W słoneczne kwietniowe popołudnie OKS 195 pokonał iławskiego Jezioraka 2:1. Zwycięską bramkę na dziewięć minut przed końcowym gwizdkiem zdobył powracający po kontuzji Eduardo.
Jak na spotkanie określane mianem derbowego, na boisku nie zabrakło walki. Roiło się od ostrych starć i twardej gry, jednak licznie zgromadzeni kibice mogli także zobaczyć sporo dobrych zagrań. Z tych zagrań niestety nie wynikały żadne groźne sytuacje. OKS próbował atakować cały czas, Jeziorak nastawił się na kontry. W pierwszej połowie działo się niewiele, dobrą okazję zmarnował Krzysztof Filipek, trafiając prosto w Dawida Kręta. Trochę goręcej zrobiło się chwilę przed przerwą. W polu karnym piłkę ze skrzydła próbował przyjąć Jakub Kowalski, ale został ścięty z nóg przez interwencję obrońcy. Sam poszkodowany podszedł do piłki i pewnym strzałem otworzył wynik spotkania.
Po przerwie okazję do wyrównania stworzył sobie Jeziorak, jednak Remigiusz Sobociński nie popisał się dokładnością. Sporo wniosły akcje lewą stroną Radosława Stefanowicza, po których powinna wpaść przynajmniej jedna bramka. W międzyczasie gola z niczego strzelili goście. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego jeden z rywali przedłużył piłkę głową do nadbiegającego Marcina Kalkowskiego, a ten umieścił ją w siatce. Stracona bramka podziałała motywująco na piłkarzy OKS-u, w których szeregach kilka zmian znacznie poprawiło jakość gry w ofensywie. Dobrą okazję do wpisania się na listę strzelców miał Paweł Łukasik, jednak nie trafił czysto w piłkę i nic z tego nie wyszło. W 80. minucie powinno być 2:1. Na czwartym metrze z piłką kręcił się Łukasz Suchocki, zdołał nawet oddać strzał (szkoda, że tak słaby), który odbił Kręt. Piłkę do siatki skierował Eduardo, tyle że Brazylijczyk nie zauważył, iż od kilku sekund stoi na metrowym spalonym. Ale minutę później już się udało. Eduardo dostał prostopadłą piłkę ze środka pola i wyszedł sam na sam z Dawidem Krętem i przewracając się i upadając, uderzył i piłka po próbie obrony przez bramkarza wtoczyła się za linię bramkową. Wynik meczu mógł podwyższyć Suchocki, jednocześnie pogrążając swoich byłych kolegów, których najwyraźniej trochę zrobiło mu się żal. Były napastnik Jezioraka wyszedł sam na sam, minął Kręta i... nie zdecydował się strzelać lewą nogą do pustej bramki. Potem wracający obrońcy zabrali mu piłkę podczas nieudanego dryblingu. Chwilę później sędzia zakończył to spotkanie.
Autor: kom