Po meczu Stomilu Olsztyn z Podbeskidziem Bielsko-Biała zadaliśmy trzy pytania.
Byleś często faulowany i można powiedzieć, że więcej czasu spędziłeś leżąc na ziemi niż biegając po boisku.
- No cóż, obrońcy słyną z tego, ze grają twardo i chcą sobie ustawić napastnika od pierwszych minut. Ja jestem na to gotowy i przyzwyczaiłem się do tego. Tak wygląda życie napastnika, trzeba przepychać się łokciami z obrońcami a, że oni wyglądają troszkę lepiej fizycznie, to czasem to boli. To normalne.
Miałeś jedna sytuację, w której obrońcy leżeli, leżał i bramkarz, ale piłka poleciała trochę w nie tym kierunku.
- Zabrakło mi troszkę przyjęcia, które było kluczowe w tej sytuacji, bo trochę się wygoniłem, goniłem piłkę i nie skierowałem jej dokładnie tam, gdzie chciałem, ale myślę, że z przebiegu całego meczu mogę być zadowolony. Przede wszystkim mecz wygrany i to jest najważniejsze. Chwała zespołowi, że potrafił z dobrym przeciwnikiem, bo trzeba powiedzieć, że Podbeskidzie zagrało bardzo dobry mecz, wygrać mecz. A bramki kiedyś przyjdą i muszę zachować chłodna głowę. Z biegiem czasu, z każdym meczem, bramki będą wpadać i będę się cieszył.
Pozwolę sobie na mniej poważne pytanie po zwycięskim meczu. Pryskacie się jakimiś specyfikami przeciwko komarom, bo dziś (sobota - red.) cięły niemiłosiernie.
- Nie, na szczęście na boisku nie tną, a może po prostu tego nie czujemy, także nie mamy z tym problemu. Dopiero gdy schodzimy na ławkę, albo po meczu, albo tak jak teraz do wywiadu, to faktycznie troszkę tną.