W meczu 25. kolejki I Ligi Stomil Olsztyn przegrał na stadionie w Ostródzie z Pogonią Siedlce 0:2 (0:1). Gospodarze przez większą część meczu grali w osłabieniu, po tym jak czerwoną kartkę ujrzał "kapitan" Janusz Bucholc.
Było to kolejne beznadziejne spotkanie w wykonaniu Stomilu. Wynik meczu otworzył Meik Karwot w 20 minucie strzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. W 38. minucie drugą zółtą kartkę ujrzał Janusz Bucholc i nie pomylił się wtedy ten, kto założył, że było już "po meczu". W 70. minucie na 2:0 podwyższył Maciej Wichtowski. W tym miejscu zaznaczyć należy, że gdyby nie dobre interwencje wracającego do bramki Piotra Skiby wynik mógłby być jeszcze wyższy.
- Zacznę od sytuacji Stomilu. Zaczęliśmy ten sezon meczem z Podbeskidziem Bielsko-Biała, GKS-em Tychy, Łęczną, czy też z Wigrami - powiedział po meczu trener Stomilu Kamil Kiereś. - Każde to spotkanie było na styku. W każdym z tych meczów mieliśmy sytuacje. Byliśmy blisko zdobycia punktów, ale tych punktów nie było. W takiej sytuacji przystępowaliśmy do tego meczu. Kiedy nie zdobywa się tych punktów, a jest się tego blisko, to w zespole pojawiają się emocje. Od środy poświęciliśmy czas na rozmowy, na analizę, na to żeby drużynę przygotować, ale widać, że stawka meczu i emocje jakie mu towarzyszyły, nie pozwoliły drużynie w pewnych momentach funkcjonować tak jak to zakładaliśmy. Drużyna jest dobrze przygotowana fizycznie, bo graliśmy w dziesiątkę, a zespół do końca walczył. Zając miała szansę na bramkę w ostatniej akcji meczu. Niekorzystne dla zespołu jest to, że jako pierwsi mieliśmy te sytuacje i Artur Siemaszko dwa razy nie trafił do siatki. Potem mieliśmy szansę wyrównać. Morale zespołu upadają w takich chwilach. Po przerwie zrobiliśmy wszystko, żeby doprowadzić do remisu. Nie cofnęliśmy się, dążyliśmy do tego, żeby tę bramkę strzelić. Nie mogłem zrobić zmian ofensywnych, bo chory jest Zahorski, uraz ma Abbott, a za kartki pauzował Piotrek Głowacki. Byliśmy zdani tylko na Siemaszkę, Zająca i powiedzmy na Ziemanna i Ramiraza, który po czerwonej kartce poszedł na bok pomocy. Straciliśmy bramki po stałych fragmentach, nie przypominam sobie, żeby Pogoń coś z akcji stworzyła, ale w tych emocjach mogło mi coś umknąć. Moja praca w Stomilu nie jest naznaczona zwycięstwami, punktami, ale ja znam swój warsztat. Wiem, że osiągałem sukcesy i teraz to wszystko przekładam teraz, ale nie ma tego w Stomilu. Trudno coś konkretnego w tej sytuacji powiedzieć, ale najlepiej nie opowiadać bajek. Najważniejszy jest Stomil. Są jeszcze mecze, możemy zdobyć punkty. Nie wolno poddać się i trzeba walczyć do końca. Trzeba szukać rozwiązań w zespole.
Kolejne spotkanie, również w roli gospodarza, Stomil rozegra w najbliższą środę, przeciwnkiem będzie Olimpia Grudziądz.