W miniony piątek przypadła pierwsza rocznica pracy Piotra Zajączkowskigo w Stomilu Olsztyn. Niestety nie udało się tego godnie uczcić, bo olsztyński Stomil przegrał 1:4 w Legnicy z Miedzią. Spotkanie bardzo dobrze rozpoczęło się dla olsztyńskiego zespołu, ale później gole strzelali już tylko gospodarze, którzy wygrali 4:1.
Olsztyński szkoleniowiec przed tym spotkaniem miał do dyspozycji wszystkich piłkarzy. Całkowicie zdrowy jest już Lukas Kubań, a po kontuzji Wojciecha Hajdy nie ma już śladu. Piotr Zajączkowski nie skorzystał jednak z tych zawodników i w bój na Miedź posłał identyczną jedenastkę jak w poprzednim spotkaniu z Niecieczą.
Spotkanie w piątkowy wieczór można był na żywo obejrzeć w telewizji posiadającej prawa do transmisji Fortuna 1. Ligi. Wybór spotkania nie był przypadkowy bo na boisku spotkały się dwie drużyny z górnej części tabeli. Spotkanie było prawdziwą reklamą rozgrywek na zapleczu Ekstraklasy. Wysokie tempo gry, często kreowane akcje bramkowe, nikt z piłkarzy nie odstawiał nogi. To wszystko sprawiało, że kibice oglądali to spotkanie nie mieli prawa się nudzić.
Mecz lepiej ułożył się dla olsztyńskich piłkarzy, którzy w 25. minucie wyszli na prowadzenie. Mateusz Gancarczyk otrzymał piłkę na połowie przeciwnika i zdecydował się na rajd pod pole karne przeciwnika. Nikt nie zdołał go zatrzymać i ładnym strzałem wyprowadził drużynę Stomilu na prowadzenie. Niestety później gole strzelali już tylko gospodarze. Chociaż była szansa na podwyższenie tego prowadzenia, a nawet przy wyniku 1:1 Szymon Sobczak z kilku metrów nie był wstanie wpakować piłki do siatki.
W 33. minucie były zawodnik Stomilu, Marcin Warcholak dał wyrównanie gospodarzom. Piłkarz, który ma doświadczenie ekstraklasowe (grał w Arce Gdynia i Wiśle Płock) przy biernej postawie trzech trzech olsztynian i pokonał Piotra Skibę. Za moment mogło być już 2:1 dla Stomilu, ale Sobczak minimalnie się pomylił, trafiając wprost w bramkarza.
Gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się remisem to gola na 2:1 strzelił Łotysz Valērijs Sabala. W obronie spóźnił się Rafał Remisz i zawodnik Miedzi z bliskiej odległości wpakował piłkę do siatki. Po meczu tego gola na siebie wziął Jakub Mosakowski, który nie upilnował łotewskiego napastnika. Mogło się wydawać, że przy tej akcji zawodnik gospodarzy był na pozycji spalonej, ale gol został zdobyty prawidłowo.
Po meczu było już w 49. minucie. Jakub Łukowski pięknym strzałem z dystansu pokonał Piotra Skibę. Gdy traci się na wyjeździe trzy gole nie ma prawa się myśleć o zdobyczy punktowej. W drugiej połowie olsztyńska drużyna nie grała już tak pomysłowo jak w pierwszej części meczu, drużyna opadała z sił i nie zdołała strzelić chociażby jeszcze jednego gola. Wynik meczu na 4:1 ustalił Dawid Kort.
- Do przerwy rozgrywaliśmy bardzo dobre spotkanie - mówił po konferencji prasowej Piotr Zajączkowski, trener Stomilu. - Po zdobyciu gola mieliśmy kolejne sytuacje. Zbyt łatwo straciliśmy pierwszą bramkę, a w 45 minucie dostaliśmy "obuchem w łeb" na zejście do szatni. Zaczęliśmy drugą część z animuszem i kolejny obuch i było już po meczu. Z takim zespołem jak Miedź Legnica trzeba wykorzystywać swoje sytuacje i grać bezbłędnie w defensywie. Za dużo popełniliśmy błędów indywidualnych, co wykorzystała Miedź. Jest to bardzo solidny zespół. Do końca grał z polotem i na luzie. My próbowaliśmy się jeszcze czarować, ale to było za mało. Myślę, że powoli tabela będzie się krystalizować. kandydaci do awansu m. in. Miedź będą nadawały ton rozgrywkom. My będziemy próbowali kąsać faworytów.
W piątek minął dokładnie rok jak Piotr Zajączkowski przejął zespół po Kamilu Kieresiu. Chociaż w ostatnim meczu nie udało się tego uczcić chociażby remisem, ale nie był to stracony rok dla olsztyńskiego zespołu. Olsztyński zespół był skazany na pożarcie w poprzednim sezonie, a pod wodzą trenera Zajączkowskiego i jego asystentów (Adam Zejer, Sylwester Czerszewski, Sylwester Wyłupski) drużyna w dobrym stylu zapewniła sobie pozostanie w lidze, a teraz jest drużyną, która walczy o górną część tabeli.
- Ja oceniam ten czas pracy mój i sztabu za bardzo dobry - mówi Zajaczkowski. - To była konsekwentna praca z dojrzałymi zawodnikami i z tymi co do nas przyszli. Wszyscy mieliśmy coś do udowodnienia. Nigdy nie zwątpiłem w tę drużyn. To był radosny okres i przyjemna praca. Cała Polska nie wierzyła, że Stomil może się utrzymać. Zrobiliśmy wszystkim psikusa i nadal gramy na zapleczu Ekstraklasy.
Kolejne spotkanie Stomil Olsztyn rozegra w piątek (25 października, godz. 18) przed własną publicznością z Puszczą Niepołomice.