniejsze, nie ma na utrzymaniu rodziny, kredytów etc. Tak naprawdę w dorosłej piłce zagrał do tej pory pół rundy, a bilans 3 bramek z gry w 14 meczach nie jest powalający. W ekstraklasie moim zdaniem ma małe szane na grę, a w tym wieku to najważniejsze - regularna gra (vide Bartosz Kapustka). Niech nabierze doświadczenia, to prawdopodobnie za jakiś czas będzie grał w solidnym, ekstraklasowym klubie, bo potencjał z pewnością ma.
06.12.17 12:57 tedefon 1982
skąd my to znamy ,mimo wszystko mógłbyś zagrac jeszcze sezon i potem ruszyć w Polskę strzeliłeś raptem pare bramek i co już woda sodowa bierz przykład z Grześka Lecha w sercu tylko Stomil mówiłeś
06.12.17 11:47 Kot
Bez utrzymania to i milion punktów w PJS będzie można sobie wsadzić. Emocjonujecie się niewłaściwą tabelą.
06.12.17 11:46 Kot
O, widzę, że piłkarz już przerósł klub, Stomil dla niego za mały. Wchodzę w tabelę strzelców I ligi i patrzę: Lewicki, Machaj, Wodecki, Domański, Cholewiak, Kędziora, Czerkas, Djermanović, Paluchowski, Skrzypczak, Surdykowski, Szysz, Tomczyk, Vojtus i oto jest i on ARTUR SIEMASZKO z wynikiem 5 goli (a odejmując karne to 3) w 14 meczach. Śmiało można podbijać Ekstraklasę z dwoma meczami, w których zdobyło się gola z gry. Myślę, że po dobrej rundzie w Ekstraklasie Euro 2018 jest w zasięgu ręki, a tam odrobina skuteczności i można nawet królem strzelców zostać! Taką widzę przyszłość na najbliższe 7 miesięcy.
06.12.17 11:43 stomil olsztyn forever
Samo jego pozostanie w klubie dałoby nie tylko dobrego napastnika ale tez kilkaset tysięcy złotych więcej z Pro Junior, także mam nadzieję, że w klubie ktoś to dokładnie przeliczy i Artur zostanie z nami, nawet jeśli wymagałoby to podwyżki 100% pensji.
06.12.17 11:25 THE CORE
Ci co mnie znają wiedzą że pochladtałbym się za ten klub. "Hciałbym tu zostać ale nie za wszelką cenę. Czy tylko ja widzę sprzeczność w tych słowach? No ale też bardzo dojżały komentarz nt. Asenskego.
06.12.17 11:19 Pawlik
Dac podwyzke Arturowi a wywalic ten szrot Abotta i Zahora.
06.12.17 11:16 SzEFoo
Jeden z wyróżniających się grajków. Do tego punktuje jako wychowanek w PJS. Jego zatrzymanie powinno być priorytetem dla klubu.
06.12.17 11:08 Pawlik
Moze i zagrales zeby nie te glupie czerwo z Siedlec
06.12.17 11:07 jacekoks
Myśle, że to zbyt konkretny gość, aby mógł porozumieć się z indyjskim szamanem Radżiguru. Nie da sobie oczów zamydlić i pewnie odejdzie.