Stomil Olsztyn w nowym roku jeszcze nie przegrał ligowe spotkanie. Nie ma znaczenia czy do Olsztyna przyjeżdża zespół z dolnych rejonów tabeli czy lider rozgrywek. W czterech tegorocznych spotkaniach podopieczni Piotra Zajączkowskiego zgromadzili łącznie osiem punktów. W sobotę wywalczyli cenny remis z Rakowem Częstochowa, który jedną nogą jest już na poziomie Ekstraklasy.
Piotr Zajączkowski przed tym spotkaniem musiał dokonać jeden zmiany w składzie. Dzień po zwycięstwie z Wigrami Suwałki na reprezentację Polski U-19 wyjechał młodzieżowiec Jakub Mosakowski. Skorzystał na tym wypożyczony z Odry Opole Aleksander Kowalski i to on od pierwszej minuty przebywał na boisku przy al. Piłsudskiego 69a.
Raków Częstochowa jak na lidera przystało od mocnego uderzenia rozpoczął spotkanie. Goście mogli prowadzić już od pierwszej minuty, ale Piotr Skiba skapitulował dwie minuty później. Na bramkę olsztyńskiego bramkarza strzelał dobrze znany w Olsztynie Patryk Kun. Skiba potrafił to uderzenie obronić, ale przy dobitce Miłosza Szczepańskiego był już kompletnie bezradny. Olsztyński zespół przez pierwszy kwadrans za dużo pozwalał dla Rakowa utrzymywać się przy piłce. Goście mieli przewagę, ale na szczęście nie potrafili zdobyć kolejnej bramki. Z minuty na minutę olsztyński zespół poprawiał swoją grę w defensywie i był wstanie odbierać piłkę rywalom żeby wyprowadzać kontry. Pod koniec pierwszej połowy mogło dojść do wyrównania. Grzegorz Lech dośrodkował w pole karne, gdzie doszło do olbrzymiego zamieszania, ale z bliskiej odległości piłki do siatki nie potrafił skierować Kowalski.
W drugiej połowie komplet publiczności, który zasiadł na olsztyńskim obiekcie, oglądało zdecydowanie lepszą grę swoich pupili. Stomil narzucił swoje warunki, był agresywny w odbiorze i wyprowadzał coraz groźniejsze kontry. Z minuty na minutę olsztyński zespół pracował na to, żeby doprowadzić do wyrównania. Stało się to w 80. minucie za sprawą najskuteczniejszego olsztyńskiego zawodnika - Grzegorza Lecha (7 trafienie w tym sezonie). Przed polem karnym sfaulowany został Szymon Sobczak, a do piłki ustawionej na 20 metrze podszedł Maciej Pałaszewski oraz Lech. Ten pierwszy delikatnie wystawił piłkę olsztyńskiemu pomocnikowi, który w idealny sposób zmieścił piłkę obok muru i ta wpadła przy samym słupku. Publiczność wpadła w euforię. Po bramce na 1:1 olsztyński zespół złapał wiatr w żagle i było widać, że chcą strzelić kolejną bramkę. Spotkanie ostatecznie zakończyło się podziałem punktów, a olsztyński zespół na wiosnę nie doznał jeszcze porażki, a goście są niepokonani od sierpnia 2018 roku.
- Cieszymy się ze zdobytego punktu - powiedział po meczu trener Stomilu Piotr Zajączkowski. - Ugraliśmy go z bardzo silnym zespołem. My mamy swój cel do zrealizowania i konsekwentnie pracujemy w mikrocyklu tygodniowym. Zawodnicy w trakcie meczu wykonują mrówczą robotę i ta praca się w dniu dzisiejszym opłaciła. Walczyliśmy do końca o punkcik. Na pewno bardzo budujące jest zachowanie naszej publiczności. To dodaje nam skrzydeł, ale dalej pracujemy z pokorą i czekamy na kolejnego przeciwnika.