W końcu kibice wrócili na stadion. W końcu można było poczuć atmosferę ligowego futbolu w ramach 1 ligi. Stomil Olsztyn wygrał 2:1 z Puszczą Niepołomice. A z trybun bardzo często mogliśmy usłyszeć: NASZ STOMIL NIGDY NIE ZGINIE!
W ostatnich czasach kibice wyjątkowo mocno wyczekują na to w jakim zestawieniu wybiegnie Stomil Olsztyn. Dotychczas olsztyński zespół cały czas walczył o utrzymanie, ale od piątku jest już pewny swego. Cały czas Piotr Klepczarek nie idzie jednak “na całość” i nie wystawia jak największej ilości młodzieżowców. Były jednak zmiany w zestawieniu i od pierwszej minuty zobaczyliśmy m.in. wychowanków: Huberta Szramkę i Jakuba Mosakowskiego.
Po pierwszej połowie Stomil prowadził z Puszczą Niepołomice 1:0. Kibice, którzy wykorzystali wszystkie wejściówki, na bramkę musieli czekać do 45 minuty spotkania. Z rzutu rożnego dośrodkował Wojciech Łuczak, a głową do siatki trafił Jonatan Straus. Wcześniej nic szczególnego się na boisku nie wydarzyło, poza tym, że już w 7 minucie z powodu urazu musiał zejść Damian Byrtek, a w jego miejsce zobaczyliśmy Rafała Remisza.
Jeszcze na dobre nie zaczęła się druga połowa meczu, a goście doprowadzili do wyrównania. Pięknym uderzeniem popisał się zawodnik Puszczy Niepołomice - Mateusz Wyjadłowski. Oddał silny strzał z 16 metrów, piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki.
Na ostatnie 10 minut Stomil zagrał na nominalnych trzech napastników, bo na boisku byli Jakub Brdak, Adrian Szczutowski oraz Grzegorz Kuświk.
Efekt mieliśmy w 86 minucie. W pole karne z rzutu wolnego dośrodkował Maciej Spychała, a piętką z bliskiej odległości do siatki trafi Szczutowski.
W następnym tygodniu Stomil zagra na wyjeździe z Górnikiem Łęczna (30 maja, godz. 17).