Transfer do Groclinu doszedł wreszcie do skutku, odetchnął Pan głęboko?
No, zgadza się, wreszcie nie trzeba się denerwować. Z transferami zawsze jest trochę niepewności, człowiek musi czekać, żeby wszystko było czarno na białym. I u mnie już jest. Rozliczyłem się w OKS-ie ze sprzętu, pożegnałem z kolegami drużyny.
Proszę trochę opowiedzieć o kulisach transferu. Nieoficjalnie wiadomo, że zdecydowały wyniki testów, które przeprowadził trener Werner Liczka?
Tomasz Zahorski" />Rzeczywiście, wypadłem na nich bardzo dobrze. Ćwiczenia wykonywałem w towarzystwie dwóch innych kandydatów do gry w Groclinie, jednego z Heko Czermno i jednego z CSKA Sofia. Był też wtedy sprawdzany zawodnik Groclinu Piotra Rockiego. Trener Liczka był po tych sprawdzianach bardzo zadowolony, powiedział że miałem najlepsze wyniki z całej czwórki, i że jak na piłkarza z IV ligi, jestem bardzo dobrze przygotowany pod względem motoryki i wytrzymałości. Później, w trakcie rozmowy, dodał nawet, że jeśli będę poważnie podchodził do teningów, to mogę zrobić karierę nie tylko w Polsce, ale nawet w... reprezentacji. Dyrektor klubu Jerzy Kowalik szturchał trenera w tym czasie, żeby mi tak nie "cukrował".
No to ma Pan chyba niesamowity bodziec do pracy?
To rzeczywiście wielki impuls do roboty. Wcześniej, kiedy jeździłem na testy do Bełchatowa i Polonii Warszawa, niczego takiego nie słyszałem. W Grodzisku poczułem, że dostanę szansę, że komuś na mnie zależy. Oczywiście, trener dodał, że mam jeszcze wiele braków, ale usłyszałem, że trafiłem do dobrego otoczenia, gdzie będę miał okazję dobrze trenować.
Miał Pan może jakieś sygnały, że Groclin zwrócił na Pana uwagę, bo przypomina Pan stylem gry i posturą byłego piłkarza tego klubu, teraz gracza Tottenhamu Grzegorza Rasiaka?
Trudno powiedzieć... Teraz raczej takich sygnałów nie miałem, chociaż poprzedni trener Duszan Radolsky w sparingu ustawił mnie w parze z Adrianem Sikorą, a moje zadanie polegało m.in. na strącaniu wysokich piłek w jego kierunku. Więc coś w tym może być.
Jakie są Pana najbliższe plany?
Jutro (rozmowę przeprowadzono w poniedziałek - red.) jadę do Grodziska, w środę mamy o 14 pierwszy trening. 19 stycznia zespół jedzie na zgrupowanie do Turcji, mam nadzieję, że ja też. Tam będą pierwsze sparingi i pierwsze szanse, żeby grą przekonać trenera do siebe. Oby mi poszło.
Jakie oczekiwania przed wiosną?
Chcę najpierw powalczyć o pozycję napastnika numer cztery w klubie, za Bartoszem Ślusarskim, Piotrem Rockim i Adrianem Sikorą. Potem chcę zadebiutować w lidze, no a później coraz więcej grać. Byłoby przepięknie, gdyby trener dał mi chociaż kilka minut szansy w pierwszym meczu, z Wisłą w Krakowie. Ja mogę zadeklarować, że jak dostanę szansę, to zrobię wszystko, żeby ją wykorzystać, czyli strzelić gola.
Jest Pan pierwszym piłkarzem w historii OKS 1945 Olsztyn, który trafia do klubu Orange Ekstraklasy. Jest Pan zadowolony ze swojej gry w olsztyńskim klubie?
W barwach OKS grałem przez półtora roku, w III lidze strzeliłem dziewięć bramek, jesienią w IV lidze osiem. Do tego doszło kilka goli w Pucharze Polski. Nie jest więc źle, ale... zawsze mogło być lepiej. Okres trzecioligowy był OK, natomiast mam trochę niedosytu po rundzie jesiennej w IV lidze. Może lepiej będzie w I lidze?
Źródło: Gazeta Olsztyńska