Stomil Olsztyn w niedzielę (25 września 2021 r.) zagra z Miedzią Legnica. Po sobotnim rozruchu przed tym spotkanie rozmawialiśmy z Adrianem Stawski, trenerem olsztyńskiego klubu.
Na ostatnich treningach mocno trenowaliście skuteczność pod polem karnym? W meczu z Odrą Opole mieliście mnóstwo akcji pod bramką rywali.
- Te sytuacje tak prawdę mówiąc do końca mnie nie martwią. Bardziej martwi mnie to, że tracimy takie bramki, że za głowę można się złapać. Na tym się też skupiliśmy, bo w ostatnich meczach bramek trochę strzeliliśmy. Fajnie, że te sytuacje są, bo to jest dobry prognostyk na kolejne mecze. Oczywiście, że też pracowaliśmy nad skutecznością, ale jak powiedziałem, bramki zmieniają oblicze meczu. Można fajnie grać, ale co z tego, jak się traci takie durne bramki, po indywidualnych błędach, które dla mnie są niekiedy niezrozumiałe. Robimy pewne rzeczy w treningu i one muszą być realizowane konsekwentnie. Niestety niektórzy zawodnicy muszą dostać dzwona, żeby zrozumieli, że nie tędy droga. Odpowiedzialność w obronie to jest dla mnie najważniejsza rzecz, bo co z tego, że będziemy grać fajnie, widowiskowo, stwarzali sytuacje, czy strzelali bramki. Nie będzie przecież tak, że w każdym meczu będziemy strzelali cztery bramki. Nie możemy tak głupio tracić bramek, na tym się skupiliśmy, także na stałych fragmentach gry, po których traciliśmy więcej bramek.
Jakiego meczu spodziewać się mogą kibice, którzy wybierają się na mecz z Miedzią Legnica?
- Na pewno niełatwego, bo rywal jest z górnej półki, ale to nie znaczy, że my się położymy. Od samego początku będziemy musieli walczyć i być skoncentrowani. Wynik jest tak naprawdę sprawą otwartą. Nie wyobrażam sobie także, by któryś z moich zawodników, którzy wyjdą w pierwszej jedenastce, miał jakiegoś stracha przed Miedzią. Na pewno nie. Analizowaliśmy ich, jak każdego rywala i oni też popełniają błędy. W I lidze z każdym można przegrać i z każdym można wygrać.
Jak długo będzie pauzował z powodu urazu Piotr Pyrdoł?
- Piotrek był dzisiaj na treningu, ale coś go tam jeszcze boli. Miał złamanego palca i jestem w szoku, że tak szybko wrócił do treningu i jest bardzo zaangażowany. Czuje jednak jeszcze dyskomfort. Ja bardzo go namawiałem, można powiedzieć, że naciskałem, żeby wystąpił przeciwko Miedzi, bo wiadomo jak dobrym zawodnikiem jest Piotrek. Jego zaangażowanie, by wrócić jak najszybciej wzbudza mój podziw. Gdy przyszedł w środę na trening, to bardzo się ucieszyłem, bo były niezbyt pomyślne prognozy, mówiące nawet o kilku tygodniach pauzy. Nie wiem czy na mecz z Sandecją, ale na spotkanie w Katowicach będzie na sto procent gotowy. Dzisiaj na własną prośbę nie jest brany pod uwagę, nie chce raz ryzykować, dwa nie być gotowym na sto procent. Spodobało mi się jego podejście, uszanowałem decyzję, aczkolwiek od wczoraj bardzo mocno go namawiałem, by zagrał.
Odejście Szymona Lewickiego mocno komplikuje panu rywalizację w zespole?
- Komunikat klubu jest, Szymon odszedł i musimy poradzić sobie z tym, co mamy, z zawodnikami, których mamy. Są gotowi do gry, dostanie szansę ktoś następny. Jest chociażby młody Brdak, który stara się na treningach, piłka go szuka, są inni zawodnicy, którzy oddadzą serce i będą walczyli.
Jest pan zawiedziony jego słabą postawą na boisku? Liczył pan, że da więcej zespołowi?
- Nie chciałbym już komentować tej sprawy. Temat Szymona Lewickiego jest zamknięty i nie ma co do tego wracać.
W środę już mecz Pucharu Polski. Jak do tego podejdzie Stomil? Swoją szansę dostaną rezerwowi?
- Na pewno nie będzie żadnego odpuszczania. Zobaczymy oczywiście po meczu z Miedzią jak to będzie wyglądało, kto będzie zdrowy, mam nadzieję, że wszyscy. Postaramy się wystawić najlepszy skład, by to spotkanie przede wszystkim wygrać. Nie będzie żadnych kalkulacji, że połowa rezerwowych itd. Zawodnicy mają walczyć na treningu i pokazać, że są w dobrej formie. Mecz pucharowy potraktuje na pewno tak samo jak ligowy, jeśli będą jakieś zmiany, to wynikające ze zmęczenia i meczu z Miedzią. Podejmiemy decyzje, ale odpuszczania nie będzie.