Piotr Skiba został najlepszym piłkarzem rundy jesiennej według czytelników portalu stomil.olsztyn.pl. Po ogłoszeniu wyników porozmawialiśmy ze zwycięzcą plebiscytu.
Z ponad 70 procentowym poparciem wygrałeś plebiscyt stomil.olsztyn.pl. Chciałbym Ci w imieniu kibiców Stomilu serdecznie pogratulować i zapytać co to dla Ciebie znaczy?
- 70%? Szkoda, że nie startowałem w wyborach na prezydenta Olsztyna, może w przyszłości (śmiech – red.). Jest to dla mnie wyróżnienie i jest udokumentowaniem, że ta runda była w moim wykonaniu na dobrym poziomie. Tylko się cieszyć. W każdym meczu chciałem podziękować kibicom za wsparcie i dobrą grą to zrobiłem.
Jak ocenisz minioną rundę w swoim wykonaniu?
- Dwojako, bo na początku przydarzyły mi się błędy, ale jest takie przysłowie, nieważne jak kto zaczyna, ważne jak kończy. Koniec w moim wykonaniu był pozytywny, także cieszę się z tego.
Trenujesz jakoś specjalnie rzuty karne?
- Karne nie, może w Fifie (śmiech - red.). Nie ma jakiegoś przepisu jak obronić karny, jest to gra nerwów, którą udało mi się dwa razy wygrać. Przed rzutem karnym jest jakaś sekunda czy dwie, w której patrzymy sobie ze strzelającym w oczy i potem przychodzi pierwsza myśl, w którą stronę się rzucać. Ja się nauczyłem, że tej pierwszej myśli nie zmieniam, bo wcześniej zmieniałem i traciłem bramki z rzutów karnych, a teraz poszedłem za pierwszą myślą i trafiłem.
A co powiesz na powiedzenie, że tak naprawdę nie ma obronionych karnych, a tylko źle strzelone?
- Te karne, z perspektywy dwóch sezonów, bo w poprzednim sezonie też obroniłem dwa rzuty karne, wydaje mi się, że były dobrze uderzone. Leciały w boczną siatkę. Szczególnie przypadł mi do gustu ten strzał z Termalicą, gdzie naprawdę było to uderzenie po ziemi i nie wiem jak tego dokonałem, że obroniłem, ale udało się. Wydaje mi się, że jednak trzeba też pochwalić bramkarzy, bo wygrywają często tą wojnę nerwów, także ja uważam, że to nie jest do końca prawda.
Krążą plotki, że interesuje się Tobą Ekstraklasa...
- Chyba ekstraklasa.net jako reporterzy... Nie no zobaczymy, w życiu wszystko się może zdarzyć. Ja jestem teraz na urlopie, telefon milczy, a nie wiem też jakie plany ma wobec mnie prezes Robert Kiładanowicz. Musimy usiąść, porozmawiać o przydatności mojej osoby dla zespołu i na pewno podejmiemy jakąś rozsądną decyzję.
Dziwnie to zabrzmiało. Przydatność Twoja dla zespołu. O czym tu dyskutować?
- Z każdym będą prowadzone rozmowy, od tego jest ta przerwa zimowa no i na pewno ze mną też. Ja mam jeszcze kontrakt z klubem i chciałbym go wypełnić, ale zobaczymy jak to będzie.
Jakie plany na święta?
- Jeszcze tydzień będę w Olsztynie. 14 grudnia wyjeżdżam w góry, troszkę odpocząć od tej szarej rzeczywistości i olsztyńskich jezior. Może trochę powygłupiam się na stokach, jeżeli pogoda pozwoli. Zobaczymy, na pewno będzie to aktywny wypoczynek, bo będę uczęszczał na treningi indywidualne do klubu fitness "Kinetic" pod okiem Marka Molendy, który mnie prowadzi już od dłuższego czasu i na pewno tym tropem będę szedł bo po części przyniosła efekt w postaci takiej rundy a nie innej, a od 20 grudnia będę realizował rozpiskę przygotowaną przez trenerów.
Nie boisz się trochę zjeżdżać po stokach mając perspektywę ewentualnej kontuzji?
- Nie wiem, może... Na pewno moja żona będzie zjeżdżała, ja na pewno z raz założę narty, może wsiądę na jabłuszko i zjadę, potem mnie wciągną na górę. Jadę tam się zrelaksować, odpocząć, wyczyścić głowę, żeby wrócić do Olsztyna i być naładowanym w 100 procentach do ciężkiej pracy.