Niewiele zabrakło, a o meczu nic bym nie napisał. Gdyby dzisiejszego meczu nie udało się wygrać, chyba lepiej wówczas byłoby grobowo milczeć. Ale na szczęście nadeszła 79. minuta, która naprawdę uradowała olsztyńskich kibiców. I przede wszystkim dała im poczucie olbrzymiej ulgi...
Na początek warto by napisać o rywalach, żeby mieć to już z głowy. Puszcza Niepołomice przez cały mecz zagroziła Piotrowi Skibie raz - w drugiej połowie dośrodkowanie z prawego skrzydła wyłapał olsztyński golkiper. Cały mecz to gra do jednej bramki z miażdżącą przewagą OKS-u. Goście w ogóle nie istnieli, niezależnie, czy grali w 11 czy w 10.
Na początku meczu świetną okazję do zdobycia gola zmarnował Krzysztof Filipek. Napastnik OKS-u 1945 wpadł w pole karne, minął bramkarza i strzelił, jednak zbyt lekko i nadbiegający obrońca Puszczy wybił piłkę z linii bramkowej. Co kilka minut kotłowało się pod bramką rywali. Fatalnie uderzał Robert Tunkiewicz, który nie może marnować tak prostych sytuacji. Pomocnik OKS-u z 11 metrów uderzył lekko i prosto w Tomasza Kwedyczenkę. W 30. minucie meczu powinno być 1:0 (albo nawet i 3:0, gdyby wykorzystali olsztynianie poprzednie dogodne okazje). Niestety piłkarzem środowego meczu był bez wątpienia Kwedyczenko. Ale wracając do meczu, Jakub Kowalski w drugim meczu z rzędu wywalczył rzut karny. I dziś również podszedł do piłki ustawionej na 11. metrze, uderzył tak samo jak w meczu z Jeziorakiem i... gola nie strzelił. Kwedyczenko wyczuł skrzydłowego OKS-u i wybił piłkę na rzut rożny. Kilkadziesiąt sekund później w polu karnym przewracał się Filipek, jednak sędzia główny zamiast wskazać na wapno dał byłemu zawodnikowi Ruchu Wysokie Mazowieckie żółtą kartkę. Sekundy przed przerwą swoją drużynę osłabił Krzysztof Ankowski, który wyleciał z boiska za brutalny faul na Kowalskim.
W drugiej połowie olsztynianie także nie mogli wstrzelić się w bramkę. Pudłowali wszyscy bez wyjątku, raz po raz kopali gdzieś kilka metrów nad bramką (z dystansu) lub trochę mniej z bliższej odległości. I tak strzały Filipka, Radosława Stefanowicza czy Pawła Alancewicza lądowały gdzieś pod płotem. Chwilę po wejściu na boisko dwustuprocentową sytuację zmarnował Michał Renusz. Skrzydłowy OKS-u wyszedł sam na sam z Kwedyczenką, który położył się przed strzałem, i zamiast go lobować, to kopnął prosto w bramkarza. Kolejną doskonałą okazję zmarnował Filipek. Przyjął piłkę w narożniku pola bramkowego, uderzył mocno lewą nogą i... kibice widzieli futbolówkę w siatce, ta jednak nieusłuchana przeleciała obok słupka. Ale chwilę później było już 1:0. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyżej do piłki wyszedł Paweł Alancewicz i uderzeniem głową pokonał Tomasza Kwedyczenkę. OKS nie zwalniał tempa i cały czas nacierał na bramkę Puszczy. Minutę przed końcowym gwizdkiem świetnym podaniem popisał się Michał Renusz, wypuszczając sam na sam Pawła Łukasika. Rezerwowy OKS-u pięknym technicznym strzałem spokojnie przelobował Tomasza Kwedyczenkę i ustalił wynik meczu na 2:0.
Autor: kom