Stomil Olsztyn przerwał serię trzech porażek z rzędu. Olsztynianie zremisowali bezbramkowo w Siedlcach z miejscową Pogonią. W drugiej połowie zmarnowaliśmy dwie doskonałe sytuacje na strzelenie zwycięskiej bramki.
Szymon Grabowski praktycznie nie zaskoczył składem na to spotkanie. Wystawił zawodników, którzy w ostatnich spotkaniach występowali w podstawowej jedenastce. Największą niespodzianką był występ na lewym wahadle Karola Żwira. Co ciekawe na ławce mieliśmy trzech lewonożnych zawodników, w tym pozyskanego ostatnio Mateusza Maćkowiakia. Do gry w lidze powrócił Filip Wójcik, który ostatnio pauzował za żółte kartki.
Piłkarze Stomilu w ostatnich dwóch spotkaniach przyzwyczaili nas do tego, że stwarzają sobie sporo sytuacji i do tego, że są bardzo nieskuteczni. W pierwszej połowie meczu w Siedlcach Stomil nie miał żadnej okazji do strzelenia gola, bo nie wliczyliśmy do tego wrzutek w pole karne z rzutów wolnych czy rożnych. Gospodarze także niczym nie zachwycili, a jedną groźną akcję mieli dopiero pod koniec spotkania, ale nasz bramkarz Jakub Mądrzyk nie popełnił błędu, chociaż przez pierwsze 45 minut mógł się wręcz nudzić w bramce, podobnie jak wszyscy kibice obecni na stadionie w Siedlcach.
W 55 minucie Stomil miał wspaniałą okazję na wyjście na prowadzenie. Świetnie w środku pola piłkę odebrał Sebastian Szypulski i znalazł się sam na sam z bramkarzem gospodarza. Gdy znalazł się w polu karnym to musiał się mocno wystraszyć, bo wystarczyło spokojnie strzelić w bramkę, a ostatecznie piłka poleciała obok słupka.
W drugiej części meczu trener Grabowski wprowadził dwóch zawodników, którzy mieli poprawić grę Stomilu. Po kontuzji powrócił Maciej Spychała, a w barwach "biało-niebieskich" zadebiutował Maćkowiak, który został wypożyczony ze Śląska Wrocław.
W 83 minucie znowu mieliśmy doskonałą szansę na gola. Po dośrodkowaniu Spychała z piątego metra głową strzelał Piotr Kurbiel, ale zrobił to tak nieudolnie, że bramkarz gospodarzy nie miał problemów z obroną.
Arbiter Damian Gawęcki z Kielc napomniał piłkarzy Stomilu aż 7 razy. W pewnym momencie była obawa, że nie dotrwamy do końca meczu w jedenastu. W kolejnym meczu nie będzie mógł zagrać Szypulski, bo zobaczył w Siedlcach czwarte "żółtko".