Po ostatnich meczach i ustawieniach personalnych nie sposób nie zadać sobie pytania, gdzie w tym wszystkim podziała się myśl taktyczna. Trener Nakielski albo nigdy do najlepszych taktyków nie należał, albo ma naprawdę opornych podopiecznych. Bo jakże trudno byłoby uwierzyć, że staż w PSG tak naprawdę nie przyniósł nic.
Wystarczyły zaledwie dwie kontuzje na wiosnę, aby zupełnie rozbić dobrze poukładany zespół z jesieni. Nieobecność podstawowych skrzydłowych Gabrusewicza i Michałowskiego oraz nietrafione transfery, które w zasadzie wzmocniły jedynie ławkę rezerwowych, spowodowały, że olsztyński zespół gra i bez ładu, i bez składu - cokolwiek to miałoby znaczyć.
Przez kilka meczów Nakielski szukał miejsca na boisku Mikłowskiemu, próbując go na trzech pozycjach, zmieniał taktykę, przesuwał na skrzydła rozgrywających, obrońców czy snajperów, nie osiągając zadowalającego efektu. Bo jak tu osiągnąć efekt, gdy dla jednego skrzydłowego boisko jest za krótkie, by zdążyć się rozpędzić, gdy zaś drugi biega za szybko, by celnie dośrodkować?
Jesienne transfery były chyba najbardziej nietrafione od kilku lat. Mikłowski jeszcze niczego tak w zasadzie nie pokazał, podobnie jak Szypulski, Łukaszewski i Szostek, którzy dla odmiany szans na grę za wiele nie otrzymali. Można powiedzieć, że działacze OKS-u są najbardziej rozrzutni w lidze, bo zakontraktowali zawodników, którzy do gry są na 5. czy 6. miejscu w kolejce. Oby nie odbiło się to czkawką...
Autor: kom