Piłkarze Stomilu Olsztyn wrócili do strefy barażowej. Stało się tak po wygranej z Motorem Lublin. Podopieczni Szymona Grabowskiego są niepokonani od 10 spotkań w rozgrywkach II ligi.
Olsztyński szkoleniowiec musiał nagimnastykować się przy ustalaniu wyjściowej jedenastki, bo w tygodniu wypadło mu kilku zawodników. W spotkaniu nie zobaczyliśmy chorującego Macieja Spychały, na ławce zasiadł Karol Żwir, który również w ostatnim czasie mocno chorował. Kapitanem w jego miejsce był w tym meczu Bartosz Waleńcik. Na treningu po zderzeniu z kolegą urazu nabawił się Lukáš Kubáň i jego również zabrakło w składzie. Od pierwszej minuty na murawę wybiegł Filip Szabaciuk, Filip Wójcik został przesunięty na lewe wahadło. Po karze za żółte kartki wrócił do gry Hubert Krawczun. W Motorze od początku wystąpił były zawodnik Stomilu Jakub Stasiak, a na ławce zasiadł Wojciech Reiman.
Początek meczu wyraźnie był na korzyść gości, którzy wykazywali większą ochotę do gry i długimi fragmentami nie wypuszczali Stomilu z własnej połowy. Gospodarze obudzili się dopiero koło 20. minuty. Najpierw Filip Wójcik strzelał niecelnie po rzucie wolnym, potem Werick Caetano po składnej akcji z Wójcikiem oddał strzał wprost w bramkarza. W końcu ponownie Wójcik pobiegł lewym skrzydłem, zagrał do środka w pole karne i tam z bliskiej odległości piłkę do siatki wpakował Hubert Krawczun w 26. minucie. Kilka minut później jeszcze ładnie z dystansu uderzał Wójcik, jednak Łukasz Budziłek był na posterunku. Do końca I połowy wynik nie uległ zmianie.
Druga odsłona znów przyniosła ataki Motoru, Stomil z rzadka próbował konstruować akcje zaczepne. W 52. minucie kibice Stomilu zadrżeli, bo po wślizgu Szabaciuka zawodnik gości padł w plu karnym, jednak arbiter nakazał rozpoczęcie gry od bramki. Stomil szukał okazji w szybkich atakach, jednak w poczynania zawodników Szymona Grabowskiego wkradało się za dużo niedokładności. W 72. minucie powinno być 2:0, jednak po dobrej indywidualnej akcji zmiennik Sebastian Szypulski źle trafił w piłkę, która przeleciała daleko obok bramki Motoru. W końcu ziściły się pragnienia fanów Dumy Warmii. Po zagraniu z prawej strony Shuna Shibaty z rzutu rożnego i zamieszaniu w polu karnym pięknym strzałem po długim rogu popisał się Igor Kośmicki i podwyższył prowadzenie. W 86. minucie sędzia podyktował rzut karny dla gości, który na bramkę kontaktową pewnie zamienił Rafał Król. Do końca spotkania Motor nie był wstanie doprowadzić do remisu i po ostatnim gwizdku sędziego zapanowała wielka radość na stadionie przy al. Piłsudskiego 69a.
- Jestem zadowolony bo mam z czego - powiedział po meczu Szymon Grabowski, trener Stomilu. - Jestem zadowolony, że mam sztab ludzi, którzy mi pomagają w codziennej pracy, może nie jest nas jedenastu, nie jest to wygórowana liczba. Ten mecz pokazał, że pomysłem, rozczytaniem przeciwnika zdaliśmy egzamin. Ten mecz wyglądał tak jak chcieliśmy, tak jak nakreśliśmy to drużynie. Piłkarze w 90. procentach realizowali założenia, jestem z tego bardzo zadowolony i dzięki temu wygraliśmy. Z przebiegu meczu Motor więcej utrzymywał się przy piłce, grał w ataku pozycyjnym, ale chcieliśmy im oddać tę piłkę i skutecznie ją przejmować. Posiadanie zupełnie nie przełożyło się na sytuacje. My ich mieliśmy więcej w tym meczu. Szkoda, że tylko dwie strzeliśmy. Motor poważnie zagraż nam tylko raz, gdzie Jakub Mądrzyk wybronił 200-procentową sytuację. Tak Motor praktycznie bez uderzenia, bo nie liczę tych wrzutk w pole karne, tego zamieszania, bo tak ukierunkowaliśmy rywala. Wideo pokazuje jak dobrze radziliśmy sobie w polu karnym. Jestem dumny z moich piłkarzy, bo to wyglądało tak jak powinno wyglądać.
Dzięki zwycięstwu Stomil wskoczył na 6. miejsce w tabeli II ligi i tym samym cały czas jest w walce o awans do I ligi. W piątek (31. marca) Stomil zagra na wyjeździe w Kaliszu z KKS-em 1925.